wtorek, 15 września 2015

29. Propozycja

Październik
Minęło już dwanaście wolnych od pracy dni, licząc od wydarzenia z sokiem. Komendant zadecydował, że funkcjonariusze dostaną miesiąc wolnego, zwłaszcza po przeżytych ostatnio wydarzeniach. Relacje policjantów znowu się zacieśniły się, powracając do wcześniejszych, przyjacielskich stosunków. Można powiedzieć, że to dobrze, nawet bardzo dobrze, ale za każdym razem, gdy rozchodzili się do domów, ogarniał ich smutek. Chcieliby spędzać ze sobą jak najwięcej czasu, jednak to nie za bardzo wypadało, przecież są przyjaciółmi i tyle czasu im wystarczy. W ostatnim czasie tylko dwa dni, spędzili ze sobą całe. Mikołaj miał pretekst, przecież ktoś musiał przy niej być w razie zasłabnięcia bądź jakiegoś bólu. Ola nie kłóciła się z nim, w końcu to był tylko dodatkowy czas, który mogą spędzić razem. A każdy czas spędzony razem z nim jest dla niej jak pobyt w niebie, gdzie może wszystko robić, do tego ma koło siebie mężczyznę, który sprawia jej radość. Mężczyzna przy niej też chce się ciągle uśmiechać, był niezwykle zadowolony z czasu, który spędzili razem. Jednak minus wychodził na światło dzienne kiedy od siebie odchodzili. Każdego dnia coraz trudniej było im się rozstać, ale uważali, że tak trzeba, przecież byli przyjaciółmi. Mikołaj postanowił coś z tym zrobić, coś wyjątkowego. W jego umyśle było już kilka pomysłów, jak sprawić, żeby najbliższy wieczór dla Oli był wyjątkowy. Musiał zrobić coś na tyle wyjątkowego, żeby nie pomyślała, że to jest przyjacielskie spędzenie czasu. Chciał, żeby tego dnia domyśliła się chociaż po jakiejś części, że jest dla niego bardzo cenna. Chciał, żeby wspominała ten dzień jako wyjątkowy, który zmieni jej życie. Jeśli nie przyjmie jego uczuć, będzie musiał jakoś być wciąż tylko jej przyjacielem, lecz ich relacje na pewną przejdą w tym wypadku metamorfozę, a jeśli jakimś cudem przyjmie jego uczucie, to na pewno będzie mogła mówić, że to jeden z najważniejszych wydarzeń w jej życiu. Ale cóż, na jej reakcje poczeka, najważniejsze, o czym teraz musi myśleć, to żeby ten wieczór był idealny. Tak, ale nie powinien pozwolić też, żeby za bardzo się wyróżniał, nie powinien być zbyt elegancki, bo Ola mogłaby uciec. Na pewno musi się zaczynać normalnie, może już od początku jej dawać jakieś znaki, ale delikatniejsze. Z czasem spotkanie towarzyskie zmieni się na randkę, będzie się starał jej zaimponować, pokazać jej najlepszą część siebie. Jeśli mu się uda.

Aspirant tak mógł rozmyślać i rozmyślać, gdyby nie to, że przed nim siedziała Ola we własnej osobie, której wzrok skupił się na widokiem zza okna, jednak słowa, które wypowiadała były skierowane w jego stronę. Odwiedził ją dość wcześnie, mimo to kobieta była ożywiona i pełna energii, uśmiechała się, wyglądała na szczęśliwą i przede wszystkim zdrową. Pewnie dlatego, że próbowała, głównie dzięki namowom Mikołaja, chociaż przez chwilę prowadzić zdrowszy tryb życia. Trochę ćwiczyła, jadła mało, ale często, ogólnie przestrzegała zasady zdrowego życia dzięki niemu. Dlatego właśnie w tamtym momencie stał przed nią talerz z paroma kawałkami owoców, które zostały po sałatce. Dbała o siebie, jedyne, co trochę przeszkadzało w tym wszystkim Białachowi, to delikatny materiał w ostrej, zielonej barwie, który spowijał jej ciało, przecież mogła się przeziębić. Fakt, w jej mieszkaniu było ciepło, a kiedy wychodziła, przebierała się, jednak mimo to trudno mu było pogodzić się z faktem, że sukienka sięga jej do kolan i nie zapewnia wystarczającego ciepła. Ostatnio ubierała się tylko w takie rzeczy mówiąc, że przez to jej skóra oddycha. Jedynie to, że wyglądała w tej sukience nieziemsko sprawiało, że Mikołaj nie zmusił ją do przebrania tego.

- Mój tata mówił, że jak byliśmy w sklepie, to zawsze mu uciekałam - policjant postanowił skupić się na ich wspólnym dialogu, w którym dotąd brał nikły udział. - Tylko, że zawsze chowałam się w tym samym miejscu - mężczyzna jej posłał pytające spojrzenie. - Dział ze słodyczami - obydwoje się zaśmiali, atmosfera była luźna, przyjazna, na pewno nie ukazywała dobitnie, co się wydarzyło jakiś czas temu. - Gorzej, jak słodyczy nie znalazłam, wtedy podobno latałam po całym sklepie... - Posterunkowej przerwał dzwonek telefonu, wydobywający się z torebki, która znajdowała się w przedpokoju. Dała szybki znak Mikołajowi, żeby został i poszła odebrać, zostawiając za sobą tylko swój zapach.

Aspirant mógłby znowu zacząć rozmyślać, jednak tym razem postanowił się oprzeć pokusie. Całe szczęści Ola szybko wróciła.
- Dzwonił ojciec i oprócz standardowych pytań typu "Jak się czujesz" poinformował mnie, że zostało zorganizowane dla całej komendy przyjęcie, a my jesteśmy honorowymi gośćmi - spojrzała na Mikołaja, który wydawał się zaskoczony zaistniałą sytuacją. - Jest akurat we wtorek - Akurat dlatego, że kobieta już w środę chciała pójść do pracy, ubiegać się o szybsze wrócenie do niej. Była bardzo uparta i Mikołaj wreszcie się zgodził, widząc, jak nudzi ją przebywanie w domu.
- Czyli za trzy dni - powiedział i spuścił głowę, wpatrując się w panele. Dzisiaj nie zdąży już nic zdziałać ze spotkaniem, jutro chciała iść po zaświadczenie do lekarza, że już może pracować, a później to przyjęcie.
- No tak, odbędzie się w tym białym budynku... - zmrużyła oczy, szukając odpowiedzi. - No wiesz, tam gdzie są często wesela. No i to jest ustawione tak, żeby każdy mógł tam wpaść, policjanci przed nocną zmianą i ci, co kończą służbę. Podobno wszystko jest zapięte na ostatni guzik, jakieś alkohole, potrawy i w ogóle - streściła wszystko, co usłyszała. Mężczyzna powrócił na nią wzrokiem i wymusił uśmiech.
- To będzie się działo - kobieta uśmiechnęła się nieśmiało, więc postanowił coś zdziałać. - Wiesz, z tego co wiem, to ja mieszkam bliżej tego domu, więc po imprezie może zatrzymamy się u mnie? - próbował brzmieć naturalnie, nie chciał pokazać, jakie emocje nim targają.
- Czemu nie, to przecież parę kroków - posłała mu najcieplejszy uśmiech, jaki umiała, próbując ukryć zawstydzenie, które jednak po chwili zamieniło się w radość.
- To przed dziesięć minut przed wyznaczoną godziną przyjdę po ciebie. - mówiąc to patrzył w sufit, a jego czoło zmarszczyło się, wyglądał, jakby intensywnie myślał.
- Dobrze. A teraz mogę mieć do ciebie prośbę? - spytała niepewnie
- Śmiało - automatycznie podniósł kąciki ust, zachęcając ją tym samym do mówienia.
- Podwieziesz mnie do sklepu? - Białach zaśmiał się bezgłośnie, wyjął kluczyki od samochodu i podrzucił nimi.
- Jasne - powiedział i obydwoje poszli w stronę drzwi.

















Pozdrawiam Marysię Przybyszewską, która wygrała. Brawo, chociaż wiem, że wolałabyś, żebym ja wygrała.
Życie.

Pytanie:
1. Czy ta impreza to dobry pomysł?

Pozdrawiam czytelników
Nadia

środa, 9 września 2015

28. Sok zagraża życiu!

Jechali samochodem, a jedyne, co im towarzyszyło to dźwięki pojazdu. Cisza przeszywała ich ciała, a ich zmysły odbierały pojedyncze sygnały od osoby obok, które jednak nie było skierowane do nich. Brak jakichkolwiek gestów wobec siebie nawzajem nie sprawiał, że cisza stawała się krępująca. Mikołaj nie musiał nic mówić, sama jego obecność dawała do rozumienia Oli, że jest dla niego przyjaciółką, której nie zostawi w potrzebie, była zadowolona z jego obecności, nie musiała używać żadnych słów, by okazać swoją wdzięczność, mężczyzna sam to wyczuł. Zresztą, za każdym razem, gdy policjantka próbowała coś wydobyć ze swych ust, wychodziło tylko ciche westchnienie, jakby wszystkie słyszalne słowa utknęły w jej gardle. Zwykłe "dziękuję" było zbyt proste, a trudniejsze wyznania nie chciały jej przyjść do głowy. Tak wiele mu mogła powiedzieć, obok niego jej ciało tryskało pozytywną energią, tylko przy nim tak często się uśmiechała. Obok niego nie wstydziła się, wyjątkiem były momenty, gdy ją komplementował, nawet wspominając o jakiejś drobnostce, sprawiał wtedy, że z śmiałej, silnej i pięknej kobiety zostawała tylko onieśmielona, delikatna, lecz wciąż piękna dziewczyna. Pokazywała przy nim wszystkie swoje strony, ufała mu, a on nie zamierzał tego zaufania wykorzystywać. Uczucie rozwinęło się w nim na tyle mocno, że nie chciał jej w żaden sposób ranić, świadomy bądź nie, chciał ją tylko złapać w swe ramiona, zapewnić jej bezpieczeństwo, chronić ją, zwłaszcza w tym złym okresie. Nie chce jej zamykać w złotej klatce, w ten sposób może i byłaby bezpieczna, ale na pewno nie szczęśliwa, do tego to na pewno nie wpłynęłoby dobrze na ich, i tak ostatnio naderwane, relacje. Chce ją chronić chociażby tylko wtedy, gdy jest to możliwe. Poznał tą stronę Oli, której wcześniej nie znał, była taka delikatna w środku. Aleksandra też poznała jego inną stronę, był wobec niej taki troskliwy, bał się o nią, czuła to. Na pewno nie było to jego gorsza strona, kobieta czuła się wyjątkowo, znała go przecież i obserwowała jego zachowania wobec innych. Widziała jak traktuje Dominikę, jest wobec niej surowy, ale nigdy nie przesadzał, kiedy ona go potrzebowała był przy niej, był dobrym ojcem i kochał swe obie pociechy tak samo, starał się traktować je podobnie, ale jednak dostosowywał się do potrzeb, jakie są w ich wieku. Starał się być jak najlepszym rodzicem, jednak umiał je odpowiednio wychować. Strasznie źle się czuł, kiedy się z nimi kłócił, próbował zawsze naprawić ich relacje. Ola nie wiedziała, czy to, że z nią postępuje podobnie powinna brać za przejaw jego opiekuńczości i ich przyjaźni, czy może ten mężczyzna coś do niej czuje. Czasem zachowywał się wobec niej inaczej niż zwykle, jakby na sekundy ich relacje zmieniały się na bliższe. Mikołajowi po takich momentach było głupio, dlatego zawsze wycofywał się. Może nie przepraszał, tylko próbował nie powtarzać. Ale uczucie często wygrywało i takie sytuacje nie były jednorazowe. Ale jednak jak wytłumaczyć komuś, że te zachowania, które ich do siebie zbliżają, które okazuje wobec nich druga osoba to szczera oznaka przynajmniej zainteresowania? Nawet jeśli ktoś taki znalazłby się, to Ola nie chciałaby w to uwierzyć, a sama boi się mu powiedzieć, żeby nie niszczyć ich przyjaźni. Żadne z nich nie chciało wierzyć w uczucia płci przeciwnej,  tylko wyznanie drugiej strony mogło ich przekonać do tego, że naprawdę kocha. Mikołaj chciał się spotkać z Olą i mimo iż nie spodziewał się, że odwzajemnia jego uczucia, to chciał, żeby to mimo wszystko znała prawdę. Żeby wiedziała, jak się przy niej czuje, jak czasem ta miłość go paraliżuje i uniemożliwia jakiekolwiek działania, jak wtedy, kiedy została porwana. Myśl, że mógł ją stracić, nie pozwoliła mu sensownie myśleć, dopiero kiedy zobaczył, że jeszcze żyła, był w stanie jej pomóc. Musiał jej jakoś powiedzieć prawdę o swoich uczuciach, sprawić, by poczuła się wyjątkowo, żeby ewentualnie dojrzała w nim coś więcej niż kolegę z pracy. Wiedział, że to będzie trudne, ale wykonalne. Za to nawet się nie spodziewał, że Ola jest nim zauroczona. Wysocka kochała to uczucie, które wypełniało ją, kiedy był obok. Jej serce przyśpieszyło, nogi nieraz odmawiały posłuszeństwa, a jej myśli wypełniał on. Często jej to przeszkadzało, na przykład w pracy, jednak wtedy zachowywała się w miarę profesjonalnie i powstrzymywała te myśli na tyle, na ile się dało. Jednak nie całkowicie, czuła się tak, jakby wziął krzesło i usiadł w jej głowie.

Ich rozmyślania dobiegła do końca, gdyż Mikołaj dojechał. Szybko wysiadł z samochodu i szybkim krokiem obszedł auto, dochodząc do strony pasażera. Energicznym ruchem otworzył drzwi i, tym razem delikatnie, wyciągnął rękę.
- Nasz przystanek - uśmiechnął się szarmancko, a kobieta położyła swoją dłoń na jego, delikatnie ja ściskając. Przeniosła swoje nogi za pojazd, ciągle go trzymając. Wstała, zaopatrzona w szarawy błękit jego tęczówek. Przy kącikach oczu widać było pomarszczoną skórę, zresztą nie tylko tam. Wskazywało to na to, że mężczyzna nie był młody, a przeciętny człowiek oceniłby go jako nieatrakcyjnego, jednak tylko on istniał jako potencjalny partner dla Oli. Wiedziała, że jeśli nic nie zmieni to miłość może wygasnąć, lecz teraz nic nie zapowiadało takiej zmiany.
- Dziękuję - stała już na nogach i niechętnie puściła jego rękę. Słońce chwilowo ją oślepiło, jednak po kilkukrotnym zamruganiu ujrzała brąz, czerwień, żółć, pomarańcz, różne ich odcienie. Nabrała powietrze w płuca, czuć było, że nadchodzi jesień. Spojrzała jeszcze w stronę swojego bloku, co ją jednak zaskoczyło - Mikołaj, ja tu nie mieszkam - w jej głosie było słychać nutkę smutku i podejrzliwości.
- Wiem Olu - zaśmiał się serdecznie, a ona spojrzała na niego, czekając na odpowiedź. - Ja tu mieszkam i zapraszam cię na kawę.
Kobieta opuściła głowę, próbując ukryć delikatne zaczerwienienia na policzkach, nie wiedziała, jakim cudem nie poznała tego miejsca, przecież była tu ostatnio. Prawdą było, że wtedy było więcej zieleni a drzewa miały więcej liści, jednak powinna rozpoznać dom przyjaciela. Po chwili oczekiwania, żeby jej policzki chociaż trochę zbladły, przeniosła swój wzrok z powrotem na Mikołaja.
- No tak, kawa dobra rzecz, a najlepiej smakuje o 19 - uśmiechnęła się szeroko, a Mikołaj zaczął błądzić wzrokiem po ulicy, jakby próbował znaleźć tam odpowiedź na jej słowa. Po chwili jednak wrócił do swojej pewnej pozycji, patrząc w jej oczy.
- Ja mam dzisiaj nockę, więc kawa bądź drzemka wskazana, co innego ty, możesz się za to napić soku, wina, wody - zaczął wymieniać wszystkie napoje, które miał w domu, a Ola opuściła ręce, przy okazji przerywając mu.
- Bardzo lubię sok pomarańczowy - uśmiechnęła się i zaśmiała się, widząc jego zdziwioną minę.
- Pomarańczowy? - spytał i spojrzał na nią, jakby nie zrozumiał co do niego powiedziała. Po chwili uderzył dłonią w udo - No tak, pomarańczowy! - powiedział to tak, jakby odkrył eurekę. - Mam taki sok - teraz jego ton głosu był spokojniejszy, ale na jego twarzy wciąż istniał szeroki uśmiech.
Skierowali się w stronę mieszkania Białacha, by po chwili siedzieć przy stole. Para policjantów ciągle się do siebie uśmiechała, podziwiali piękno swoich oczu, to było dla nich niesamowite, mogli patrzeć na jeden punkt i nie odwracać od niego wzroku. Ola złapała za szklankę pełną pomarańczowego napoju i, nie spuszczając wzroku z przyjaciela, zbliżyła ją do swoich ust. Mikołaj złapał za swój kubek z kawą, jednak na ten moment spuścił wzrok z Aleksandry. Ona jednak nie powtórzyła jego kroku i po chwili cała zawartość szklanki znajdowała się na jej. Szybko wstała, zrzucając szklane naczynie na ziemię, które rozbiło się na drobne kawałeczki. Spojrzała zaskoczona na Mikołaja, nie do końca rozumiejąc, co się stało, a ten ze śmiechu zadławił się kawą. Kobieta znowu przeniosła wzrok na swoją pomarańczową bluzkę, która była zabarwiona od soku, wcześniej była biała. Odkleiła ją od skóry, patrząc na sporych rozmiarów plamę.
- Co śmieszy tak pana aspiranta? - spojrzała na niego i uśmiechnęła się, a ten ostatni raz odkaszlnął.
- Tak się patrzyłaś na moją kawę, że wylałaś na siebie sok! - prawie wykrzyczał, nie umiejąc powstrzymać się od śmiechu. Policjantka zarzuciła swoją grzywkę na twarz, aby jeszcze lepiej udawać obrażoną.
- Będę musiała sobie kupić nową bluzkę - mimo poważnego tonu mężczyzna prawię się zwijał ze śmiechu
- Przed wypiciem skonsultuj się z ojcem bądź przyjacielem, gdyż niewłaściwie picie soku pomarańczowego może zagrażać życiu lub zdrowiu osób postronnych - mężczyzna znowu wybuchnął śmiechem, a Ola zaśmiała się razem z nim.
- Że ja zagrażam twojemu życiu? - spytała, ale udawanie obrażonej nie wychodziło jej
- Prawie się nie udusiłem! Pomarańczowy sok może doprowadzać do zadławień! Pewnie całe kawałki pomarańczy wrzucili - posterunkowa opadła na krzesło roześmiana.
- Bardzo śmieszne, może byś posprzątał?
- A to zaraz, to idealny moment, by cię przekonać, żebyś się nie obrażała - w jej oczach pojawiły się iskierki radości.
- No dobrze, przecież jesteśmy przyjaciółmi, tak? A teraz sprzątaj.
- Do starszego stopniem się tak odzywać? Nie ładnie - szybko wyszedł z pokoju i wziął zmiotkę z szafki. Powrócił i stworzył piękną drogę ucieczki dla Oli z tej jakże niebezpiecznej sytuacji. Kobieta szybko uciekła z pola rażenia. Dała mu całusa w policzek i wyszeptała:
- Idę do domu, jestem mokra.
Te słowa sparaliżowały Mikołaja, razem z tą bliskością ukochanej. Bez żadnego sprzeciwu wyszła z domu przyjaciela.












Wiem, że późno, wybaczcie, ale w szkoła się zaczyna, a mój czas... No cóż, mam go więcej, ale serial też dołączył do obowiązków ;)
Ale od dzisiaj będę pisać też w szkole, więc powinno mi prościej iść i szybciej. Ale krócej, więc nie liczcie na poprzednią długość.

Opcjonalne pytania:
1. Rozpisałam się na temat emocji, przeszkadza wam tam jakieś wyrażenie, które nie do końca według was jest prawdziwe? Bo pisałam w malutkim stresie.
2. Kawa, nie kawa, sok pomarańczowy, co sądzicie o takich momentach?

Pozdrawiam
Nadia

wtorek, 1 września 2015

Hej

Dzisiejszy rozdział pojawi się jutro (fak logik) :D
Błagam, nie miejcie mi tego za złe.
Może kiedyś wam to wynagrodzę, może jak ich połączę.
Pozdrawiam

Nadia




EDIT
Taa... Już piątek, a opowiadania jak nie było tak nie ma... Może was pocieszę tym, że mam je w wersji papierowej, tylko nie mogę już dzisiaj jej przepisać... Przepraszam was z całego serca, proszę zrozumcie... Wiem, że prowadząc tego bloga wzięłam na siebie dużą odpowiedzialność, regularne wstawianie to mój obowiązek, ale ja nie wyrabiam. Przepraszam...
Proszę, nie zostawiajcie mnie...

Rozdział pojawi się we wtorek, przepraszam...

¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶
¶¶¶¶¶¶¶¶__________¶¶¶¶¶¶¶¶
¶¶¶¶¶________________¶¶¶¶¶
¶¶¶____________________¶¶¶
¶¶______¶¶______¶¶______¶¶
¶______¶¶¶¶____¶¶¶¶______¶
¶______¶¶¶¶____¶¶¶¶______¶
¶_______¶¶______¶¶_______¶
¶________________________¶
¶________¶¶¶¶¶¶¶¶________¶
¶¶_____¶¶________¶¶_____¶¶
¶¶¶___¶¶__________¶¶___¶¶¶
¶¶¶¶¶________________¶¶¶¶¶
¶¶¶¶¶¶¶¶___________¶¶¶¶¶¶¶