Październik
Minęło już dwanaście wolnych od pracy dni, licząc od wydarzenia z sokiem. Komendant zadecydował, że funkcjonariusze dostaną miesiąc wolnego, zwłaszcza po przeżytych ostatnio wydarzeniach. Relacje policjantów znowu się zacieśniły się, powracając do wcześniejszych, przyjacielskich stosunków. Można powiedzieć, że to dobrze, nawet bardzo dobrze, ale za każdym razem, gdy rozchodzili się do domów, ogarniał ich smutek. Chcieliby spędzać ze sobą jak najwięcej czasu, jednak to nie za bardzo wypadało, przecież są przyjaciółmi i tyle czasu im wystarczy. W ostatnim czasie tylko dwa dni, spędzili ze sobą całe. Mikołaj miał pretekst, przecież ktoś musiał przy niej być w razie zasłabnięcia bądź jakiegoś bólu. Ola nie kłóciła się z nim, w końcu to był tylko dodatkowy czas, który mogą spędzić razem. A każdy czas spędzony razem z nim jest dla niej jak pobyt w niebie, gdzie może wszystko robić, do tego ma koło siebie mężczyznę, który sprawia jej radość. Mężczyzna przy niej też chce się ciągle uśmiechać, był niezwykle zadowolony z czasu, który spędzili razem. Jednak minus wychodził na światło dzienne kiedy od siebie odchodzili. Każdego dnia coraz trudniej było im się rozstać, ale uważali, że tak trzeba, przecież byli przyjaciółmi. Mikołaj postanowił coś z tym zrobić, coś wyjątkowego. W jego umyśle było już kilka pomysłów, jak sprawić, żeby najbliższy wieczór dla Oli był wyjątkowy. Musiał zrobić coś na tyle wyjątkowego, żeby nie pomyślała, że to jest przyjacielskie spędzenie czasu. Chciał, żeby tego dnia domyśliła się chociaż po jakiejś części, że jest dla niego bardzo cenna. Chciał, żeby wspominała ten dzień jako wyjątkowy, który zmieni jej życie. Jeśli nie przyjmie jego uczuć, będzie musiał jakoś być wciąż tylko jej przyjacielem, lecz ich relacje na pewną przejdą w tym wypadku metamorfozę, a jeśli jakimś cudem przyjmie jego uczucie, to na pewno będzie mogła mówić, że to jeden z najważniejszych wydarzeń w jej życiu. Ale cóż, na jej reakcje poczeka, najważniejsze, o czym teraz musi myśleć, to żeby ten wieczór był idealny. Tak, ale nie powinien pozwolić też, żeby za bardzo się wyróżniał, nie powinien być zbyt elegancki, bo Ola mogłaby uciec. Na pewno musi się zaczynać normalnie, może już od początku jej dawać jakieś znaki, ale delikatniejsze. Z czasem spotkanie towarzyskie zmieni się na randkę, będzie się starał jej zaimponować, pokazać jej najlepszą część siebie. Jeśli mu się uda.
Aspirant tak mógł rozmyślać i rozmyślać, gdyby nie to, że przed nim siedziała Ola we własnej osobie, której wzrok skupił się na widokiem zza okna, jednak słowa, które wypowiadała były skierowane w jego stronę. Odwiedził ją dość wcześnie, mimo to kobieta była ożywiona i pełna energii, uśmiechała się, wyglądała na szczęśliwą i przede wszystkim zdrową. Pewnie dlatego, że próbowała, głównie dzięki namowom Mikołaja, chociaż przez chwilę prowadzić zdrowszy tryb życia. Trochę ćwiczyła, jadła mało, ale często, ogólnie przestrzegała zasady zdrowego życia dzięki niemu. Dlatego właśnie w tamtym momencie stał przed nią talerz z paroma kawałkami owoców, które zostały po sałatce. Dbała o siebie, jedyne, co trochę przeszkadzało w tym wszystkim Białachowi, to delikatny materiał w ostrej, zielonej barwie, który spowijał jej ciało, przecież mogła się przeziębić. Fakt, w jej mieszkaniu było ciepło, a kiedy wychodziła, przebierała się, jednak mimo to trudno mu było pogodzić się z faktem, że sukienka sięga jej do kolan i nie zapewnia wystarczającego ciepła. Ostatnio ubierała się tylko w takie rzeczy mówiąc, że przez to jej skóra oddycha. Jedynie to, że wyglądała w tej sukience nieziemsko sprawiało, że Mikołaj nie zmusił ją do przebrania tego.
- Mój tata mówił, że jak byliśmy w sklepie, to zawsze mu uciekałam - policjant postanowił skupić się na ich wspólnym dialogu, w którym dotąd brał nikły udział. - Tylko, że zawsze chowałam się w tym samym miejscu - mężczyzna jej posłał pytające spojrzenie. - Dział ze słodyczami - obydwoje się zaśmiali, atmosfera była luźna, przyjazna, na pewno nie ukazywała dobitnie, co się wydarzyło jakiś czas temu. - Gorzej, jak słodyczy nie znalazłam, wtedy podobno latałam po całym sklepie... - Posterunkowej przerwał dzwonek telefonu, wydobywający się z torebki, która znajdowała się w przedpokoju. Dała szybki znak Mikołajowi, żeby został i poszła odebrać, zostawiając za sobą tylko swój zapach.
Aspirant mógłby znowu zacząć rozmyślać, jednak tym razem postanowił się oprzeć pokusie. Całe szczęści Ola szybko wróciła.
- Dzwonił ojciec i oprócz standardowych pytań typu "Jak się czujesz" poinformował mnie, że zostało zorganizowane dla całej komendy przyjęcie, a my jesteśmy honorowymi gośćmi - spojrzała na Mikołaja, który wydawał się zaskoczony zaistniałą sytuacją. - Jest akurat we wtorek - Akurat dlatego, że kobieta już w środę chciała pójść do pracy, ubiegać się o szybsze wrócenie do niej. Była bardzo uparta i Mikołaj wreszcie się zgodził, widząc, jak nudzi ją przebywanie w domu.
- Czyli za trzy dni - powiedział i spuścił głowę, wpatrując się w panele. Dzisiaj nie zdąży już nic zdziałać ze spotkaniem, jutro chciała iść po zaświadczenie do lekarza, że już może pracować, a później to przyjęcie.
- No tak, odbędzie się w tym białym budynku... - zmrużyła oczy, szukając odpowiedzi. - No wiesz, tam gdzie są często wesela. No i to jest ustawione tak, żeby każdy mógł tam wpaść, policjanci przed nocną zmianą i ci, co kończą służbę. Podobno wszystko jest zapięte na ostatni guzik, jakieś alkohole, potrawy i w ogóle - streściła wszystko, co usłyszała. Mężczyzna powrócił na nią wzrokiem i wymusił uśmiech.
- To będzie się działo - kobieta uśmiechnęła się nieśmiało, więc postanowił coś zdziałać. - Wiesz, z tego co wiem, to ja mieszkam bliżej tego domu, więc po imprezie może zatrzymamy się u mnie? - próbował brzmieć naturalnie, nie chciał pokazać, jakie emocje nim targają.
- Czemu nie, to przecież parę kroków - posłała mu najcieplejszy uśmiech, jaki umiała, próbując ukryć zawstydzenie, które jednak po chwili zamieniło się w radość.
- To przed dziesięć minut przed wyznaczoną godziną przyjdę po ciebie. - mówiąc to patrzył w sufit, a jego czoło zmarszczyło się, wyglądał, jakby intensywnie myślał.
- Dobrze. A teraz mogę mieć do ciebie prośbę? - spytała niepewnie
- Śmiało - automatycznie podniósł kąciki ust, zachęcając ją tym samym do mówienia.
- Podwieziesz mnie do sklepu? - Białach zaśmiał się bezgłośnie, wyjął kluczyki od samochodu i podrzucił nimi.
- Jasne - powiedział i obydwoje poszli w stronę drzwi.
Pozdrawiam Marysię Przybyszewską, która wygrała. Brawo, chociaż wiem, że wolałabyś, żebym ja wygrała.
Życie.
Pozdrawiam czytelników
Nadia
Aspirant tak mógł rozmyślać i rozmyślać, gdyby nie to, że przed nim siedziała Ola we własnej osobie, której wzrok skupił się na widokiem zza okna, jednak słowa, które wypowiadała były skierowane w jego stronę. Odwiedził ją dość wcześnie, mimo to kobieta była ożywiona i pełna energii, uśmiechała się, wyglądała na szczęśliwą i przede wszystkim zdrową. Pewnie dlatego, że próbowała, głównie dzięki namowom Mikołaja, chociaż przez chwilę prowadzić zdrowszy tryb życia. Trochę ćwiczyła, jadła mało, ale często, ogólnie przestrzegała zasady zdrowego życia dzięki niemu. Dlatego właśnie w tamtym momencie stał przed nią talerz z paroma kawałkami owoców, które zostały po sałatce. Dbała o siebie, jedyne, co trochę przeszkadzało w tym wszystkim Białachowi, to delikatny materiał w ostrej, zielonej barwie, który spowijał jej ciało, przecież mogła się przeziębić. Fakt, w jej mieszkaniu było ciepło, a kiedy wychodziła, przebierała się, jednak mimo to trudno mu było pogodzić się z faktem, że sukienka sięga jej do kolan i nie zapewnia wystarczającego ciepła. Ostatnio ubierała się tylko w takie rzeczy mówiąc, że przez to jej skóra oddycha. Jedynie to, że wyglądała w tej sukience nieziemsko sprawiało, że Mikołaj nie zmusił ją do przebrania tego.
- Mój tata mówił, że jak byliśmy w sklepie, to zawsze mu uciekałam - policjant postanowił skupić się na ich wspólnym dialogu, w którym dotąd brał nikły udział. - Tylko, że zawsze chowałam się w tym samym miejscu - mężczyzna jej posłał pytające spojrzenie. - Dział ze słodyczami - obydwoje się zaśmiali, atmosfera była luźna, przyjazna, na pewno nie ukazywała dobitnie, co się wydarzyło jakiś czas temu. - Gorzej, jak słodyczy nie znalazłam, wtedy podobno latałam po całym sklepie... - Posterunkowej przerwał dzwonek telefonu, wydobywający się z torebki, która znajdowała się w przedpokoju. Dała szybki znak Mikołajowi, żeby został i poszła odebrać, zostawiając za sobą tylko swój zapach.
Aspirant mógłby znowu zacząć rozmyślać, jednak tym razem postanowił się oprzeć pokusie. Całe szczęści Ola szybko wróciła.
- Dzwonił ojciec i oprócz standardowych pytań typu "Jak się czujesz" poinformował mnie, że zostało zorganizowane dla całej komendy przyjęcie, a my jesteśmy honorowymi gośćmi - spojrzała na Mikołaja, który wydawał się zaskoczony zaistniałą sytuacją. - Jest akurat we wtorek - Akurat dlatego, że kobieta już w środę chciała pójść do pracy, ubiegać się o szybsze wrócenie do niej. Była bardzo uparta i Mikołaj wreszcie się zgodził, widząc, jak nudzi ją przebywanie w domu.
- Czyli za trzy dni - powiedział i spuścił głowę, wpatrując się w panele. Dzisiaj nie zdąży już nic zdziałać ze spotkaniem, jutro chciała iść po zaświadczenie do lekarza, że już może pracować, a później to przyjęcie.
- No tak, odbędzie się w tym białym budynku... - zmrużyła oczy, szukając odpowiedzi. - No wiesz, tam gdzie są często wesela. No i to jest ustawione tak, żeby każdy mógł tam wpaść, policjanci przed nocną zmianą i ci, co kończą służbę. Podobno wszystko jest zapięte na ostatni guzik, jakieś alkohole, potrawy i w ogóle - streściła wszystko, co usłyszała. Mężczyzna powrócił na nią wzrokiem i wymusił uśmiech.
- To będzie się działo - kobieta uśmiechnęła się nieśmiało, więc postanowił coś zdziałać. - Wiesz, z tego co wiem, to ja mieszkam bliżej tego domu, więc po imprezie może zatrzymamy się u mnie? - próbował brzmieć naturalnie, nie chciał pokazać, jakie emocje nim targają.
- Czemu nie, to przecież parę kroków - posłała mu najcieplejszy uśmiech, jaki umiała, próbując ukryć zawstydzenie, które jednak po chwili zamieniło się w radość.
- To przed dziesięć minut przed wyznaczoną godziną przyjdę po ciebie. - mówiąc to patrzył w sufit, a jego czoło zmarszczyło się, wyglądał, jakby intensywnie myślał.
- Dobrze. A teraz mogę mieć do ciebie prośbę? - spytała niepewnie
- Śmiało - automatycznie podniósł kąciki ust, zachęcając ją tym samym do mówienia.
- Podwieziesz mnie do sklepu? - Białach zaśmiał się bezgłośnie, wyjął kluczyki od samochodu i podrzucił nimi.
- Jasne - powiedział i obydwoje poszli w stronę drzwi.
Pozdrawiam Marysię Przybyszewską, która wygrała. Brawo, chociaż wiem, że wolałabyś, żebym ja wygrała.
Życie.
Pytanie:
1. Czy ta impreza to dobry pomysł?
Pozdrawiam czytelników
Nadia