wtorek, 31 marca 2015

6. Domek

Gdy Ola spała, Mikołaj otworzył oczy. Zobaczył las i to, że jest przywiązany do czegoś. Pierwsza myśl, jaka go naszła, to taka, że został porwany. Jednak po przyjrzeniu się wszystkiemu zrozumiał, że znajduje się na wózku, do którego był przywiązany człowiek. Kobieta o krótkich, czarnych włosach, z którą był posądzany o romans. Aspirant wiedział, że nikt inny, nawet jego córki, nie zdobyłyby się na takie wyrzeczenia, żeby on przeżył. Chciał ją obudzić i jej podziękować, ale nie miał siły, był zbyt zmęczony. Sam nie wiedział dlaczego. Pewnie dużo przespał. Ale nie mógł się powstrzymać, zamknął oczy i zasnął ponownie.
Ola obudziła się cała obolała. W końcu ciągnęła przez około 3 godziny Mikołaja. Mimo to nie poddawała się. Po półgodzinnej wędrówce natrafiła na strumyk. Woda wyglądała na czystą. Wzięła trochę napoju na ręce i przetransportowała do ust. Tego jej trzeba było. Z każdym łykiem wyglądała na zdrowszą, miała coraz więcej sił. Podeszła do Mikołaja i dała mu trochę wody do ust. Nie wypił jej dużo, był nadal w innym świecie. Policjantka zdjęła z siebie sznur i oparła się o drzewo. Nagle znieruchomiała. Wpatrywała się w jeden punkt oddalony o około kilometr. Dosłownie szczęka jej opadła. Podeszła do Mikołaja i przytuliła go z całej siły. Pocałowała go w policzek i szepnęła, jakby ktoś mógłby ich usłyszeć
- Będziemy tam bezpieczni.
Założyła na siebie uprząż i ruszyła. Biegła coraz szybciej, mając coraz bardziej widoczny cel. Mikołaj pewnie spadłby kilka razy, jednak sznur skutecznie mu to uniemożliwiał. Nadzieja policjantki powróciła, gdy okazało się, że to rzeczywiście domek. Z drewna, ale wierzyła, że dzięki niemu przetrwają. Wbiegła do środka. Zdjęła z siebie sznur i przeszła się po chatce. 
Chatka miała dwa pokoje, kuchnię i łazienkę. Pokój z kanapą był bardzo zniszczony. Od ścian odchodziły tapety, było tam mnóstwo drewna. Chyba ktoś zrobił z tego przechowywanie. Kuchnia była również nie zbyt zadbana. Znajdowało się tam kilka szafek, kuchenka gazowa i lodówka. W lodówce leżało kilka konserw, a w szafkach był jeszcze zdatny do spożycia makaron oraz zapałki. Nie było tam kranu, bo nie było instalacji wodno-kanalizacyjnej. Kuchenka działała z butli. Łazienka była chyba najgorsza. Jeśli można to nazwać łazienką. Wiadro zamiast toalety, wanna zardzewiała, kilka zniszczonych szafek i jeszcze jakaś dziura w ścianie. Koszmar. Na końcu została sypialnia. Kiedy Ola do niej wchodziła, myślała, że zastanie jakieś dziurawe łóżko. Bardzo się pomyliła. Na jednej ze ścian były namalowane piękne róże, przy nim stał mały, biały stolik z dwoma krzesłami. Przy przeciwległej ścianie stało dwuosobowe łóżko. Po rozejrzeniu się po domku przeciągnęła Mikołaja do sypialni. Ostrożnie przełożyła go na łóżko i przykryła kołdrą. Sama wzięła wiadro i poszła po wodę nad wcześniej znaleziony strumyk.
Mikołaj w tym czasie odzyskał przytomność. Czuł się lepiej niż ostatnio. Nadal bolały go kończyny, ale teraz był wypoczęty i gotowy do życia. Usiadł na łóżku i oparł się o ścianę. Uważnie zaczął się wszystkiemu przyglądać. Siedział na pięknym łóżku, a ściana miała namalowane róże. Przez chwilę nawet myślał, że umarł, ale ból rąk przywrócił go do rzeczywistości. Policjant pamiętał ten wypadek, później pobudkę w lesie a teraz jest tu. Dopiero teraz zauważył niedaleko stołu wózek. Z rozmyślań wyrwał go hałas otwieranych drzwi. Ktoś poszedł do innego pokoju. Szepnął:
- Może powinienem uciekać? 
Z tego pomysłu nie mógł już skorzystać. Ktoś zbliżał się do jego pokoju. W drzwiach stanęła Ola. Kiedy zobaczyła siedzącego Mikołaja rzuciła mu się na szyję. Zawstydzona puściła go, próbując ukryć rumieńce na twarzy. Natychmiast zalała go gradem pytań:
- Nic ci nie jest? Nic cię nie boli? Długo już jesteś przytomny? Pamiętasz coś? Jak się nazywasz?
Mikołaj nie wytrzymał i zatkał jej usta ręką.
- Opowiem ci co pamiętam, tylko już spokój, okej? - Posterunkowa pomachała twierdząco głową. Z jej ust zniknęła ręka i mężczyzna zaczął opowiadać.
- Pamiętam moje życie, pamiętam, że mieliśmy wypadek. Potem obudziłem się w lesie gdy spałaś. Nie miałem siły się ruszyć. I teraz obudziłem się tu. A ty co masz mi do powiedzenia?
- Jestem taka szczęśliwa, że wszystko jest dobrze. A jeśli chodzi o mnie, to od początku byłam przytomna. Kiedy mieliśmy wypadek odpięłam nam pasy i ci ludzie pomyśleli, że nie żyjemy. Jednak dla pewności obstawili las. Musieliśmy uciekać w góry. Znalazłam ten wózek i uciekliśmy. Po drodze zobaczyłam ten domek i tu jesteśmy od mniej więcej trzydziestu minut. Możemy tu zamieszkać parę dni aż oni odejdą spod lasu. Są tu jakieś konserwy, a niedaleko jest czysty strumyk. Przyniosłam z niego wodę, wystarczy przelać do szklanki. Przynieść ci?
- Sam pójdę.
- Tylko się nie przestrasz. Reszta domu wygląda okropnie.
Mikołaj chwiejnym krokiem wstał. Szedł w stronę drzwi. W połowie drogi zaczął się bardzo kiwać. Na szczęście Ola to zauważyła i go przytrzymała. Policjant dał rękę na ramię swojej partnerki.
- No to pójdziemy razem.
Uśmiechnął się. Następnie obydwoje ruszyli w stronę kuchni. Mikołaj był bardzo zaskoczony takim widokiem kuchni, ale dzięki wcześniejszemu ostrzeżeniu nie zszedł ma zawał. Oparł się o ścianę i patrzył jak Ola nalewa mu wodę.
- Piłam ją około godziny temu i jeszcze żyje. Jak chcesz możemy ją przegotować.
- Jak ci się nic nie stało to mi też. Chodź, usiądziemy.
Posterunkowa pomogła mu dojść na miejsce, po czym wróciła do kuchni. Ugotowała makaron i dodała do tego jakiś sos z konserw. Podała to danie przyjacielowi i zabrała się za przeszukanie wszystkich szafek. Jedzenia więcej nie było, ale znalazła w łazience małą sieć. Poszła nad strumień i zarzuciła ją. Nie wierzyła, że coś się złapie, ale warto spróbować. Po godzinie wróciła zmęczona do pokoju przyjaciela. Była bardzo głodna, ale nie miała sił na zrobienie sobie czegoś. Chciała się położyć na podłodze, bo Mikołaj leżał na łóżku. 
- Zostawiłem ci połowę.
Ola spojrzała na stół. Leżał na nim do połowy opróżniony talerz.
- Widziałem, że sobie nie robisz. Nie możesz umrzeć z głodu.
- Dziękuję.
Usiadła przy stole i zaczęła jeść.
- Gdzie będziesz spać?
- Mogę spać na kanapie. Jest w drugim pokoju.
- Chyba oszalałaś. Przeszedłem się po pokojach i nie możesz tam spać.
- Podłoga też wygodna - przerwała mu.
- O nie. Młoda, to jest łóżko dwuosobowe. Uwierz mi, spałem z Kamilą to umiem nie dotykać kobiet w łóżku.
Ola zakrztusiła się. Mikołaj szybkim krokiem podszedł do niej i zaczął ją klepać po plecach. Kiedy przestała kaszleć usiadł na przeciwko niej.
- Wolisz od ściany czy z brzegu?
- Z brzegu.
- Załatwione.
Położyli się spać. Ola zasnęła szybko i spała wyjątkowo długo. Po prostu czuła się bezpieczna. Była koło człowieka, w którym się zakochała. Teraz to wiedziała. Nie mogła już temu zaprzeczyć. Ciągnęła go przez las bardzo długo. To dlatego, że go kocha. Nie ma innego wytłumaczenia. Sama lojalność nie wystarczy. Musi to być lojalność połączona z poświęceniem. Posterunkowa narażała swe życie i zdrowie, żeby uszczęśliwić Mikołaja. Tego nie da się tego łatwo zrozumieć, ona nie podjęła tej decyzji poprzez przemyślenie, jej serce powiedziało ,,tak”. Jej uczucia i emocje tu zadecydowały, rozum się tylko podporządkował. A Mikołaj? Czuł się teraz szczęśliwy, leżał koło kobiety, która uratowała mu życie. O wiele trudniej niż się spodziewał było mu się powstrzymać przed przytuleniem jej, jednak jego wola była silna i nie poddał się pokusie.






To jeden z dłuższych rozdziałów. Za niedługo rozpocznie się akcja, przygotujcie się, bo z krzeseł pospadacie. Pozdrawiam,
Nadia

wtorek, 24 marca 2015

5. Poszukiwania

Komenda 16:24
Od dwóch godzin patrol 05 jest na interwencji. Nie było z nimi kontaktu, więc dyżurny zadzwonił do śledczych. Okazało się, że robotę skończyli godzinę temu. Zaniepokojony poszedł do komendanta. Uważał, że to tylko nieporozumienia, ale musi dać mu znać. Pewnie będzie się niepotrzebnie martwić o córkę. Zawahał się przed wejściem do gabinetu. 
- Może zaraz przyjdą? - na tej podstawie wrócił do swojego pokoju. Po dziesięciu minutach stracił nadzieję i poszedł do komendanta.
- Dzień dobry komendancie.
- Chyba nie taki dobry. Po co przyszedłeś? - Wojciech skanował go wzrokiem. Jego podwładny był zdenerwowany. Marek nigdy nie przychodził do komendanta bez poważniejszego powodu.
- Chodzi o to, że - w tym miejscu zaciął się; uważał, że to fałszywy alarm - nie mamy kontaktu z jednym z patroli.
- Z którym?
- 05 - Inspektor zerwał się z miejsca.
- Telefonu nie odbierają, radio nie działa, ich samochodu nikt nie widział.
- A jaka były ich ostatnia sprawa?
- Ofiara seryjnego mordercy, podobno zostali jeszcze przed budynkiem by coś naradzić, gdy inni odjechali.
- Cholera, mogli ich uprowadzić!
- Ale dlaczego?
- Może później znaleźli ślad, albo coś. No nie wiem. Wszcząć poszukiwania.
- Jest pan pewien? Wiem, że tam jest pana córka... - Markowi nie było dane dokończyć.
- Dosyć - prawie krzyknął. - Postąpiłbym tak z każdym. A teraz idź podaj na radio co trzeba
- Tak jest.
Dyżurny opóźniał powiadomienie, ale w końcu nie miał wyboru. Powiadomił wszystkie jednostki. Policjanci bardzo się tym przejęli i zaczęli śledztwo. Po kilku godzinach, już w nocy, natrafili ma świadka, który widział, jak policjanci wyjeżdżają z miasta na sygnale. 
- Wydawało mi się, że ktoś gonił tych policjantów. To znaczy jechał za nimi z ogromną prędkością - tak brzmiał urywek wypowiedzi pana Adama. Komendant po otrzymaniu tych informacji zarządził:
- Zgłaszamy to do innych komisariatów.
- Jest pan pewien, że to nie za wcześnie?
- Proszę mi tu nie pyskować! - Komendant był bardzo zdenerwowany. Nie miał kontaktu z jedyną córką. Gdy jego podwładny wyszedł z pokoju wstał z krzesła. Cała sytuacja zaczęła go przerastać. Podszedł do jedynego źródła światła, które mu nie przeszkadzało. Była już noc, za oknem pięknie świecił księżyc. Ze względu na późną porę powinien iść do domu, ale wiedział, że nie zaśnie. Jego córeczka jest prawdopodobnie porwana. Ona była według niego krucha, delikatna. Nie nadawała się na policjantkę. W dodatku obwiniał się o jej niedopilnowanie. Gdyby ją zmusił do pracy za biurkiem to teraz mógłby ją przytulić, chociażby z nią porozmawiać. Po jego policzku spłynęła łza. On prawie nigdy nie płakał, co oznaczało, że odczuwa teraz ból podobny do stracenia swojej żony. Wtedy też płakał. Choroba mu zabrała żonę, ale los nie zabierze mu córki. Obiecał sobie, że ją znajdzie. Starł łzę i usiadł ponownie. Wiedział, że nie mogą zamknąć komendy i szukać tylko Oli. Postanowił, że tą sprawą zajmie się 06.
Przed powiadomieniem o swojej decyzji dyżurnego, ostatni raz spojrzał na księżyc, który wydwałby się teraz na niego patrzeć. Sprzed jego oblicza uciekły chmury i teraz całą swoją okazałością świecił na swojego starego przyjaciela. Wojciech usłyszał wtedy głos swojej córki.
- Nic mi nie będzie.
Szybko obrócił się po pokoju by zrozumieć, że jej tu nie ma. Szepnął wtedy sam do siebie.
- Nic mi nie pomoże, nawet moja wyobraźnia.
Przybrał powrotem twarz obojętnego gliny i poszedł do dyżurnego.
Tymczasem, w samochodzie 06
- Fatalnie, jak myślisz, co im się stało?
- Z tymi pieniędzmi? - Monika przeszyła partnera wzrokiem, co nie było łatwe, bo prowadziła.
- Nie, Ola i Mikołaj, pamiętasz?
- A co im się stało?
- Zaginęli.
- Na śmierć zapomniałam. Są już jakieś informacje?
- Nie, ale żal mi ich jest. Miałem kiedyś patrol z Olą, fajna dziewczyna. Tylko brak jej doświadczenia.
- A ile pracuje?
- Parę miesięcy.
- No to nic dziwnego.
- 00 dla 06 - odezwało się radio przerywając im rozmowę.
- 06 zgłasza się.
- Komendant przydzielił was do zaginięcia patrolu 05. 
- A jest już coś ustalone?
- Prawdopodobnie wyjechali z miasta, ale przed zerwaniem kontaktu byli na ul. Wodnej 18. Tam ofiara seryjnego mordercy była.
- Przyjęliśmy, jedziemy tam. Bez odbioru.
Monika była dzisiaj jednym z najszczęśliwszych ludzi na świecie. Krzysztof patrzył na nią zainteresowany już od dłuższego czasu. Kiedy był koło niej też chciał się uśmiechać, chociaż mieli poważną sprawę, po za tym on na przykład wolałby spać w domu. Jego żona już nie chciała wracać do Anglii, ale robiła mu wyrzuty z najmniejszych błahostek. Monika była taką fontanną radości, z której każdy mógł się napić i być szczęśliwym.
- Motyl?
- Co? - odpowiedziała zdezorientowana Monika
- No bo jak ktoś jest wkurzony to go osa ugryzła, a ty latasz pod niebem jak motyl. Może był radioaktywny?
- Krzysiek proszę cię - odparła roześmiana sierżant.
- O co?
- Uspokój się, jesteśmy na miejscu.
Po godzinnym, bezowocnym szukaniu śladów po Mikołaju i Oli wrócili na patrol. Nic nie znaleźli, bo patrol 05 jest dość profesjonalny i po prostu ich nie zostawił. 

Komendant strasznie się niecierpliwił. Kiedy otrzymał informacje, że nie ma żadnych śladów pojechał zrezygnowany do domu. Wziął tabletki na sen i położył się. Musiał zasnąć. Mimo środków, które zażył było to trudne. Przez jego głowę przechodziło tysiące myśli na raz, z czego dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć było o Oli. Z czasem jednak uspokoił się - dzięki tabletkom. Zamknął oczy i zasnął.




Pewnie spodziewaliście się informacji o Oli i Mikołaju, ale nie ma tak łatwo. Jeszcze was trochę potrzymam. A tu dla was opisałam sytuację Moniki i Krzyśka, może jeszcze kiedyś coś o nich zrobię (może jak ktoś wreszcie tu przyjdzie). A ja już kończę, bo nowy odcinek leci w telewizji.
Nadia

wtorek, 17 marca 2015

4. Wypadek

Przez jej umysł przechodziły najgorsze scenariusze. Ale starała się opanować. Słychać było zbliżanie się innego samochodu. Nagle wpadła na pomysł, który mógł ich uratować.
- Może jak zobaczą, że nie żyjemy, to dadzą sobie spokój?
Ola odpięła sobie i Mikołajowi pasy. Jej partner bardziej wyglądał na nieżywego. Miała nadzieję, że tylko udaje. Ściągnęła sobie sznurek z ręki, ból znowu dał się we znaki a krew nie zamierzała dłużej pozostawać w ręce policjantki. Ułożyła się tak jak po wypadku i starała się jak najmniej widocznie oddychać. Usłyszała pisk zatrzymywanych opon
- Hehe, patrz, co za policjanci, wjechali se w drzewo. - powiedział jeden z zabójców.
- Nie potrzebnie się pchali, żeby rozwiązać te sprawę. Nie pomyśleli, że mamy tam swoich.
- A więc stąd wiedzieli - pomyślała Ola
- Dobra dawaj, zastrzelimy ich
Wyciągnął pistolet. Chciał do nich strzelić, ale drugi krzyknął
- Stój! - zdziwiony bandyta opuścił broń. Plan Oli zaczął się udawać.
- O co ci chodzi?
- Stary popatrz. Jak ich postrzelimy to psiarnia zacznie coś podejrzewać i grzebać. Na pewno znajdą świadków, i może jakieś inne ślady. Jak ich tak zostawimy to sobie pomyślą, że oszaleli i wpadli w drzewo. A tak co? Domyślą się, że uciekali i nie dali rady. Nie strzelajmy do nich. Przecież wjechali z prędkością około 150 w drzewo. Patrz, nie mają zapiętych pasów. Nie da rady.
- Słyszałeś, że przezorny zawsze ubezpieczony? Ale może masz racje. Ale weź popilnujmy ich jeszcze przy wyjściach z lasu, żeby do domku nie wrócili przypadkiem.
- Dobra. Dzwonie do chłopaków. A ty przeszukaj auto. - Jeden z nich przeszukał tylne siedzenia i bagażnik.
Samochód odjechał. Ola nie ruszała się jeszcze przez chwilę. Spojrzała drogę, którą przyjechali. Nie było już ich widać. Wyszła z radiowozu. Naprawdę ich nie było. Wtedy zaczęła analizować ich ostatnie słowa. Oni obstawili las od strony miasta. Reszta prowadzi w góry, myśleli, że tam nie pójdą.
- Chwila, skoro oni tak myślą, to czemu nie? - myślała głośno Ola.
Delikatnie potrząsnęła Mikołajem. Oddychał, ale stracił przytomność. Poszła po apteczkę i opatrzyła jego rany. Kucnęła przy jego siedzeniu. Przyłożyła jego rękę do swojej głowy, jakby to miała pomóc jej myśleć. Kucała w bezruchu. Po jej ciele przechodziły dreszcze. Policjantka próbowała ponownie unormować oddech i powrotem przywrócić sobie władzę nad całym swoim ciałem. Teraz jej umysł zaprzątało jedno pytanie - co zrobić? Wiedziała, że nie mogą zostać, ale nie wiedziała, co zrobić. Oni obstawili ten las, a nie mogli zostać tu kilka dni bez picia i jedzenia. Przecież zginęliby. Muszą uciekać w góry. Ale jak? Kobiecie nawet przez myśl nie przyszło, żeby zostawić Mikołaja. Wstała i zaczęła się rozglądać. Niedaleko stała jakaś szopa. Udała się w jej kierunku. W środku nikogo nie było, ale za to był wózek. Posiadał trzy koła, bo jedno odpadło, był drewniany i miał pasy, które chyba służyły do przywiązywania kłód drewna. No cóż, dziś będą miały inne zastosowanie. Przeciągnęła go do radiowozu i zaczęła kombinować. Za pomocą prostych narzędzi, które również znajdowały się w szopie, wykręciła koło z samochodu i przymocowała do wózka. Po godzinie pracy zaczęła zbierać miękkie i długie trawy, żeby położyć je na dno wózka. Potem wzięła inną linę i przywiązała ją w taki sposób, by można było go łatwo ciągnąć. Postanowiła odpocząć przed ucieczką. Położyła się na tylnych fotelach. Szybko zasnęła, ale długo niestety nie spała. Po 3 godzinach snu obudziła się zapłakana. Miała koszmar. Śniło jej się, że tamci mordercy zabijają Mikołaja, a ona jest związana i nie może nic zrobić.
Postanowiła uciekać. Wysiadła gwałtownie z samochodu. Przed wzięciem wózka spojrzała na księżyc. Poczuła się wtedy dziwnie. Sama nie wiedziała dlaczego przypomniał jej się ojciec. Pomyślała, co on teraz przeżywał. Gdyby tylko mogła się z nim skontaktować.
-Chwila, Mikołaj ma telefon w bagażniku!
Podbiegła do radiowozu i zaczęła szukać. Nic nie znalazła. Przeszukała cały bagażnik i nic nie było. No tak! Ci bandyci przed odjazdem spoglądali do bagażnika. Wtedy pewnie zabrali. Poddała się w tej sprawie. Już nic się nie dało zrobić. Postanowiła zaniechać plan skomunikowania się z ojcem i powrócić do wcześniejszego. Otworzyła drzwi kierowcy i podprowadziła wózek. Delikatnie przeniosła Mikołaja, zrobiła to ostrożnie, jakby każdy gwałtowny ruch miał go zabić. Poszło jej to ciężko.
- Chyba wytrzyma. Mikołaj, ty też wytrzymaj. 

Ola znowu kucnęła i złapała go za rękę. Nie wiedziała, co by zrobiła gdyby on zginął. Ale zaczęła myśleć o nadziei, która w niej cały czas rosła. Nie mogła się poddać. Dla Mikołaja. Wstała i ostrożnie zawiązała mu pasy z liny. Nie chciała, żeby zleciał. Przywiązała sobie linę przez biodro i zaczęła ciągnąć. Po godzinie istnej męki i katorgi przewróciła się. Mogła uznać to za znak i tam zostać. Ale tak nie postąpiła. Mimo, że nie miała już siły ani chęci, po prostu nie mogła. Widok Mikołaja dodawał jej siły. Chciała go przytulić, ale nie było czasu. Kontynuowała więc dalej swój marsz. Teraz jechała po równej powierzchni, więc mogła się wreszcie skupić na samym lesie, a nie na tym, żeby Mikołaj nie spadł. Drzewa były naprawdę piękne. Wszystkie liście miały ostrą, zieloną barwę, a ich pnie były pokryte mchem. Piękne kwiaty rosły naokoło w różnych kolorach: białe, żółte, czerwone. Czasem nawet zajączek wyskoczył jej przed drogę. Było tam wspaniale, świeże powietrze, natura, ale nie mogła się tym do końca cieszyć. Każdy krok przypominał jej o Mikołaju. W końcu go za sobą ciągnęła. Po bardzo długim dla niej marszu, ale już nie tak męczącym, zatrzymała się. Mimo ułatwionemu zadaniu i tak nie miała siły. Dopiero teraz poczuła wielkie zmęczenie. Wszystkie wyboje musiała pokonywać sama, za sobą ciągnąc Mikołaja. Usiadła koło wózka i, sama nie wiedząc kiedy, zasnęła.






Kolejny rozdział! Czy ktoś to w ogóle czyta? E tam, nie ważne, pisać i tak będę. Pozdrawiam was
Nadia

wtorek, 10 marca 2015

3. Nowy trop

Samochód 14:23
Ola cały czas myślała o tym, co się wydarzyło. Nie mogła w to uwierzyć. Chciała z kimś o tym pogadać, ale nie z Mikołajem. Wyjęła telefon i próbowała go włączyć. Nic. Chyba się rozładował. Mikołaja nie będzie prosić, jakby pisała z kimś to on by to przeczytał, a gadanie przez telefon nie wchodziło w rachubę. Zresztą Mikołaj zostawił komórkę w bagażniku razem z ubraniami, w które miał się przebrać. Więc policjantce nie zostało nic innego jak wpatrywanie się w okno. Nie chciała spojrzeć na Mikołaja, bo mogła w ten sposób rozpocząć rozmowę. Nie chciała. Po prostu nie dzisiaj.
Patrol 05 jechał na zgłoszenie. Krew na drzwiach, tak jak ostatnio. Policjanci powoli wkraczali do mieszkania sprawdzając każde pomieszczenie. Nie było to duże mieszkanie. W kuchni został znaleziony martwy człowiek. Ktoś dźgnął go w serce nożem. Tak jak ostatnio. Nie było żadnych śladów. Mimo znikomych szans na jakikolwiek postęp w śledztwie, kryminalni solidnie zajmowali się swoją robotą. Okazało się, że ich wysiłki nie są na marne. Lampa ultrafioletowa pokazała ślady krwi, które ktoś wytarł. Idąc do przedpokoju znaleźli niezmazaną kropelkę. Szybko pobrali materiał genetyczny. Być może występował w ich bazie. Do Mikołaja podszedł śledczy.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.
- Podobno ty byłeś tu pierwszy.
- Tak, razem z posterunkową Wysocką.
- Co tu się stało? Kogo podejrzewacie? Jestem nowy, nie zdążyłem przejrzeć papierów, a reszta nie chce mi nic powiedzieć
- Prawdopodobnie kolejna ofiara seryjnego zabójcy. Tylko to wygląda tak, jakby wchodził sobie do losowych domów i ludzi tam zabijał. Żadnych połączeń.
- Aha, dzięki stary - odszedł w stronę jednego z policjantów i razem wyszli. Chyba rzeczywiście byli nowy, Mikołaj ich nigdy nie widział.
Ola była przez cały czas bardzo zmyślona. Gdy śledczy kończyli swoją robotę, ona poprosiła Mikołaja na stronę. Poszli przed budynek.
- Mikołaj, tak sobie myślę - zaczęła niepewnie. - Pamiętasz, co powiedziała twoja żona?
- Przepraszam cię za nią.
- Nie o to chodzi. Powiedziała, że kogoś wynajmie by mnie zabił.
- Ona wtedy nie była sobą.
- Wiem, wiem - rzuciła od niechcenia - ale chodzi o to, że każda ofiara ma wroga, który alibi. Tak jakby wiedział, co się ma stać.
- Do czego dążysz?
- Przecież oni mogli kogoś wynająć!
- Racja. - Policjanci spojrzeli przez okno, w środku nikogo nie było.
- Powiadomimy ich przez radio! Dobra robota młoda.
Policjanci podeszli do radiowozu. Słychać było wtedy strzał z pistoletu. Chcieli zbadać sprawę, coś im tu nie grało. Odbezpieczyli broń i poszli na poszukiwania. Nie był to dobry pomysł. Dwójka przestępców podbiegła do nich od tyłu i wyrwała broń i przy okazji uszkodzili radio. Teraz oni mieli ich na muszce. Z krzaków wyszło jeszcze kilka przestępców. Droga do samochodu nadal pozostawała pusta.
- Musimy pobiec do samochodu - szepnęła policjantka. Nie ociągali się z wykonaniem planu. Kiedy bandyci zrozumieli co się dzieje, zaczęli strzelać. Nie trafiali, bo biegali ukosem. Po za tym nie mieli dobrego cela. Wsiedli do samochodu. Mikołaj ruszył jak z kopyta i włączył sygnały. Radio w samochodzie też nie działało. Już po chwili jazdy Ola poczuła ostry ból w ramieniu. Spojrzała na nie. Było całe we krwi. Podniosła rękaw. Uznała, że nie warto tym martwić Mikołaja. Otworzyła szufladę. Znajdowało się tam dużo papierów. Wśród tego wszystkiego Ola znalazła sznurek. Obwiązała nim sobie ramię i szybko zapisała na kartce papieru co się stało. Czuła, że to mogą być jej ostatnie chwile życia. Bardzo długo uciekali. Niestety bez skutku. Drogi do komend były blokowane. Nie był możliwości by skręcić bez zatrzymywania się. A jakby skręcili to byłoby pozamiatane. Więc jechali przed siebie. Po długim czasie ucieczki, który ciągle się ciągnął, byli już przy górach. Ola nie wytrzymała i przytuliła się do Mikołaja. Po chwili zrobiła się jej wstyd tego i zapięła mu pasy. Zawsze były w tym jakieś korzyści. Kończyło im się paliwo. Mikołaj wyłączył sygnały i wjechał w las. Obydwoje odetchnęli z ulgą, gdy nie słychać było nikogo za nimi.
- Przeżyjemy! - Krzyknęła rozradowana Ola - Powoli przestawała w to wierzyć.
Jednak ich szczęście było bezpodstawne. Po chwili znów można było usłyszeć pisk opon. Mikołaj spanikował, za mocno wcisnął pedał gazu i wjechał w drzewo. Ola spojrzała na nieprzytomnego partnera. Nie wiedziała, co ma zrobić.





Kolejny rozdział gotowy! Trochę się nad nim napracowałam, chciałam, że by jednak był wiarygodny. Jeśli chodzi o długość, to racja, trochę krótki. Ale poprawię się. Następny będzie dłuższy. Ale już nie przynudzam, dziękuję za przeczytanie.
Nadia

wtorek, 3 marca 2015

2. Rozwód

Sąd 11:57 
O 12 zaczynała się rozprawa. Mikołaj dopiero teraz dojechał z Olą w mundurze, nawet nie zdążył się przebrać. Podszedł do niego adwokat i powiedział, że sędzia już na nich czeka. Weszli do sali. 
Ola usiadła na ławce. Było jej smutno, w końcu Mikołaj w ten sposób może stracić dobry kontakt z córkami. Widziała, jak bardzo je kocha i jak mu na nich zależy. Za to nie było jej żal Kamili. Była nawet na nią zła. Dlaczego ona robiła w domu piekło Mikołajowi? Przecież to taki fajny mężczyzna. Mądry, silny i zarazem delikatny, zabawny, odważny, męski. W pewnym momencie przez jej głowę przeszła absurdalna myśl. Teraz ma wolną drogę do serca Mikołaja. Uśmiechnęła się, ale po chwili zrozumiała, że cieszy się z cudzego nieszczęścia. W ogóle jak mogła tak pomyśleć?
- Znajomi w pracy, znajomi w pracy - powtarzała to sobie w głowie. Zaczęła sobie przypominać jego wady. Zawsze to działało. Ale nie dziś. Nie przejmowała się jego wadami. Zaakceptowała je. Każdy jakieś ma. Z jej rozmyślań wyrwał ją telefon od Mikołaja.
Sala sądowa, 12:00 (20 minut przed telefonem do Oli)
Sędzia wszedł do sali. Zaczęło się od mowy adwokata Mikołaja. Mówił między innymi, że ta para ludzi ciągle się kłóci, nie dogaduje. Mikołaj zgodził się płacić alimenty na córki, ale na żonę nie.
Adwokat Kamili mówił inaczej. Twierdził, że to wszystko wina Mikołaja, który pod koniec ich małżeństwa stał się wobec niej oschły. Ona próbowała ratować to małżeństwo, ale jej nie wychodziło. Ostatnie słowa brzmiały tak: 
- Podejrzewamy, że to przez zdradę pana Mikołaja. Mamy świadka, który twierdzi, że pewnego dnia wszedł do mieszkania około 25 letniej dziewczyny, i spędził tam noc. Zrobiła nawet im kilka zdjęć. Jest to dowód numer 2.
Sędzia odpowiedział:
- Może najpierw wysłuchajmy świadka. Czy obie strony się zgadzają?
- Tak
Po zawołaniu na salę weszła Katarzyna Kowalska. Była to blondynka o niebieskich oczach, ubrana w czarną sukienkę do kolan. Po przedstawieniu się i złożeniu przysięgi zaczęła mówić:
- Kiedyś poszłam do Karoliny, mojej przyjaciółki. Pod blokiem zauważyłam Mikołaja z jakąś kobietą, miała krótkie, ciemne włosy. Ona złapała go za rękę i pociągnęła w kierunku klatki, jakby nie wiedział gdzie mieszka. No to się tak trochę zaczaiłam i usłyszałam, że Mikołaj mówił, że zrobi jej pyszną kolację. Widziałam, że przesyłali sobie uśmieszki, może się nie całowali, ale wyglądali jak zakochani. Nie chciałam dalej podsłuchiwać, więc poszłam do Karoly. Nakłamałam jej, że mnie nogi bolą to pozwoliła mi zostać. Później zobaczyłam, że Mikołaj wychodzi około 7. Oni mogli wtedy robić wszystko!
Mikołaj był zszokowany. Nie mógł sobie przypomnieć tej sytuacji. Nie wiedział, kim jest ta czarnowłosa. Sędzia zaczął oglądać te zdjęcia. Adwokat Mikołaja spytał, czy nie mogą ich zobaczyć. Sędzia się zgodził i panowie podeszli zobaczyć zdjęcia.
- Przecież to Ola, znaczy się Aleksandra Wysocka. - powiedział Mikołaj. Wrócił na swoje miejsce i powiedział: 
- Teraz już wiem, o co chodzi. Mieszkałem przez chwilę u Olki, bo zobaczyła, że spałem na komendzie. Zrobiłem tego wieczoru kolację, by jej po prostu podziękować. A rano po prostu poszedłem do pracy.
- On to zmyślił na poczekaniu - wybuchła Kamila. Jej adwokat ją uspokoił i potwierdził wersję swojej klientki.
- Przecież możecie ją przesłuchać. Jeśli sąd zgodzi się, to zadzwonię do niej, zaraz tu będzie. 
Sąd wydał zgodę i Mikołaj zadzwonił do niej.
- Halo, Mikołaj?
- Hej Ola, gdzie jesteś?
- Czekam przed salą rozpraw. Nie mam co robić. 
- Okey. Zaraz ktoś cię zawoła na salę.
Rozłączył się.
- Jest pod salą wysoki sądzie. 
- Poproście ją.
Policjant przy drzwiach zawołał:
- Aleksandra Wysocka
Ola popatrzyła na niego zszokowana. Nie wiedziała, dlaczego ją wołają. Weszła do sali rozpraw. Czuła na sobie wzrok ludzi, którzy się przyglądali. W końcu to rozwód policjanta, trochę ich przyszło. Ale najgorsza była Kamila. Wydawało jej się, że zaraz ją zabije wzrokiem. 
- Czy ma pani dowód tożsamości?
- Tak mam - kobieta wyjęła dowód i podała sędziemu.
- Więc nazywa się pani Aleksandra Wysocka, ma 26 lat i mieszka we Wrocławiu?
- Tak.
- Pouczam panią o obowiązku mówienia prawdy, za składanie fałszywych zeznań grozi odpowiedzialność karna. Zrozumiała pani?
- Tak, wiem, jestem policjantką i znam prawo, tylko nie bardzo wiem co tu robię.
- Mamy zeznania świadka, który twierdzi, że ma pani romans z Mikołajem.
- Słucham? - Ola była zaskoczona. Nie wiedziała jak ma na to zareagować.. - Nigdy w życiu! - Powiedziała podniesionym głosem. Była widocznie oburzona tą wypowiedzią.
- Spokojnie. Świadek mówi, że kiedyś zaprosiła pani go do domu, a on powiedział, że zrobi kolację.
- Już chyba wiem o co chodzi. 
- Niech pani opisze jak to było.
- Mikołaj mieszkał u mnie, bo go żona z domu wywaliła - tu spojrzała piorunującym wzrokiem na Kamilę. - Podczas dnia zrobił zakupy i je niósł do mojego domu. Jeśli dobrze pamiętam, to trochę się zagadał i musiałam go pociągnąć w stronę klatki. Potem, jeszcze przed drzwiami, spytałam się co ma w torbie. On powiedział, że zrobi mi pyszną kolację. Jak weszliśmy już do domu spytałam się za co, a on mi powiedział, że za mieszkanie u mnie. Potem jedliśmy i gadaliśmy. Po jakiejś godzinie Mikołaj otrzymał telefon od córki, po nim położył się w fatalnym nastroju. To jest cała historia.
- Dobrze, dziękuje, może pani usiąść. 
Kamila zaczęła krzyczeć, że oni to sobie uzgodnili przed rozprawą. Sąd zdecydował się ją wyprowadzić. Wróciła dopiero na zakończenie. Sędzia ogłosił, że nakłada na Mikołaja obowiązek płacenia alimentów na dzieci. Rozpad małżeństwa postawił po obydwu stronach. 
Mikołaj wyszedł z sali szczęśliwy. Wreszcie skończył się jego koszmar. Ola była zdenerwowana. Ta cała sytuacja bardzo ją zaskoczyła. Podeszła do rozpromienionego partnera.
- I jak się czujesz? - zapytała. Jego uśmiech wywoływał u niej ciepło w środku.
- Wspaniale! Wreszcie to się skończyło
Po zgłoszeniu dyżurnemu końca przerwy, który nic dla nich nie miał, zaczęli ze sobą rozmawiać. Jak to było możliwe, że ktoś zobaczył ich akurat w takiej sytuacji? Tego nie umieli wyjaśnić. Ich rozmowa zagłuszyła szybkie kroki Kamili. Odepchnęła zdezorientowanego Mikołaja i zaczęła szarpać Olę.
- To twoja wina!
Posterunkowa nie umiała się wyrwać. Była zszokowana siłą tej kobiety, również jej zachowaniem. Napadła na funkcjonariusza policji w czasie służby! Mikołaj stał przez chwilę w miejscu, patrząc na swoją byłą szarpiącą Olę. Nie umiał zrozumieć, co się dzieje.
- Zostaw ją! - krzyknął.
Mężczyzna nie chciał się na nią rzucać, jeszcze przed chwilą byli małżeństwem. Całe szczęście przyszedł jej adwokat i odciągnął ją od jego partnerki.
- Jeszcze mnie popamiętasz! Zabiję cię! Albo kogoś wynajmę!
- Ola chodź, jedziemy na patrol
Ruszyli w stronę samochodu. Mikołaj posmutniał.
- Jak ja mogłem żyć z kimś takim?
Posterunkowa nie wiedziała jak go pocieszyć. Chciała go chociaż przez chwilę przytulić, ale jedna rzecz ją blokowała. Po prostu znajomi w pracy się nie przytulają, do tego nie może dawać znaków. Nikt nie może się dowiedzieć o jej uczuciach. I chociaż patrzyła na niego codziennie tym samym wzrokiem, co kiedyś Kamila, to Mikołaj ignorował to. Brał to za podziw.
- To już przeszłość - wydusiła z siebie Ola po dłuższej chwili milczenia.
Wsiedli do samochodu.




Dzięki za przeczytanie, za wtorek kolejny rozdział. Będzie w nim więcej akcji. Po za tym pamiętajcie, że tu nic nie dzieje się bez powodu (prawdopodobnie :P).

Nadia