wtorek, 25 sierpnia 2015

27. Nowa postać

Mikołaj przystanął przed jej salą i spojrzał jeszcze raz na posterunkową. Kobieta obróciła się na prawy bok i momentalnie zasnęła. Musiała być bardzo zmęczona, mimo to nie wyprosiła go z sali. Tak niewinnie wyglądała, kiedy spała. Jakby nigdy nie doznała żadnej krzywdy, ale on chyba najlepiej wiedział, że to nie była prawda. Przeszła tak dużo w życiu, że w niektóre trudno było uwierzyć, że pech jej nie opuszcza. Utrata matki, lata niedogadywania się z ojcem, nigdy nie zaznała prawdziwej i długotrwałej miłości, do tego dochodzą wydarzenia z przed kilku tygodni, takich jak ucieczka w lesie przed bandytami, śmierć Julii, zemsta Szymona i Krystyny, a on jej też ostatnio sprawiał dużo przykrości. Dlatego był szczęśliwy, iż mu wybaczyła i, że ma możliwość naprawienia błędów, które popełnił. Przynajmniej w jego odczuciu mocno zranił przyjaciółkę swoją znajomością z Emilią, wiedział, że on najmniej zawinił w tej znajomości, ale powinien bardziej dbać o Olę. W tym przypadku to tylko jego przyjaciółka i nie ma obowiązku spowiadania jej się, ale skoro chciał być dla niej kimś więcej, to na pewno powinien być z nią szczery. "Tylko przyjaciółka", mężczyzna był wdzięczny za tą piękną, łączącą ich więź, jednak wiedział, że to nie zobowiązuje do tak wielu rzeczy jak związek oparty na miłości. Właściwie mógłby stworzyć z nią taki związek, ale nawet nie wie, czy ona coś czuje do niego. No tak, znowu się powtarza, że najlepszym sposobem na rozwianie wątpliwości jest rozmowa. Ale on nie chciał jej jeszcze zaczynać. Wiedział, że to może odmienić całe ich życie, a ona na pewno nie chciałaby, żeby wyznanie miłości wyszła przez użalanie się nad nią, bądź spontanicznie. Właściwie nie wiedział tego, ale on nie chciałby, żeby to tak się wydarzyło. Bał się, jak zareaguje, dlatego powie jej w innym momencie życia. Wszystko zaplanuje i powie jej, że koło niej serce mu szybciej bije, na usta wkrada się uśmiech i tylko ona mu siedzi w głowie, nie tylko gdy jest blisko. Wtedy robi mu się cieplej, ma ochotę wziąć ją w swoje ramiona i nigdy nie wypuszczać, zapewnić jej bezpieczeństwo do końca dni. Chciałby jej to powiedzieć, wykrzyczeć, że mu na niej cholernie zależy i, że ją kocha, ale boi się.
Po prostu się boi.
Odrzucenia?
A może własnych uczuć?
- Panie Mikołaju, czemu pan tak tu stoi? - spytała lekarka, która szła skontrolować stan Oli. Znała go, ponieważ nie raz był w tym szpitalu przesłuchiwać różnego rodzaju pacjentów.
- Już idę, do widzenia, miłego wieczoru - powiedział i odwrócił się na pięcie, idąc w stronę wyjścia.
- Do widzenia - szepnęła za śpieszącym się mężczyzną. Na służbie był zawsze niewzruszony, nie ważne, jak bardzo tkliwa była historia, on nie pokazywał emocji, przynajmniej nie te skrajne. Czasem na jego twarzy gościło współczucie, jednak nie tak silne jak przed chwilą. Widziała, jak był mocno zamyślony, raz na jego usta wkradał się uśmiech, a raz przeżywał dogłębny smutek. Patrzył na tę kobietę tkliwym wzrokiem, jakim zwykle patrzyły nowe pielęgniarki na pacjentów. Mikołaj zaintrygował lekarkę, to trzeba było przyznać. Pod tą grubą skórą kryło się wrażliwy człowiek. Przynajmniej wobec tych, których przynajmniej darzył szacunkiem.
Kobieta weszła do sali, na której leżała jej pacjentka.
- Dzień dobry, pani doktor Anno - przywitała ją pielęgniarka, ze spuszczoną głową
- Uczysz się. - powiedziała z wyraźną wyższością. - A teraz powiedz, jak się czuje pani Ola? - przeszła do konkretów, nie miała najmniejszej ochoty na pogaduszki. Pielęgniarka zagarnęła swoje ognistorude włosy za ucho, spoglądając na Olę.
- Na nic się nie skarżyła, ale kiedy ostatnio szła do łazienki to się chwiała. - odpowiedziała głosem, jakby szła na skazanie.
- Sama to zobaczyłaś? - Spojrzała podejrzliwie swoimi zielonymi oczami, ale rudowłosa na to nie patrzyła.
- Pani doktor, kazała mi pani uważnie się przyglądać pacjentom, więc tak robię - na twarzy jej rozmówczyni pojawił się mały uśmiech.
- Bardzo dobrze Elżbieto - pochwaliła ją ciepło, jednak po chwili jej ton głosu znów stał się zimny - jakby skarżyła się na ból mięśni i głowy, to podaj jej aspirynę. Jakby coś więcej się działo, wzywać mnie. Do tego proszę mnie zawołać, gdy się obudzi. A teraz do widzenia - powiedziała i odwróciła się, a jej blond włosy, które były związane w kucyk, uderzyły w jej twarz. Przetarła swój blady policzek, równym i zdecydowanym krokiem wychodząc z sali. Kiedy doktor wyszła, pielęgniarka odetchnęła z ulgą. Znowu przyjęła swoją wcześniejszą pozę, przestała się prostować i zabrała się za swoją robotę.

Następny dzień, szpital, 7:46
Na salę ponownie weszła 36-letnia lekarka, dzisiaj jej głowę zdobił warkocz. Wzięła kartki, które miały jej pomóc coś zdiagnozować, szybko przeczytała, przy okazji analizując je. Teraz przystanęła przy Oli, przykładając wyniki do piersi. Pacjentka siedziała na łóżku i patrzyła na nią pytająco, od wczoraj nie mówiła o jej zdrowiu nic innego jak "stabilny" bądź "dopóki nie będziemy mieć wyników, będziemy musieli leczyć objawowo". A teraz miała przy sobie wyniki, dlatego mogła wreszcie powiedzieć coś więcej.
- Otóż pani Aleksandro - mówiła przyjemnym, ciepłym głosem, zupełnie innym, niż do pielęgniarki. Mimo to policjantka jej przerwała.
- Ola, niech mi pani mówi Ola - uśmiechnęła się do kobiety, lekarka wyciągnęła dłoń, więc ją uścisnęła.
- Anna - nie miała zwyczaju przechodzić z pacjentami na "ty", jednak to nie była zwykła pacjentka. Musiała zaskarbić sobie jej zaufanie. - Otóż Olu, wyniki nie wykazują żadnych nieprawidłowości, jednak potrzymamy cię jeszcze jeden dzień. Jak przyjdzie pielęgniarka, to podłączy ci kroplówkę, a teraz chciałabym cię jeszcze osłuchać - powiedziała, ściągając stetoskop z szyi. - Musimy się upewnić, czy narkotyki nie uszkodziły twojego serca.
- No dobrze - rzekła niechętnie, miała już powoli dosyć tego całego szpitala.
- Podnieś bluzkę - kobieta zaczęła osłuchiwać ją. Po skończonym badaniu powiedziała - Nie słyszę nic niepokojącego. Jednak powinien się ktoś tobą teraz zaopiekować, chociażby ze względu na przeżyte wydarzenia.
- Tak wiem - skomentowała zmarnowana, - spokojnie, poradzę sobie.
- Pewnie pomoże ci ten chłopak, co go tu wczoraj widziałam - wymusiła uśmiech na swej twarzy, a pojedynczy kosmyk włosów uwolnił się z uwięzi i opadał na jej twarz.
- Mikołaj? - spytała z niedowierzaniem, a rozmówczyni pomachała twierdząco głową - To mój przyjaciel. - spuściła głowę, chcąc ukryć smutek, który zagościł na jej twarzy. Nie cieszyła się, że nie odgrywała w jego życiu żadnej szczególnej roli, jednak powinna się cieszyć z tego, że w ogóle jakąś odgrywa. Jest jego przyjaciółką i powinna być z tego szczęśliwa. Ze słabym uśmiechem na ustach powróciła wzrokiem na Annę
- Jasne - uśmiechnęła się pod nosem.
- No tak! - próbowała brzmieć przekonująco, ale każde słowo o ich relacji sprawiało jej ból. - Poznaliśmy się w pracy, a jako, że spędzamy przez to dużo czasu, zaprzyjaźniliśmy się - prawdą jest, że chciałaby, żeby coś więcej z tego wynikło, jednak nie miała prawa okłamywać ludzi, że są razem. Podniosła rękę na wysokość swoich kolan i przeskakiwała drugą dłonią po swoich palcach, delikatne dotykanie opuszków było jednym z je j rytuałów, gdy się denerwowała. Spojrzała z powrotem na lekarkę, widząc jej szeroki uśmiech poprawiła swoją grzywkę, która bezwiednie opadła na jej twarz. Kobieta postąpiła podobnie ze swoim kosmykiem włosów. Odwróciła się na pięcie i odeszła, uzyskała tą informację, którą chciała. A więc Mikołaj jest wolny...

18:32
- Proszę, oto twój wypis - powiedziała lekarka. - Olu, mógłby ktoś po ciebie przyjechać? - spytała, a w jej oczach dało się ujrzeć błysk nadziei.
- Mogę zadzwonić po Mikołaja - powiedziała po chwili zastanowienia - Może już skończył pracę. 
- To zadzwoń do niego, powrotu do zdrowia życzę - powiedziała i wyszła z sali.
Kobieta poprawiała swą plakietkę, na której było napisane
"lekarz
Anna Kukawska
specjalista chirurg"
Była dumna z tego, że poświęciła kilka lat życia na uzyskanie tego. To był naprawdę ciężki okres w jej życiu, ale teraz miała to, co oczekiwała: dobrze płatną pracę, kilka podporządkowanych jej osób i mogła pomagać ludziom, co było w tym najmniej ważne. Do tego brakowało tylko jednego: mężczyzny, którego pokochałaby całym swym sercem, a on oddałby jej to uczucie.
Kobieta pochłonięta w rozmyślaniach nie zauważyła idącego na przeciwko niej mężczyzny. Tupot momentalnie ustał, gdyż zderzyli się ze sobą, obydwoje byli tak samo zamyśleni. On wstał przed nią i wyciągnął do niej rękę.
- Przepraszam pani Aniu - powiedział Mikołaj, a kobieta złapała jego dłoń, podnosząc się z podłogi - Zamyśliłem się
- Nic się nie stało - posłała mu jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów, ukazując rząd idealnie prostych zębów. - Poza tym mów mi po imieniu. Ania.
- Mikołaj - uśmiechnął się i zmarszczył czoło, próbując odnaleźć powód jej zachowania. Jednak w jego głowie siedziała tylko jedna, niebieskooka kobieta - Gdzie leży Olka?
Kobieta zaklęła w myślach i odpowiedziała mu uprzejmym głosem
- Właśnie wychodzi ze szpitala, a leży tam gdzie wcześniej. Wiesz Mikołaj, myślałam, że moglibyśmy się spotkać... - podniosła z powrotem wzrok na niego, jednak dostrzegła tylko jego oddalającą się sylwetkę.
- Kiedyś się zmówimy! - krzyknął za nią i dosłownie pobiegł na salę.
Ola kucała przy szafce, przed chwilą wyciągnęła z niej swój telefon, który teraz miała przy uchu. Z kieszeni Białacha wydobył się dźwięk dzwonka. Kobieta wstała gwałtownie i ujrzała przed sobą postawnego mężczyznę. Jej serce mocniej zabiło, a w brzuchu poczuła łaskotanie. Uśmiechnęła się do obiektu westchnień, widząc, że wyciągnął telefon rozłączyła się i zaczęła mówić.
- Dzwoniłam do ciebie... - nie umiała wymyślić niczego mądrzejszego, w jej głowie był kompletny chaos, który próbowała uspokoić - Chciałam prosić cię... Czy wróciłeś z pracy - plątała się - i czy mógłbyś mnie odwieźć - odetchnęła z ulgą, zadowolona, że skończyła mówić.
- No jasne -  uśmiechnął się. Spojrzał na nią, sięgała jeszcze po coś do szafki. Teraz albo nigdy. - Olu... - zaczął chcąc, żeby na niego spojrzała. Ta wciąż szukała czegoś w szafce.
- Tak Mikołaj? - spytała, łatwiej jej się z nim rozmawiało, gdy nie patrzyła w jego piękne oczy. Mężczyzna zawahał się. Widział przed sobą piękną kobietę o niezwykłym charakterze, która jest jego przyjaciółką. Nie mógł tego zniszczyć.
- Jak się czujesz? - jego głos był troskliwy i radosny, napawał Olę lepszym nastrojem.
- Dobrze - odpowiedziała i wstała, wpatrując się w podłogę. - Idziemy?
- Tak - ruszył przodem, po drodze mijając się z zazdrosnym spojrzeniem lekarki, której jednak nie zauważył ze względu idącą za nim Wysocką. Jej obecność sprawiała, że trudniej było mu się skupić na otoczeniu.










Strasznie przepraszam, że nie było ostatnio rozdziału, ale naprawdę nie mogłam go dodać, bo go nie miałam.
Pytania do was:
1. Co sądzicie o postaci Anny?
2. Czy Annie uda się zdobyć serce Mikołaja, odbierające je tym samym Oli?
3. Znowu Mikołaj stchórzył... Macie coś na ten temat do powiedzenia?
Nie zapominajcie, że pytania są opcjonalne i nie musicie na nie odpowiadać, będę zadowolona ze zwykłego komentarza "Przeczytałam", Nawet z anonimka.
Pozdrawiam,
Nadia

wtorek, 18 sierpnia 2015

Przepraszam najmocniej!

Naprawdę was przepraszam, ale czasem czuję, że więcej czasu na pisanie mam w trakcie szkoły, niż w wakacje. Nie dam rady wstawić rozdziału, bo go nie napisałam. Internetu prawie brak, a na weselu nie będę przecież szukać. Potem poprawiny, a nogi wciąż od tańca bolą. A potem oczywiście na jezioro, w końcu jesteśmy na Mazurach. Nie wiem, czy uda mi się coś dodać w tym tygodniu, postaram się, ale są małe szanse. 

Jeszcze do tego jestem załamana zwiastunami, Ola z Jackiem to przecież przekreślenie Oli i Mikołaja, jak to mówi moja przyjaciółka MikOli. A zwiastun filmu, który będzie 29 sierpnia to gwóźdź do trumny. Normalnie jestem załamana tym wszystkim, wena odpłynęła, czasu brak, więc wiecie...
Po prostu wybaczcie <3

EDIT: Nie dam rady jednak dodać nic w tym tygodni, dlatego do wtorku.

Pozdrawiam
Nadia

wtorek, 11 sierpnia 2015

26. Odwiedziny z nutką przebaczenia.

Komenda 15:21
- Trzymaj się! - powiedział Krzysztof, zarzucając na swoją niebieską koszulę brązową bluzę. Mikołaj spojrzał na niego znad kartek papieru, które go zalegały, i zmusił się do uśmiechu.
- Pa - odpowiedział i sięgnął po kubek, żeby jego kolega nie widział, jak się przejmuje tym wszystkim. Ten tylko odwrócił się na pięcie i energicznym ruchem otworzył drzwi, żeby po chwili zamknąć je z hukiem. Chciał wreszcie wrócić do swojego synka, który pewnie bardzo za nim tęsknił.
Tymczasem Białach wciąż zalegał nad stertą papierów. Do jego głowy ciągle wkradała się drobna kobieta o ciemnych włosach i niebieskich oczach, które miały na sobie brązowe plamki. Była niewyobrażalnie piękna, jednak nie był zadowolony z faktu, że ciągle zaprząta jego głowę, przez to nie potrafił skupić się na pracy i musiał tkwić tu kolejne minuty, które zamieniały się w godziny. Nie potrafił pracować z myślą, że Ola może nie żyć. On ciągle nie potrafił uwierzyć, że to się stanie, jednak miał świadomość, że jest taka możliwość, co go  jeszcze bardziej przybijało. Chciałby znowu z nią pójść do pracy, zobaczyć jej uśmiech, ponownie usłyszeć jej głos, tak bardzo brakowało mu jej obecności. Nawet, gdy razem uzupełniali raporty to był spokojny. Wcześniej nie doceniał tego, uważał, że jej uśmiech jest czymś normalnym, że jej spojrzenie to nieodłączna część dnia. Nie potrafił docenić tego, co miał na co dzień, a teraz tęsknił za tym. To, co teraz czuł idealnie pasowało do słów pewnej piosenki.

"Well you only need the light when it's burning low / Cóż, potrzebujesz światła tylko wtedy gdy zapada mrok
Only miss the sun when it starts to snow / Tęsknisz za słońcem tylko wtedy gdy zaczyna padać śnieg
Only know you love her when you let her go / Pojmujesz, że ją kochasz, gdy pozwolisz jej odejść
Only know you've been high when you're feeling low / Zauważasz, że byłeś na szczycie tylko wtedy, gdy spadasz na dno
Only hate the road when you're missing home / Nienawidzisz drogi tylko wtedy, gdy tęsknisz za domem
Only know you love her when you let her go / Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwolisz jej odejść
And you let her go / I pozwalasz jej odejść." *

Ale nie, on nie pozwoli jej odejść. A na pewno nie z tego świata. Będzie jej pomagał, kiedy ją odwiedzi pomoże jej sobie radzić z tym emocjonalnie, ale też pomoże jej fizycznie, jeśli będzie taka potrzeba. Spojrzał za okno, wpatrując się w kołysane przez wiatr drzewo. Nawet ono wydawało się być szczęśliwe, mimo, iż jest rzeczą martwą, nie może odczuwać emocji. A on siedzi i rozmyśla o niej, o kobiecie, do której czuje coś więcej, niż tylko przyjaźń. Może to najgłupsze, co zrobi, ale postanowił, że powie kobiecie o swoich uczuciach. Był pewien, że to nie jest byle jakie uczucie, tylko najsilniejsze, jakie doświadczył w ostatnim czasie. To jest wyjątkowe, daje mu siłę, by się uśmiechać. Zwykle był markotny i małomówny, ale ta kobieta postanowiła go zmienić. Być może zrobiła to nieświadomie, ale był jej za to wdzięczny i uważał, że należy jej się prawda. Chociaż z drugiej strony są też minusy powiedzenia tego.
Mężczyzna spojrzał na kartkę i ujrzał, że jakimś cudem to skończył. Odłożył raporty na bok i wybiegł z komendy, po drodze zderzając się z innymi policjantami, po chwili będąc w samochodzie, jadąc w stronę szpitala. Wciąż myślał, co zrobi w szpitalu. Jeśli jej powie, może to wziąć za użalanie się nad nią. Może się zezłościć, że mówi jej to dopiero teraz, albo może go w ogóle nie kochać. Chociaż, gdyby nic do niego nie czuła, nie całowałoby go wtedy w szyję. Może to było nic, ale on wtedy dostał zastrzyk energii, czuł, jak od miejsca, w którym wargi Oli dotknęły jego skóry rozchodziło się przyjemne ciepło. To tylko utwierdzało go w przekonaniu, że ją kocha, ale ona? W końcu była pod wpływem narkotyków, może zrobiła to przez nadmiar emocji, których nie potrafiła opanować. Wszystko było możliwe, chyba najlepszym sposobem, na rozwianie wątpliwości jest rozmowa.

Szpital 15:47
Ola leżała na seledynowym łóżku, które na pewno nie było szczytem marzeń, materac był twardy, ledwo uginał się pod jej ciężarem, za to materiał przyjemnie spowijał jej skórę. Nie sprawiało jej to żadnej udręki, takiej, jak leżenie na tym materacu, tworzywo było delikatne, sprawiało przyjemność w dotyku. Ściany były pokryte białą farbą, a niedaleko posłania jedynej pacjentki był stół, na którym były różnego rodzaju lekarstwa i narzędzia, typu strzykawki, skalpele. Kobieta podciągnęła się bliżej poduszki, będąc teraz w pozycji siedzącej. Całe szczęście, bądź też przeciwnie, lekarka już była i jej powiedziała, w jakim jest stanie. Dobry, bez widocznej reakcji alergicznej. Najgorsze było to, o czym poinformowała jej na końcu.
- Jest duże prawdopodobieństwo, że nie będzie pani pamiętać kilku ostatnich godzin, gdyż tak działa ten narkotyk.
Aleksandra rzeczywiście nie pamiętała kilku ostatnich godzin, co doprowadzało ją do szału. Nie wiedziała, co się wydarzyło w ostatnim czasie, a odrętwienie, które czuła w kończynach (podobno to też było normalne) sprawiało, że wymyślała coraz bardziej przerażające sceny, które rzeczywiście mogły mieć miejsce. Była przerażona swoją niewiedzą, chociaż wiedziała, jak może zareagować na prawdę, to wolała znać najbardziej gorzką prawdę, niż najsłodsze kłamstwo. Podniosła głowę i spojrzała w sufit, a potem przeniosła wzrok na okno. Delikatne kolory zwykle ją uspokajały, ale teraz była przesycona niepokojem. Wyszeptała swoim smutnym głosem.
- Błagam, niech mi ktoś powie, co tam się stało - z jej oka spłynęła pojedyncza łza, którą szybko starła, gdyż usłyszała otwierane drzwi. - Już się kładę panie doktorze - powiedziała, nie patrząc w stronę przybysza. Jak powiedziała, tak zrobiła, dopiero po chwili odwracając głowę w stronę mężczyzny - Każdy, tylko nie on! - powiedziała załamanym głosem, w którym dało wyczuć się nutkę złości.
- Ola, o co chodzi? - spytał Mikołaj, tracąc nadzieję, że ona też coś do niego czuje. Nie rozumiał też, o co może chodzić kobietą, przecież chyba wszystko sobie wyjaśnili.
- O co chodzi? Jeszcze się pytasz? Pomyślmy, a może o to, że nie jestem twoją przyjaciółką! - wykrzyczała smutna, jednak po chwili ściszyła głos, uświadamiając sobie, gdzie jest. - Nie miałeś odwagi mi powiedzieć, że jesteś z Emilią.
- Myślałem, że już ci to wyjaśniłem, kiedy cię porwa... - Nie dokończył, gdyż nie chciał jej przypominać tamtych zdarzeń. Nie był świadomy tego, że Ola nie pamięta ostatnich godzin. Kobieta znowu odwróciła głowę, próbując powstrzymać napływające się do jej oczu łzy. Nie chciała pokazać mu swoich słabości i tak już za dużo razy widział ją załamaną. Spojrzała znowu na niego, wyglądała słabo.
- Nie wyjaśniłeś - powiedziała, mając nadzieję, że jej słowa nie są aż tak puste. Szkoda tylko, że skoro kłamie, to nie będzie miała możliwości dowiedzieć się, co się tam stało, w końcu udawała, że wszystko świetnie pamięta.
- Ola... - Mikołaj wyczuł nutkę zawahania w jej głosie, był coraz bardziej podejrzliwy. Jakoś coraz mniej wierzył, że ona coś pamięta. Uczył się o narkotykach i wiedział, że jednym z produktów ubocznych jest zapomnienie wydarzeń, które występowały w takcie odurzenia. - Pamiętasz coś?
Policjantka spuściła swoją głowę, czując, że mężczyzna ją rozszyfrował.
- Wyjaśnię ci jeszcze raz, wiem, jak ci na tym zależy. Otóż panna Emilia - powiedział lekceważąco, czym zdziwił Olę - Ubzdurała sobie, że jesteśmy razem, nawet mnie pocałowała! - dodał z wyrzutem - Wybaczyłem jej, obiecała mi, że więcej to się nie powtórzy. Ale chyba musiała ci dopiec, mówiąc, że jesteśmy razem. Ale proszę, zaufaj mi, nic mnie z nią nie łączy.
- Wierzę ci - powiedziała słabo, od początku mu wierzyła. Może to jest jej najdurniejsza cecha, a może ta najpiękniejsza, ale zaufała mu bezgranicznie. Wiedziała, że tylko brak wyjaśnień z jego strony może ich od siebie odsunąć, dlatego go unikała, nie chciała z nim rozmawiać. Teraz uważała, że to był błąd, którego już nie naprawi, ale cieszyła się, że teraz rozmawiają. Postanowiła, że od dziś pozwoli mu zawsze dojść do słowa. Spojrzała na jego twarz, wydawał się taki twardy, ale jednocześnie jeden z jego kącików ust podniósł się ku górze. - Zawsze będę ci wierzyć - mężczyzna na to, podniósł drugi kącik, wysyłając jej promienny uśmiech. - Oczywiście jeśli nie będziesz mnie okłamywać - zaśmiała się, a on odpowiedział poważnie:
- Nigdy nie będą ukrywał prawdy, która wpłynie na nas. Bo na przykład sekretów ci nie będę zdradzać - Ola zaśmiała się na to, a Mikołaj jej zawtórował.
- Mikołaj - powiedziała niepewnie, a z jego twarzy zniknął uśmiech, tak jakby ubrał maskę obojętności. - Ja nic nie pamiętam, nie wiem, co tam się wydarzyło.
Białach uśmiechnął się delikatnie, a po chwili niechętnie zaczął opowiadać, co się wydarzyło. Jego przerażenie w głosie w niektórych momentach dziwiło posterunkową, Nie była również świadoma, jak bardzo śmiało zachowywała się wobec niego, ponieważ zataił takie momenty jak pocałunek w szyję. Po kilku minutach skończył, wziął kubek z wodą, który był Oli, i się napił.
- To było moje - uśmiechnęła się. widziała, że mężczyzna nie chce o tym rozmawiać, a ona uzyskała informacje, jakie chciała.
- Nie było podpisane - teatralnie obejrzał kubek. Kobieta uśmiechnęła się szerzej.
- Bo jesteś ślepy - powiedziała, zabrała mu pojemnik z napojem, wzięła marker ze stolika obok i podpisała się swoim imieniem.
- Teraz widzę, młoda.
- Stary capie - zaśmiała się, a ten wyglądał na obrażonego - Kapciu? - poprawiła się, szczerząc zęby.
- Kapciu? Czemu kapciu?
- A czemu capie?
- Dobre pytanie - zaśmiali się wspólnie. Wreszcie normalnie rozmawiali, bez zbędnych kłótni

Parę godzin później
- Co pan tu jeszcze robi? - spytała z pretensjami pielęgniarka. - Miał pan przyjść na chwilę.
- Już idę - policjant wstał, wsunął krzesło i chciał odejść
- Mikołaj - zatrzymał go głos Oli. Spojrzał na nią, a ona rozłożyła ręce. Spojrzał na złą pielęgniarkę, mimo to przybliżył się do niej, usiadł na skraju łóżka i przytulił posterunkową. Poczuł, jak się w niego wtula, a po chwili wstał i musiał się pożegnać.
- Zdrowiej szybko - podniósł kąciki ust i wyszedł.











*Passenger - "Let her go", tłumaczenie z internetu*
Pytania:
1. "Może to jest jej najdurniejsza cecha, a może ta najpiękniejsza, ale ufała mu bezgranicznie." A wy jak sądzicie? Trochę od strony filozoficznej
2. Wreszcie pogodzeni, cieszycie się?
Dzięki wam za te wszystkie wyświetlenia i za komentarze!
I dziękuję ci Marysiu, że mi patrzyłaś na łapy XD Nie no, serio dzięki <3
I muszę was z przykrością powiadomić, że wyjeżdżam, jednak postaram się nie zakłócać regularności dodawania, jednak z nadprogramowym dodawaniem rozdziałów i komentowaniem u was może być gorzej. Więc wiecie...
Pozdrawiam
Nadia

środa, 5 sierpnia 2015

25. Problemy

- Dobra, zbieramy się - krzyknął w stronę Moniki i Krzysztofa, którzy rozmawiali z antyterrorystami. Policjantka dała znać im gestami rak, żeby poczekali. Sprawnie podeszła do Mikołaja, a kiedy stanęła przed nim, podniosła delikatnie głowę, żeby spojrzeć mu prosto w oczy. Jej delikatny, brązowy kolor tęczówek teraz nabrał niemiłego wyrazu, którym dosłownie kobieta mogła porażać. Do tego wszystkiego było widać jej zaciśnięte ręce, a mimika twarzy przyjęła groźny wygląd. Mikołaj zrozumiał, dlaczego boją jej się przestępcy, nie oznaczało to bynajmniej, że się jej przestraszył.
- Ty chyba nie rozumiesz? - Wysyczała, podnosząc poziom agresji wobec niego. - Musimy tu być, dopóki to nie zostanie wyjaśnione.
- To nie nasza robota! - Wykrzyczał, próbując walczyć z prawdą.
- Musimy coś napisać w raportach, nie? Nie powinniśmy zostawiać pustych miejsc - skomentowała, próbując mu wytłumaczyć, że nie mają innego wyjścia, muszą zostać, dopóki odpowiednie służby nie pozwolą im odejść - Jak chcesz, to czekaj, my wszystko wyjaśnimy - powiedziała zrezygnowana, mimo to wiedziała, że policjant na dziś jej już się na to nie nada. - I tak nam mało zostało - próbowała pocieszyć bardziej siebie niż przekonać jego.
Mikołaj zamyślił się, rozważając, czy posłuchać Kownackiej, a ona patrzyła na niego dziwnym wzrokiem. Właśnie zrozumiała, była wręcz pewna, że on kocha Aleksandrę. Zaprzątał nią swoje serce i umysł, mimo, iż czekało go dużo pracy. Widziała jednak, jak próbuje z tym walczyć i wziąć się w garść. Blondynka odwróciła się na pięcie i chciała odejść, jednak poczuła, że ktoś za nią idzie. Odwróciła się i zobaczyła zmarnowaną twarz Mikołaja.
- Pójdę - powiedział zrezygnowany.
- Nie pójdziesz - prawie wykrzyczała, zatrzymując go ruchem ręki. - Czekaj przed radiowozem - ton jej głosu nie wnosił sprzeciwu, a on czuł, że ona robi to dla jego dobra. Spodziewał się tego, że nie do końca jest zdolny do pracy.

Powoli wrócił do radiowozu, spoglądając, jak Monika pewnym krokiem idzie do swojego partnera. Wiedział jedno; ona rzeczywiście jest dobrą policjantką. Widział, jak godzinę temu, a może więcej czasu upłynęło, tego nie wiedział, sierżant była smutna, wręcz załamana, przeładowana równocześnie złością. Ona potrafiła to zamienić na energię, którą wykorzystywała w pracy. Za to Mikołaj nie do końca wiedział, jak jej się to udaje. Musiał jednak wykorzystać te kilka minut, żeby wziąć się w garść. Przecież takim zamartwianiem się nic nie zdziała, nie pomoże jej tym. Przecież Ola leży w szpitalu, pod opieką lekarzy, a najgorsze, co może ją spotkać, to śmierć. Dosyć! Przecież miał tak nie myśleć, lekarzy dowiedzą się, co to za narkotyk i jej pomogą. Poza tym przestępcy raczej nie chcieli jej zabić, raczej otumanić. Jakby chcieli ją pozbawić życia, zastrzeliliby ją, w końcu w pobliżu nikogo nie ma i nie byłoby świadków. A jeżeli jednak chcieliby są to po cichu, to mogliby już to zrobić dawno, na przykład podcinając jej gardło nożem. Na tą myśl przez jego ciało przeszedł dreszcz, był przerażony, że to mogła być prawda. Wyobraził sobie, że Aleksandra leży we krwi, o on dosłownie spóźnił się o parę minut, żeby uratować jej bezcenne życie. Szybko wyrzucił to z głowy, chcąc nie rozpamiętywać przeszłości. To, co najgorsze przeminęło, a teraz musi być lepiej. Po pracy pójdzie, odwiedzi ją i zobaczy ją całą i zdrową. Musi się trzymać tej wersji, przecież Wysocka jest silną kobietą i tak łatwo się nie podda. Ona zawsze była uśmiechnięta, rozśmieszała go. Ostatnie wydarzenia ją przytłoczyły, dlatego tak bardzo cieszył się z jej uśmiechu. Takie pojedyncze gesty napawały go wiarą, że za niedługo powróci do dawnej siebie. Odważna w pracy, jednak umiała dotrzeć do ludzi; przy nim wydawała się twarda i nieugięta, tak najczęściej do niego mówiła, dopóki nie zaczynali rozmowy o jego prywatnym życiu. Wtedy zachowywała się nadzwyczaj delikatnie i ostrożnie, jakby Mikołaj zaraz miał uciec. I tak właśnie było: jedno nieprzemyślane słowo sprawiało, że ten temat się kończył. Mężczyzna nigdy nie lubił zwierzać się z problemów, bo według niego było to równoznaczne z wzięciem pomocy, a przecież sam daje rade. Był pewien, że jeśli sytuacja wymknie się spod kontroli, to wtedy przyjmie wsparcie najbliższych. Ale na przykład teraz dawał radę. To bardziej Ola potrzebowała pomocy, przecież to ona leży w szpitalu i jest nawet możliwość, że w tym momencie walczy o życie.
Mikołaj uświadomił sobie, że wraca do punktu wyjścia. Więc postanowił zająć się czymś innym. Wziął do ręki pałkę i zaczął nią wyrabiać różne „wyczyny”, których nauczył się w podobnych do tego momentach. Wirowanie czarnego przedmiotu pozwoliło mu choć na chwilę zapomnieć i się uspokoić. Wreszcie poczuł, że znowu jest zdolny do pracy. Mógłby znowu pomagać ludziom, to ich uśmiechy i wyrazy wdzięczności są najpiękniejszą zapłatą za tą pracę.

Jego zabawę przerwał Krzysztof, łapiąc go za rękę. Zapała spojrzał na niego, niepewnie się uśmiechając, a aspirant to odwzajemnił.
- Jedziemy? - spytał dość przymilnie, podnosząc jeszcze wyżej swoje kąciki ust.
- Jasne - odpowiedział i przeniósł swój wzrok na Kownacką, której na jego widok również poprawił się humor. Miło było widzieć, że poradził sobie z tym.

Ruszyli na komendę. Wysocki przydzielił ich tylko do tego porwania, więc dziś wyjątkowo wcześniej kończyli. Teraz, jadąc radiowozem, każdy myślał, jak zareagują ich najbliżsi na tak wczesny powrót. No, prawie każdy, a tak właściwie to dwie trzecie z grupy tak myślały. Mikołaj próbował nie myśleć o Oli, nawet przez chwilę udało mu się pomyśleć o córkach, jednak długo to nie trwało. Teraz jego głowę znowu zaprzątała ta niebieskooka kobieta, całe szczęście nie było to tak drastyczne jak wcześniej, więc z tym nie walczył. Postanowił, że po uzupełnieniu papierów odwiedzi ją, albo chociaż pojedzie do szpitala.
Z taką myślą pojechał uzupełniając raporty

14:57, Dom Moniki
Kobieta powoli zbliżała się do mieszkania, niepewnie pokonując kolejne stopnie. Jej mąż powinien być w pracy, no chyba, że się zgodził na tą durną ofertę. Zawsze pracował uczciwie i dużo, nigdy im niczego nie brakowało. Jednak ta oferta, o której ją powiadomił kilka godzin temu, może wszystko przekreślić. Całą ich dobrą opinię. Grażyna, jej matka, zawsze uważała, że rodzina powinna być w komplecie. Kownacka podzielała jej zdanie, ojciec nie powinien wyjeżdżać za granicę. A w ich przypadku to było całkowicie nieodpowiedzialne, Franek jest niepełnosprawny i we dwójkę ledwo dają radę go wychowywać, do tego zaadoptowali go niedawno, więc taka rozłąka na pewno nie wpłynie na nich dobrze. Muszą zbudować rodzinę, zbudować dom. Nie da się go zbudować w tak krótkim czasie. A nawet jeśli chciałoby się, to nie miałby solidnych fundamentów i prędzej czy później zawaliłby się. Rzadko która rodzina wytrzymuje takie rozłąki, a oni jeszcze potrzebują czasu, by nawiązać między sobą odpowiednie więzy. Monika stanęła przed drzwiami, wzięła kilka oddechów i energicznie nacisnęła klamkę. Drzwi były otwarte, co oznaczało obecność głowy rodziny w domu. Weszła, a po domu rozległ się tupot jej obcasów. Nawet ich nie zdjęła, tylko niczym błyskawica poszła do sypialni. Artur pakował ostatnie ubrania do walizki.
- Artur - zaczęła przymilnie, próbując trzymać nerwy na wodzy. Wiedziała, że emocje zbyt wiele tu nie zdziałają, jednak jej mąż był już maksymalnie wkurzony.
- CO? Nie rozumiesz, prawda? Tylko to jest nadzieją, że Franek będzie chodził! Muszę tam jechać i zarobić, te twoje imprezy charytatywne - powiedział kąśliwie, - nic nam nie dały!
- Kochanie...
- Nie kochaniuj mi teraz! - warknął rozzłoszczony.
- Nie uważasz, że przesadzasz? - powiedziała ostrzejszym tonem, tylko w ten sposób jej wysłucha - chcesz zostawić swoją rodzinę dla paru groszy?
- Paru groszy? - powtórzył z sarkazmem, a ona zaczęła sobie zdawać sprawę, jak małe są szanse wybicia mu tego pomysłu z głowy - Kobieto! To kilka razy więcej niż to, co zarabiasz ty!
- A myślałeś, jakim kosztem? - spytała przez łzy, które zaczęły spływać po jej policzku.
- Franek będzie mógł chodzić! - zapiął walizkę i postawił ją na ziemię.
- Artur... Jeszcze jest szansa by się wycofać - załkała, pierwszy raz w życiu targały nią takie emocje. Kownacki zbliżył się do niej, a ona, przestraszona, przywarła do ściany. Spojrzała mu w oczy, nie urzekały już jej tak, jak kiedyś, były teraz pełne złości.
- Nie ma opcji! - wykrzyczał jej w twarz, Monika miała ochotę skulić się i zacząć szlochać na cały dom, jednak to powstrzymała. Nie wydała z siebie żadnego żałosnego dźwięku, tylko po jej policzkach leciały łzy. Mężczyzna nie odstąpił od niej, chociaż widział, ile wywołuje u niej bólu. Sam czuł, jak coś w nim pęka, widząc, jak jego ukochana płacze. Pomimo upływu lat wciąż ją kochał, chociaż czy to możliwe, żeby osobę, którą się kocha tak ranić? - Nawet jeśli - przemówił łagodniejszym tonem, ale wciąż było wyczuć zdenerwowanie - to dla kogo? Przecież Frankowi pomogę, będziecie mieć więcej pieniędzy - zaczął wymieniać pozytywne strony tego, jednak ona mu przerwała.
- Dla mnie - zaszlochała błagalnym tonem. - Ja nie dam rady żyć bez ciebie...
Kownacki chwycił jej głowę w swe dłonie i złożył na jej zimnych ustach gorący pocałunek. Kobieta nie wiedziała, co to oznacza, po prostu cieszyła się chwilą, która jednak trwała bardzo krótko. Szybko odsunął swe rozgrzane wargi od ukochanej, złapał za walizkę i zaczął iść w kierunku wyjścia.
- Artur... - powiedziała niepewnie - ARTUR! - wykrzyczała zdesperowana, w jej głosie nie było rozkazu ani złości, był tylko smutek z błaganiem o pomoc. Mężczyzna przy drzwiach od pokoju odwrócił się na chwilę, dając możliwość jej zobaczyć pojedynczą łzę spływającą po jego policzku. Po chwili jednak odwrócił głowę i szybkim krokiem wyszedł z mieszkania, miał na sobie nawet buty, więc jego wyjście ze środka trwało bardzo krótko. Monika zsunęła się na podłogę i wydała z siebie smutny szloch, który pokazywał, że przegrała tą walkę. Podobno była silna, twarda i zła. Ale to nieprawda. Teraz rozdzierała ją od środka bezsilność, która mimowolnie spływała po jej policzkach... Ujrzała kartkę na łóżku. Przeczytała jej jedyne zdanie na głos.
- Franek jest u mamy - przeczytała niepewnie, a krople łez zmoczyły kartkę. Miała syna przy sobie, ale jej mąż odjechał...
Nigdy nie czuła w sercu takiej pustki...











Hej! Wreszcie przepisałam, mówiłam, że dodam w ciągu tej nocy.
A teraz pytania dla was
1. Co sądzicie o obawach Mikołaja? Są możliwe?
2. Co myślicie o samym Mikołaju? Co oznacza te jego ciągłe myślenie o Oli?
3. Jak odbieracie tą wymianę zdań? Po kogo jesteście stronie? A może rozumiecie obojgu małżonków?
4. "Pomimo upływu lat wciąż ją kochał, chociaż czy to możliwe, żeby osobę, którą się kocha tak ranić?"

Pozdrawiam, dziękuję za waszą obecność
Nadia