niedziela, 28 czerwca 2015

Jednorazówka

Co będzie po 79 odcinku serialu "Policjantki i Policjanci"? Czy coś będzie między Olą i Mikołajem? Co zrobią gangsterzy, żeby zachować to w tajemnicy? Czy posuną się do porwania, co dla nich będzie normą? Jeśli tak, to czy Ola da radę to przetrwać? Czy ktoś jej wtedy pomoże?
Na te pytania odpowiedzi znajdziemy po wakacjach. Ja jednak, jak parę innych osób, postanowiłam napisać opowiadanie dotyczącego tego. Na te pytania znajdziecie tu odpowiedź, w moim wydaniu.
Serdecznie zapraszam, ale od razu ostrzegam, że to opowiadanie do najkrótszych nie należy.




Fragment odcinka:


Aleksandra weszła do domu przeglądając listy, większość z nich to rachunki. Zapaliła jedną ręką światło i spojrzała na kanapę, na której siedział Wasyl. Chciała uciekać, ale Kubeł złapał ją za podbródek, drugą ręką trzymając jej ręce z tyłu. 

- Gdzie? - Z rąk wypadły jej listy, a Kubeł wciąż jej rozkazywał - Siadaj! Siadaj!
- Tatuś? - pokazał jej zdjęcie ojca oprawione w ramkę. Odłożył ją i pokazał jej fotografie - Przyglądaj się! - pokazał je jeszcze raz - Kochaś?
- To nie jest mój kochaś! - powiedziała załamującym się głosem, była blisko płaczu, ale próbowała być twarda.
- Gówno mnie to obchodzi! Dzieci ma? - nie odpowiedziała - Słuchaj, wszyscy pójdą do wora, jeśli nie zaczniesz z nami gadać, rozumiesz?!
- Zwariowaliście, przecież ja jestem z policji! - wyjąkała przestraszona.
- Co ty... Co ty się, kur*a amerykańskich filmów naoglądałaś?! Co ty myślisz, że się zesramy, bo ty jesteś z policji?! - powiedział szyderczo - Dobra, puść ją!
- Czego chcecie? - spytała zapłakanym głosem, poprawiając grzywkę.
- Sytuacja się trochę skomplikowała! Rano, chcieliśmy tylko informacji, teraz chcemy czegoś więcej!
- Co? - spytała i spojrzała na drugiego gangstera.
- No, tak! Dzisiaj wpadło dwóch naszych kolegów, z koksem. Goście, którzy go mieli, byli od was z policji!
- I co? 
- Jak to co? Pomożesz nam ich wyciągnąć z aresztu zanim trafią pod cele!
- Oszalałeś! - odpowiedziała, a Kubeł złapał ją za szyję. Ola zaczęła się kołysać, a strach przenikał przez nią coraz bardziej.
- Oszalejesz, to ty suko jak twój stary będzie leżał na dole z wapnem, a jedyne o czym będziesz marzyć to, to, żeby położyć się koło niego, rozumiesz? - W jej oczach pojawiły się łzy. - Dobra, idziemy! Pamiętaj, co ci mówiłem! - Powiedział Wasyl i wyszli z mieszkania, zostawiając ją samą.



Ola leżała na śnieżnobiałym łóżku. Dlaczego ten Wasyl i Kubeł musieli uczepić się akurat niej? Wiedziała, że to są bezwzględni gangsterzy, jednak dopiero teraz postanowiła coś zrobić. Myśl, że mogą coś zrobić Mikołajowi nie dawała jej spokoju. Jak najprędzej pobiegła po telefon i napisała jego numer, nie miała czasu na szukanie w kontaktach.
- Chwila, dlaczego ja znam jego numer na pamięć? - przeleciało przez jej bladą główkę, lecz już po chwili usłyszała męski głos.
- Halo, Ola? Co się stało? - jego głos drżał, gdyż było już późno, a ona przez to nie mogła normalnie powiedzieć niczego. Więc mówiła powoli smutnym głosem, który z wyrazu na wyraz załamywał się coraz bardziej.
- Mikołaj, ty żyjesz - pociągnęła nosem i kontynuowała - Proszę... Przyjedź do mojego mieszkania...
Mikołaj zabrał kurtkę i wyleciał z mieszkania, nie mówiąc swoim córkom gdzie idzie i za ile wraca.
- Ale Ola, co się stało? Ola? - kobieta nie odzywała się przez moment, by wydusić z siebie
- Wspominałam w pracy - powiedziała i rozłączyła się czując, że zaraz się rozpłacze. Mikołaj był zdezorientowany i przestraszony, ale gnał przed siebie. Od razu na myśl przyszli gangsterzy, a których pytała się właśnie w pracy. Miał jednak nadzieję, że się myli, bo nie chciał, żeby znalazła się w tak dużym niebezpieczeństwie. Nie chciał sobie wyobrażać, co się może stać, jeśli to jednak prawda. Wiedział, że są to bezwzględni bandyci i przed niczym się nie cofną, żeby dopiąć swego. Jego serce biło kilka razy szybciej niż normalnie, przez co napędzało jego nogi. Po chwili myślał już tylko "Dlaczego tak bardzo się o nią boję?". Przez jego głowę przechodziło tylko jedno racjonalne wyjaśnienie, dlaczego martwi się o nią o wiele bardziej niż o córki. Uświadomienie sobie, że ją kocha, wyjaśniło mu wiele w swoim zachowaniu, jednak wiedział, że to uczucie może zniszczyć ich przyjaźń, dlatego postanowił zatrzymać je dla siebie.
Ola z powrotem położyła się na łóżku. Rozmyślała o Mikołaju. Nie wiedziała, co by zrobiła, gdyby coś mu się stało. Ale właściwie dlaczego? Dlaczego pamięta jego numer telefonu, adres i w ogóle większość danych osobowych? Dlaczego tak się o niego martwi? Dlaczego byłaby gotowa oddać za niego życie? Po chwili namysłu zrozumiała, że właśnie z przyjaźni rodzi się prawdziwa miłość oraz, że dowodem miłości jest chęć oddania życia, żeby tej drugiej osobie żyło się lepiej. Przed dowiedzeniem się, że Mikołaj jest w niebezpieczeństwa chciała to skryć, ale teraz nie mogła pozwolić, żeby przez jej głupotę on stracił życie. Kobieta odwróciła się na bok i gorzko zapłakała.
Wtedy Mikołaj podszedł do mieszkania i miał zapukać, gdy usłyszał ten płacz. Poczuł ścisk w okolicach klatki piersiowej i wbiegł do mieszkania.
To co zastał początkowo go przeraziło. Policjantka leżała twarzą do ściany i delikatnie się trzęsła, szlochając, a po chwili leżąc w bezruchu. Wyglądało przerażająco, ale policjantka po prostu przestraszyła się, gdy usłyszała kroki, przez co znieruchomiała. Uspokoiła się kiedy poczuła zapach Mikołaja. Powoli przeniosła nogi na podłogę, podpierając się rękami. Bez wcześniejszych wstępów zaczynała opowiadać, o gangsterach, powiedziała mu również o porannym incydencie. Mikołaj zszokowany tym wszystkim przytulił kobietę i pocałował ją w czoło, a Ola poczuła, jak od miejsca, którego dotknęły usta partnera, rozchodzi się przyjemny dreszcz. Momentalnie zrobiło jej się gorąco, a na usta wkradł się mały uśmiech, który dość szybko zabiła szara rzeczywistość.
- Będzie dobrze. Po prostu ja to wiem. A teraz chodź, jedziemy na komendę, musimy to powiedzieć.
Ola bez słowa wstała i ruszyła do samochodu. Bała się, ale ufała mu.

Po przesłuchaniu 21:26
Kobieta powiedziała wszystko bez owijania w bawełnę. Teraz była w samochodzie i wpatrywała się w Mikołaja.
- Mikołaj, wiem że to dziwnie zabrzmi, ale proszę przenocuj dzisiaj u mnie. Ja się naprawdę boję, nie zniosę tego sama.
- Ale moje córki...
- Podjedziemy, powiesz, weźmiesz piżamę. Proszę, tylko na dzisiaj
- Dobrze - siłował się, żeby ton głosu wskazywał, że jest zawiedziony, choć w głębi duszy był szczęśliwy. Udało mu się, Ola patrząc na niego była zła na swoje tchórzostwo, ale było już za późno na wycofanie się. Po za tym bardzo chciała, by Mikołaj u niej został. Miała nadzieję, że jakoś mu się odwdzięczy, tylko jak? Postanowiła, że zrobi kolację. Po chwili byli pod blokiem Białacha, mężczyzna wszedł do środka, a policjantka postanowiła pójść do pobliskiego sklepu, żeby kupić coś na kolację. Nie powiadomiła go o tym, po prostu wyszła na chwilę z samochodu. Noc, która panowała wszędzie sprawiła, że przeszły ją ciarki. Czuła się obserwowana, ale ignorowała to, wmawiając sobie, że to tylko jej wyobraźnia. Po chwili wyszła ze sklepu i wróciła, całe szczęście przed Mikołajem. Położyła papierową torbę koło nóg, żeby ją schować, nie chciała jej dawać do bagażnika. Policjantowi się przedłużało, więc kobieta zaczęła "przeszukiwać" jego auto. Szybko znalazła fotografię jego rodziny, przyglądała się jego córkom, były takie podobne do niego. Po chwili przeniosła wzrok na Mikołaja. Już wtedy był umięśniony i miał dołeczki w policzkach. Na pierwszy rzut oka był uśmiechnięty, ale Ola patrząc w jego oczu ujrzała smutek. Widząc to pomyślała, że to dobrze, że się rozwiódł. Nie chciała, żeby nadal trwał w małżeństwie, które nie sprawia mu radości. Usłyszawszy trzask zamykanego bagażnika szybko odłożyła zdjęcie i usiadła jak gdyby nigdy nic. Mikołaj spojrzał na wyprostowaną i uśmiechniętą kobietę podejrzliwie, żeby po chwili bez słowa ruszyć z miejsca. Zatonął w myślach, co się kryje za dość nietypową prośbą policjantki. Znał ją i wiedział, że jest odważna, jednocześnie będąc nieśmiałą. Do jego głowy wpadła myśl, że Ola to po prostu zrobiła, żeby spędzić a nim czas. Spojrzał wtedy na posterunkową, która szybko odwróciła głowę. Wpatrywała się w niego, a kiedy to się wydało po prostu odwróciła wzrok. Czemu to zrobiła? Widocznie to, co robiła, uznawała za niestosowne. Czyżby ona TEŻ coś czuła?
Stop.
Nie powinien tak myśleć.
Są tylko przyjaciółmi, tak musi być.
Nie może tego zmienić.

W domu Oli 21:46
Mikołaj został jeszcze wyjąć swoje rzeczy, a Ola już stała przy kuchence. Pewnym ruchem wrzucała na patelnię świeże przyprawy, aby sos wyszedł jeszcze lepszy. Makaron już dochodził, policjantka trochę się zdziwiła, że nie ma jeszcze Mikołaja, więc zmniejszyła temperaturę i podeszła do okna. Wyjrzała za nie, wychylając się niebezpiecznie. Jej tułów był za oknem, a ona tęsknym wzrokiem patrzyła, gdzie się podział jej ukochany. Po chwili skupienia dostrzegła, że nie ma go przy samochodzie. Wyjrzała jeszcze mocniej, żeby zobaczyć, czy przypadkiem nie wchodzi już do klatki, kiedy poczuła czyjeś ręce biodrach. Gwałtownie się odwróciła i odetchnęła z ulgą, trzymał ją Mikołaj. Uśmiechnęła się do niego, a on to odwzajemnił.
- Zamierzałaś wyskoczyć? - spytał z zawadiackim uśmieszkiem.
- Za tobą? Zawsze - odpowiedziała i puściła mu oczko, dopiero po chwili uświadamiając sobie, co wyszło z jej ust. Szybko wyswobodziła się z jego objęć i skierowała się do kuchni, zostawiając go samego.
- Zaraz kolacja - powiedziała i cała zarumieniona schowała się za ścianą. Mikołaj bił się z myślami. Nie do końca wiedział, co to miała oznaczać. Czy powiedziała to pod wpływem emocji, czy może taka jest prawda? Może jednak ta drobna osóbka darzy go jakimś głębszym uczuciem?
Znowu się zapędzał, ale tym razem myślenie o tym sprawiało mu tak dużą przyjemność, że nie potrafił przestawać. Błądził myślami pośród wspomnień z policjantką. Teraz był zadowolony, że kiedy widziała go z Emilią to była zazdrosna. Miał nadzieję, że oznacza to, iż kobieta czuje do niego to samo, co on. Martwił się teraz o jej życie, przeogromnie się bał. Chciał, żeby była bezpieczna koło niego, żeby jej życiu nie zagrażało już niebezpieczeństwo. Momentalnie wyrwał się z myśli, gdyż usłyszał trzask tłuczonego szkła. Poszedł, wręcz pobiegł do kuchni, stojąc po chwili, z przerażeniem w oczach, w drzwiach. Z jego ciała uleciało większość napięcia, gdy zobaczył Olę nad potłuczonymi talerzami, całą i zdrową.
Spojrzała na niego swoim przerażonym spojrzeniem, po chwili szoku kucnęła i rękami zaczęła zbierać potłuczoną porcelanę.
- Ola - popatrzyła na niego swoimi szklistymi oczami, trzymając w rękach większe kawałki talerza. - Zostaw to - nie posłuchała. Przykucnął przy niej i delikatnie wyjął jej to z rąk. - Zostaw i chodź - pomógł jej wstać i zaprowadził ją do salonu, po chwili usadawiając ją na kanapie.
- Przepraszam - wyszeptała
- Nie przepraszaj - powiedział i pocałował ją w czoło, po czym szybko wrócił do kuchni posprzątać i nie dopuścić do spalenia kolacji.
Ola siedziała podpierając się rękami. Potrzebowała chwili, żeby zrozumieć, co się wydarzyło, ale kiedy to zrozumiała, wcale nie poczuła się lepiej. Wcisnęła głowę między poduszki i zaczęła płakać. Mikołaj w mgnieniu oka był w pokoju, niosąc dwa talerze pełne pożywienia. Odłożył na stół i usiadł koło Oli, kładąc rękę na jej plecach.
- Co się stało młoda? - spytał troskliwie i czule.
- Jestem beznadziejna, nic mi nie wychodzi - wydukała
- Ty jesteś beznadziejna? - spytał retorycznie, po chwili śmiejąc się serdecznie z tego, posterunkowa była trochę zdezorientowana - Olu, jesteś najwspanialszą kobietą jaką znam - powiedział, zanim zdążył to przemyśleć. Poczuł, jak Wysocka wtula się w niego, nadal roniąc łzy. Po chwili zaskoczenia przeszedł go przyjemny dreszcz, zachęcający do dalszych działań. Zaczął głaskać ją po plecach i mówił dalej. - To tylko zbity talerz, nic się nie stało. A teraz uśmiechnij się, bo przyodziewając się w uśmiech jesteś najpiękniejsza - kąciki ust kobiety momentalnie podniosły się w górę. Ola spojrzała wdzięcznie na Mikołaja, wycierając z policzków łzy
- Dziękuję
- Po to tu jestem. A teraz siadamy do kolacji. - poszli do stołu, mężczyzna odsunął jej krzesło, by mogła usiąść, nadal kontynuując rozmowę - Jestem pełen podziwu, że zrobiłaś spaghetti w tak krótkim czasie - na twarzy kobiety zagościł uśmiech, a jej oczy wracały do stanu normalności, po łzach już prawie nie było śladu.
- Ma się ten dar - powiedziała i obydwoje zaśmiali się - powinno być zjadliwe, trutka na szczury została w piwnicy - zły humor odszedł w zapomnienie, a dobry nie zamierzał jej opuszczać.
W takiej przyjemnej atmosferze spędzili kolację, a po zjedzeniu posiłku wciąż byli przy stole i rozmawiali. Zegarek wskazywał 1 w nocy. Musieli się ogarnąć i iść spać.
- To ja pójdę pierwsza, a potem ty, dobrze? - spytała się, a mężczyzna pokiwał twierdząco głową. Szybko wzięła ręcznik oraz piżamę z szafy i poszła się myć. Mikołaj w tym czasie do porządku posprzątał okruchy porcelany z kuchni, pozmywał, zdążył nawet pogadać z córkami. Kiedy jego zawodowa partnerka wyszła z łazienki, wziął swoją torbę do łazienki, żeby nie robić zbędnego zamieszania. Ola w tym czasie wyjęła wszystkie koce i kołdry, otulając nimi kanapę. Wyglądało to dość śmiesznie, trochę jak "księżniczka na ziarnku grochu". Dała na to wszystko poduszkę i udała się do swojego pokoju. Czuła się bezpieczna i szczęśliwa, mimo tak ciężkiej sytuacji nie była smutna, obecność tego człowieka pozwoliła jej odetchnąć z ulgą. Nie obawiała się już przestępców, jej serce było zbyt radosne, żeby w ogóle o tym pomyśleć. Znowu miała możliwość spędzenia z nim nocy w jednym mieszkaniu. Niby nic, a ją przyprawiało o szybsze bicie serca.
Ola usłyszała otwieranie drzwi, więc delikatnie wyjrzała z pokoju. Mikołaj patrzył na swe łoże zszokowany, uśmiechając się pod nosem.
- Co za kobieta - wyszeptał. Ola zaczęła cicho podchodzić do jego pleców z zamiarem pocałowania go w policzek, jednak postanowiła wcześniej się zdradzić.
- Dałam tylko tyle, żeby było ci wygodnie - była wystarczająco blisko, więc wychyliła się i przez ramię chciała mu dać tego buziaka, jednak on się odwrócił tak szybko, że nawet nie zdążyła zareagować, pocałowała go w usta. Mikołaj pod wpływem emocji odwzajemnił pocałunek, dopiero po chwili zrozumiał, że był to wypadek. Jednak było już za późno. Ola szybko otrząsnęła się z szoku, gdy zrozumiała, że on to odwzajemnił wpiła się w ciepłe usta ukochanego. Zrozumieli się bez słów, ich najmniejszy pocałunek mówił za nich. Miłość w sekundę wytrysnęła z ich serc, przez co zmniejszyli jeszcze bardziej dystans między sobą. Dłonie mężczyzny błądziły w krótkich włosach kobiety, a ona zarzuciła swoje ręce za jego szyję, jakby nie chciała, żeby choć na chwilę się odsunął. Nie przestając go całować powoli ruszyła w stronę sypialni, czując jak z każdą sekundą zakochuje się od nowa. Pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne, a oni wyrażali w nim wszystkie emocje, które w nich buzowały, od stóp do głów. Wreszcie nie musieli ukrywać swoich uczuć, które dopiero dziś znalazły upust. Jednak ich miłość napotkała problem - drzwi. Ola jednak nie zamierzała przerywać tej chwili, wciąż wpijając się w usta ukochanego zaczęła szybko lecz delikatnie zdejmować rękę z jego szyi, przez co druga też spadła, tylko, że na jego koszulę. Złapała skrawek materiału, czując, że musi coś trzymać. Wolną ręką zaczęła szukać klamki, jednak najmniejszy dotyk Mikołaja sprawiał, że było to niewykonalne, a teraz dotykała go o wiele bardziej i mocniej niż na co dzień. Policjant przesunął swe ręce na jej biodra, ona aż zadrżała. Ostrożnie podniósł ją, delikatnie przyciskając do drzwi, powodując u niej przyjemne mrowienie w okolicach brzucha, a sam był zadowolony z możliwości bezgranicznego obdarzania pocałunkami partnerki. Ola wreszcie otworzyła drzwi, sprawiając, że oboje polecieli na łóżko. Kobieta, leżąc pod mężczyzną znowu wpiła się w jego usta, a on zaczął je coraz łapczywiej odbierać, jakby bał się, że za chwilę to się skończy. Mikołaj nie wiedział, co myśli teraz Ola, ale z jej pocałunków łatwo wyczytał, że jest w nim bezgranicznie zakochana i to od dawna. Jej ręką odpięła już kilka guzików jego koszuli, kiedy on delikatnie złapał ją za nią i, z wielkim trudem pokonując pożądanie, oddalił się od jej ust. Spojrzała na niego swoimi niebieskimi, pełnymi miłości, ale jednocześnie też zdezorientowanymi, oczami.
- Jeszcze to dokończymy. Już późno, śpij dobrze skarbie - powiedział, skradł jej ostatni pocałunek i wstał, zostawiając ją całą zarumienioną. Zegarek wskazywał już 2:32, czyli trwało to bardzo długo, Mikołaj jednak nie poczuł upływającego czasu. Wydawało mu się, że każdy pocałunek trwał tylko chwilę, moment, który zapamięta na zawsze. Jeszcze dzisiejszego ranka wiedział, że zrobiłby dla Oli wszystko, był jej przyjacielem, a dosłownie kilka godzin temu zrozumiał, jak wielkim uczuciem ją darzy. To uczucie rozwijało się w nim od dawna, ale dopiero dzisiaj ujawniło się ze swojej kryjówki. Ciągle błądził myślami wokół wydarzeń, które przed chwilą miały miejsce, będąc coraz bardziej złym na siebie, że to przerwał. Znał jednak Olę i wiedział, że byłby to jej pierwszy raz, a ona na pewno nie chciałaby, żeby to był spontan. Trochę był na siebie zły, że wziął akurat piżamę, która jest rozpinana na guziki. Może gdyby wziął normalną, to nie zaszłoby to tak daleko i nie musiałby wytężać wszystkich sił, żeby się od niej odsunąć, i może by tak bardzo tego nie przeżywał. Położył się na łóżku i próbował zasnąć.
Ola opierała się o ścianę. Ciągle była w szoku po tych wszystkich wydarzeniach. Wpatrywała się w drzwi, mając nadzieję, że Mikołaj zaraz wróci. Była w pełni świadoma co robi; chciała zasnąć i obudzić się w jego ramionach. Kochała go, a po tej pięknej scenie zrozumiała, że on odwzajemnia te uczucia. Może rzeczywiście było za późno na takie igraszki, w końcu jutro muszą iść do pracy. Kobieta po chwili takich przemyśleń zdecydowała, że się położy, w końcu, gdyby miał wrócić, to już wróciłby. Sprawnie poprawiła piżamę i ułożyła się na wielkim łóżku.

5:27
Mikołaj otworzył oczy i spojrzał zaskoczony na zegarek. Nie czuł zmęczenia, coś po prostu kazało mu się obudzić, więc wstał i rozciągnął się, przy akompaniamencie strzelania kości. Przez chwilę wydawało mu się, że to wszystko to był jeden wielki, piękny sen. Rozejrzał się wokół i zrozumiał, że nadal przebywa u posterunkowej. Na paluszkach poszedł do jej pokoju. Na skutek wcześniejszych wydarzeń jedna z poduszek wciąż leżała na podłodze. Podniósł ją i dał niedaleko głowy Oli, gdyż ona leżała na innej. Kobieta wtulała się w kołdrę, a na jej twarzy gościł błogi uśmiech, widocznie śniło jej się coś przyjemnego. Mikołaj uśmiechnął się na ten widok, już chciał wychodzić, kiedy usłyszał swoje imię.
- Mikołaj - powiedziała cicho i niewyraźnie. Odwrócił się w jej stronę, ciągle miała zamknięte oczy. Przybliżył się do jej posłania, a na jej twarzy dojrzał grymas smutku i przerażenia. Przykucnął przy niej i pogłaskał ją po głowie. Zbliżył się do jej policzka i pocałował ją, po chwili mówiąc:
- Jestem przy tobie, wszystko będzie dobrze - Kobieta na skutek tych działań uspokoiła się, a na jej twarzy znowu zagościł uśmiech.
- Kocham cię - szepnęła tak samo niewyraźnie, a Mikołaj poczuł przyjemne ciepło w środku.
Mężczyzna ostatni raz dotknął jej miękkich włosów i wstał, patrząc jak kobieta przyciska do siebie kołdrę. Mógł tylko przypuszczać, że w jej śnie to on jest tym "biednym człowiekiem, którego dusi". Tak szczerze to byłby z tego bardzo zadowolony.
Policjant poszedł do kuchni, żeby nalać sobie szklankę wody. Usłyszał wtedy, że ktoś coś robi przy zamku od drzwi. Pomyślał, że to ten sąsiad, co "lubi popić", który znowu pomylił mieszkania. Jednak po chwili usłyszał, że otwierają się na oścież. Było to jednak stosunkowo ciche, widocznie ci ludzie nie chcieli, żeby ktoś wiedział, że są w środku. Mikołaj szybko sięgnął po komórkę i wysłał wiadomość do Jacka, który funkcjonował w tym momencie jako dyżurny.
"W domu Oli są jacyś włamywacze. Podaję adres: *********. Nie dzwoń, bo odkryją, że ktoś jeszcze tu jest"
Mikołaj wyjrzał zza jasnopomarańczowej ściany i przypatrzył się im. Było ich dwóch, więc raczej da radę sam przeciwko nim, a Ola pewnie mu pomoże, jak się obudzi. Chciał już wyjść ze swojej kryjówki, kiedy oni wyjęli broń. Musiał się powstrzymać, uświadomił sobie, jak to może się skończyć. Wyjął telefon i napisał kolejnego SMSa
"Mają broń"
Wysłał i włożył telefon do kieszeni. Znowu delikatnie się wychylił. Przestępcy zapalili światło - to był Wasyl i Kubeł. Aspirantowi przyśpieszyło tętno, chciał coś zrobić, ale nie mógł. Modlił się, żeby Wysocka przeżyła ich wizytę, został na miejscu i nasłuchiwał.
- Wstawaj księżniczko - powiedzieli szyderczo i szturchnęli ją w bok, po czym wymierzyli w nią bronią. Ola rozciągnęła się uśmiechnięta, jeszcze nie była niczego świadoma, nie rozpoznała głosu gangsterów.
- O, widzę, że komuś dopisuje humorek - Dopiero teraz rozpoznała ten głos, spojrzała na nich przerażona i natychmiast podciągnęła kołdrę, która zakrywała całe ciało, oprócz głowy. Była ubrana, ale jej piżama była dość krótka.
- Nie no, widzę, że ktoś tu się wstydzi - powiedział Wasyl, a Kubeł uśmiechnął się i zrzucił z niej kołdrę. Kobieta nerwowo przybliżyła się do ściany.
- Przy nas nie masz się czego bać, no chyba, że nas - powiedział szyderczo doświadczony gangster. Mikołaj się wściekł, ale nie mógł nic zrobić. Trzymał się stołu, żeby przypadkiem nie wybiec do nich. - A teraz chodź lala! - dodał grożąc jej bronią.
- Ale dlaczego, przecież ja miałam się dopiero wywiązać z umowy! - powiedziała śmiało, chociaż była przerażona tą sytuacją.
- Ta, jasne! Trzeba była nas nie sprzedawać na psiarnie! A teraz poczujesz nasz gniew - przyłożył jej broń do głowy - No chodź!
Ola wstała, jej ręce się trzęsły, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Widząc to Kubeł pomógł jej wstać, wywołując u niej odruchy wymiotne. Wyrwała się z jego objęć, wiedząc, że tego człowieka nie stać na ani odrobinę człowieczeństwa. Robił to dla własnych korzyści, żeby zaskrabić jej zaufanie, ale ona doskonale znała te zagrywki. Mieli już wychodzić, ale Wasyl kazał jeszcze Oli założyć kurtkę, żeby nie wyglądało to zbyt podejrzanie. Wtedy zobaczyła Mikołaja, który ruchami rąk próbował ją uspokoić. Uśmiechnęła się blado do niego, żeby po chwili ruszyć za nimi.
Policjant zabrał z mieszkania kluczyki do samochodu i wybiegł za nimi, śledząc ich. Kiedy zobaczył, że już jadą, poleciał jak szalony do auta. Dwa razu próbował ruszyć, a emocje ani trochę nie pomagały. Dopiero za trzecim razem mu się udało, wyłączył światło i ruszył w odpowiedniej odległości za nimi. Całe szczęście była to biała furgonetka, która była doskonale widoczna w blasku księżyca. Była zima, ale całe szczęście nie było śniegu, który na pewno maskowałby przestępców. Po kilku minutach śledzenia ich odezwał się jego telefon.
- Halo!? - odebrał zdenerwowany. To była Monika.
- Halo, Mikołaj? Przyjechaliśmy na to zgłoszenie, ale mieszkanie jest puste.
- Wiem, bo ją porwali! - powiedział zdenerwowany, a jego rozmówczynię zamurowało. - To Wasyl i Kubeł, pewnie ich znasz. Teraz śledze tych gnojów, zadzwonię do ciebie później i powiem, gdzie się zatrzymali, a teraz zabezpiecz mieszkanie! - wykrzyczał zdenerwowany do słuchawki i rozłączył się. Po dwudziestu minutach dojechali na jakieś odludzie, tylko był jeden zniszczony budynek. Mikołaj stanął parenaście metrów od nich, żeby go nie zauważyli. Zadzwonił do Moniki.
- Halo, Monika?
- No, jestem, mieszkanie zabezpieczone. A ty gdzie jesteś?
- Jestem niedaleko ulicy *******, tutaj jest taki opuszczony budynek. Przyślił antyterrorystów, ja nie mam czasu.
- Mikołaj! - Wykrzyczała - Nie wchódź tam! Słyszysz?
- Ale... - powiedział zdezorientowany
- Nie ma żadnego "ale"! Czekaj na antyterrorystów!
- Dobra - powiedział zły i rozłączył się. Wiedział, że Monika ma rację, żeby tam nie wchodzić, w końcu w żaden sposób jej nie pomoże. Mimo to ciągnęło go do środka, wiedział, do czego zdolni są przestępcy, a myśl, że od nich zależy życie Oli, przyprawiało go o dreszcze. Mimo to cicho podszedł do ściany budynku, żeby nasłuchiwać, czy przypadkiem nie słychać strzału.

Tymczasem, W środku budynku
Ola była na celowniku przestępców, dlatego szła najspokojniej, jak tylko mogła. Ufała Mikołajowi, wierzyła, że ją uratuje.
- Dobra, zajmij się nią, idę do zielonego, tylko pamiętaj o czym gadaliśmy - powiedział i wyszedł. Nie mógł za sobą nic zamknąć, bo nie było drzwi. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Wyglądało na opuszczone, nie było w nim nic, co jest używane na co dzień; zauważyła tylko mały kominek, który był rozpalony od jakiegoś czasu. Ściany nie były niczym pokryte, było widać cegły, z którego budynek został zbudowany, a na suficie rzażyła się żarówka. Spojrzała na człowieka, który stał obok niej, celując do niej z broni.
- Ściąganij tą kurtkę. - powiedział przyjemnym głosem, a Ola zawahała się. Widząc jednak broń posłusznie ją zdjęła. - Przecież jest ciepło - przybliżył się do źródła ciepła, robiąc coś przy nim, a potem wziął składane krzesło, które stało za kominkiem. Postawił je na środku pokoju i pokazał jej gestem rąk, że ma usiąść. Policjantka zrobiła to powoli, czuła, jak z każdą sekundą jest coraz bardziej przerażona. Kubeł odłożył broń na kominek - Porozmawiajmy przyjemniej. Po co się denerwować?
- Czego chcecie? - spytała naiwnie.
- Czego chcemy? - powtórzył i zaśmiał się, w ciągu paru sekund zbliżył się do jej krzesła, będąc blisko jej twarzy. Kobieta czuła jego oddech i coraz bardziej się bała. - Powiedz mi, kto nie uwolnił nasz kolegów? Kto zgłosił to wszystko na psiarnie - mówił to z takim gniewem, że Ola w akcie desperacji odepchnęła go i chciała uciekać, jednak on złapał ją za ręke i zatrzymał ją, popychając na ścianę. - Co uciekasz?
- Bo jesteście bez serca! - wymsknęło się jej, a mężczyzna był widocznie zdenerwowany
- My? Przecież pomagamy naszym kolegom! - powiedział szyderczo
- Idiota - nie zdążyła ugryść się w język, a zirytowany gangster uderzył ją w twarz, aż krzyknęła.
- Nie przeginaj - powiedział ostro, a ona czując, że to jej koniec, postanowiła umrzeć z honorem.
- Właśnie potwierdziłeś moją teorię - mężczyzna się wściekł, uderzył ją kilka razy w brzuch, żeby poczuła, co to znaczy przeciwstawić się im. Po jej policzku zaczęła spływać coraz większa ilość łez, dlatego zamknęła oczy. Przestępca odszedł od niej, jednak ona czuła zbyt upokorzona, żeby wstać z miejsca. Usłyszała jednak, że ktoś uderza o ścianę. Otworzyła oczy i zobaczyła Mikołaja, który okładał pięściami gangstera. Ola szybko podbiegła do policjanta i odsunęła go od pobitego, żeby się w niego wtulić.
- Dziękuję - wyszeptała, a Białach podał jej kurtkę z ziemi. Kobieta ucieszyła się, bo w pokoju, pomimo kominka, było chłodno. Zarzuciła mu ręce na szyję i zaczęła całować. Mężczyzna początkowo opierał się, chciał uciekać jak najszybciej się dało, jednak po chwili zatopił się w gorących ustach ukochanej. Przysunął ją bliżej, jednak wciąż nie zapominał, gdzie się znajdują, jednak kobieta sprawiała, że przestał zwracać na to uwagę. Oddawał każdy pocałunek z taką samą namiejętnością, dopóki nie usłyszał czyjegoś chrząknięcia. Oboje oderwali się od siebie i spojrzeli w tamtą stronę, Wasyl pomagał stać lekko zakrwawionemu koledze. Mikołaj instyntkownie schował za siebie Olę, stojąc z nimi twarzą w twarz. Wasyl wyciągnął pistolet.
- A miałem dla ciebie Olu taki fajny burdel na wschodzie, ale ty znowu nas okłamałaś. Podobno to nie jest twój kochaś, tak? Jak zwykle kłamiesz! - powiedział i zaśmiał się. Mikołaj chciał go wyśmiać, gdyż widział dużą grupę antyterrorystów, zbliżającą się do nich żwawo, jednak powstrzymał się. - Teraz pora zapłacić za grzechy! - wymierzył w nich bronią, jednak on sam poczuł zimny pistolet przyłożony do skroni. Antyterroryści, wkorzystując chwilę jego zdezorientowania, wtrącili mu broń z ręki. Gangsterzy podnieśli ręce, a policjanci ich wyprowadzili. Po tym do pokoju wszedł patrol 06.
- Mikołaj, nic ci nie jest - odetchnęła z ulgą Monika - Ale gdzie Ola? - obejrzała się dookoła, jednak nie ujrzała, że policjantka ukrywa się za nim. Ola cichutkim i smutnym głosem szepnęła
- Proszę, niech Krzysiek wyjdzie
Krzysztof spojrzał zdezorientowany na Monikę, jednak ona tylko pokiwała głową na znak, że ma opuścić pokój. Mikołaj wskazał gestem, gdzie jest Wysocka. Sierżant zaczęła powoli podchodzić.
- Olu, już Krzysztofa nie ma, co się stało? - obeszła aspiranta i zobaczyła, jak o jego plecy opiera się przestraszoną ciemnowłosa. Stała w kurtce, a spod niej wystawał malutki kawałek spodenek. Mikołaj odwrócił się do partnerki, a ona się w niego wtuliła.
- Te gnoje ją chciały wywieźć za granicę - powiedział, a kobieta zaczęła płakać i szlochać w jego ramionach. Monika spojrzała na nią, współczuła jej, nie wiedziała, co przeżyła, ale rzeczywiście teraz wyglądała strasznie.
- Dacie radę złożyć zeznania? - spytała delikatnie.
- Tak - niebieskooka wyprzedziła mężczyznę w odpowiedzi.
- Dobrze, zawieziemy was. Tak przy okazji, Olu, w bagażniku mam dresy, więc jeśli byś chciała...
- Bardzo chętnie, dziękuję Monika - powiedziała i słabo uśmiechnęła się do niej. Ola ubrała tylko spodnie, a bluzką zadowoliła się własną, od piżamy.

Na komendzie
Ola była na przesłuchaniu. Cudem wywalczyła przesłuchanie razem z Mikołajem, ale teraz wtulała się w niego i z płaczem opowiadała, co się stało. Potem przyszła pora na Mikołaja. Ola uważnie go słuchała i w każdym słowie dostrzegała, jak bardzo się o nią bał. Najuważniej słuchała moment, kiedy ona niemal nie została zgwałcona
- Kazałaś mi czekać, ale coś mi kazało wejść. Musiałem się mocno opierać. Całe moje ciało mnie tam ciągnęło, ale nie ulegałem. Dopiero ten krzyk sprawił, że wyrwałem się ze swoich własnych objęć. Strach zaczął napędzać mnie do działania, mimo to potrzebowałem trochę czasu, żeby odnaleźć odpowiedni pokój, byłem na odpowiednim piętrze, ale ten - odkaszlnął - ją ogłuszył, więc nie wiedziałem do końca, gdzie mam iść. W końcu posłuchałem serca i trafiłem na odpowiednie drzwi. Kiedy widziałem, jak ją uderza w brzuch, coś we mnie pękło. Rzuciłem nim o ścianę, parę razy uderzyłem, żeby go ogłuszyć. Potem poszedłem sprawdzić, co z Olą. Przytuliłem ją na pocieszenie i znowu zjawili się oni. Wtedy chcieli nas zabić, ale całe szczęście przyszliście wy.
- Dziękujemy - powiedzieli razem, Wysocka z Białachem.
- Od tego jesteśmy. A na dzisiaj jesteście wolni. Odwieźć was?
- Mam samochód, Krzysiek nim prowadził nawet, bo ja siedziałem przy Oli - szturchnął ją, a ona się uśmiechnęła.
- A no tak. To cześć.
- Do widzenia - pożegnała się nieśmiało posterunkowa, a Mikołaj odsunął jej krzesło i pomogł wstać - jutro ci oddam ten dres.
- Nie oddawaj, najlepiej go spal, bo i tak będzie mi o najgorszym przypominał - Dziewczyny uśmiechnęła się w swoją stronę.
Ola złapała Mikołaja za rękę i wyszli z komendy.
- Mikołaj, dziękuję ci...
- Cichutko, nie masz za co, za bardzo cię kocham, żebym mógł cię zostawić.
- Ja też cię kocham - powiedziała i pocałowała go w usta. Odwzajemnił pocałunek, po chwili biorąc ją na ręce. - Będziemy na zawsze razem?
- Póki śmierć nas nie rozłączy - powiedział i obdarował jej usta jeszcze jednym pocałunkiem.

The End







Od autorki:

Pracowałam nad tym kilka dni, dlatego mam nadzieję, że wam się spodoba. Naprawdę ciężko mi się to pisało, a przy niektórych momentach chciałam przestać. Jednak pisałam dalej, dla was. Jestem świadoma, że jest możliwość kontynuowania tego, jednak mam pomysł na swoje opowiadanie, a to tylko taki dodatek.
Proszę o nie kopiowanie go bez mojej zgody, gdyż będę musiała wyciągnąć z tego konsekwencje. Dziękuję.
Mój blog ma ostatnio bardzo wiele wyświetleń, ostatnio nawet wbiło mi 200 komentarzy! Dlatego serdecznie pozdrawiam Patrycję Kociaczek, która właśnie skomentowała jako 200. Dziękuję :D
Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytelników
Nadia

wtorek, 23 czerwca 2015

18. Pożegnanie...?

Pokój przesłuchań
- Dobrze, zaczynamy przesłuchanie - powiedział Mikołaj i uśmiechnął się delikatnie do Oli. Po chwili wziął czarny długopis i zaczął wypisywać jej wszystkie dane, ale Emilia nie zamierzała milczeć podczas przesłuchania.
- Podaj swoje dane - powiedziała, mimo iż widziała, że Mikołaj już prawie wszystko wypisał. Chciała, żeby Wysocka poczuła, że policjantowi na niej nie zależy. Nie za bardzo jej się to udało, gdyż niebieskooka wyciągnęła dowód i podsunęła go do mundurowego, który po chwili oderwał się od pisania, nawet nie spoglądając na dokument tożsamości.
- Więc, czy wiesz, kto to zrobił? - Mikołaj musiał zadać to pytanie, mimo, że doskonale znał na nie odpowiedź. Ola pokiwała twierdząco głową, a na samo wspomnienie tego człowieka jej oczy zaszły łzami. 
- Szymon Napierski - mówiła prawie nie słyszalnie, ale Mikołaj wszystko doskonale słyszał. 
- Skąd go znasz? - spytała długowłosa.
- Spotkałam się z nim raz, więc bez problemu rozpoznałam jego twarz.
- Co się wydarzyło przed naszym przybyciem, oraz czy podejrzany próbował się z tobą skontaktować później?
- Podejrzewany - poprawiła go Emilia, ignorując ich zabójczy wzrok. Miała nadzieję, że Wysocka zaraz się zezłości tak mocno, że powie coś, co ją pogrąży, jednak nie było to takie proste. Policjanci powrócili do rozmowy znowu wpatrując się wzajemnie w swoje oczy, co doprowadzało Drawską do szaleństwa. Chciała to przerwać, ale jej wszystkie metody nie dawały rezultatów, na które oczekiwała.
- Przed przybyciem siedziałam w domu, a Szymon, najprawdopodobniej pod wpływem narkotyków, zapukał. Otworzyłam mu i zaprosiłam do środka.
- Zaprosiłaś człowieka pod wpływem? - Docięła Emilia.
- Tak jak już , wcześniej go poznałam, zachowywał się inaczej niż wczoraj. Był miły, kulturalny, romantyczny - zaczęła wymieniać, ale Mikołaj jej przerwał, co bardzo ucieszyło Emilię. Wzięła to za przejaw niechęci wobec niej, jednak po chwili zrozumiała prawdziwy powód.
- To nie jest nam potrzebne. - Mikołaj nie chciał wysłuchiwać świetnych opowiadań o damskim bokserze, inaczej go nie umiał nazwać. Nie chodziło tu tylko o jego wieloletnie doświadczenie, lecz w grę wchodził jeszcze inny czynnik. Nie umiał słuchać, jak Ola wypowiada się tak o innym mężczyźnie. Próbował powstrzymać wszystkie negatywne emocje, które kazały mu później przerwać, ale nie potrafił. Zbytnio zależało mu na tej kobiecie, za bardzo ją kochał, żeby przyjąć do wiadomości, że może się spóźnić. Że pewnego dnia może jej nie być. Że wreszcie odważy się jej powiedzieć, co czuje, a ona odejdzie i powie, że jest już za późno.
- I wtedy przyjechaliście wy - skończyła Ola, a Mikołaj dopiero teraz wyrwał się zw swoich myśli. Popatrzył na jej smutną minę, chciał sobie przypomnieć, co mówiła, ale nie potrafił. Zbyt daleko odpłynął w krainę fantazji. Całe szczęście, uratował go dyżurny.
- Mikołaj, komendant cię wzywa - powiedział krótko i zwięźle, nawet nie upewniając się, czy ktoś w ogóle jest po drugiej stronie.
- Przyjąłem - odpowiedział i wstał - Emilia dokończ i spisz wszystko - aspirant wyszedł zostawiając żądną zemsty Emilię samą z poszkodowaną. Spisała wszystko i zaczęła drążyć dziurę w całym.
- Więc, wspominałaś, że na początku rozmawialiście. O czym była dokładnie ta rozmowa?
- Głównie ja mówiłam, opowiadałam o swoich problemach - Emilia uśmiechnęła się kpiąco.
- Pewnie kogoś serduszko bolało, że Mikołaj tego kogoś nie kocha - zaśmiała się szyderczo, a Ola posmutniała jeszcze bardziej. Chciała się stawić, ale nie mogła, bo wiedziała, że ma rację. - Jakbyś chciała wiedzieć, to wczoraj całowaliśmy się, a on cały czas mi powtarza, że mnie kocha. 
- Nie prawda, on tylko cię przenocował?
- Tylko? - znowu się zaśmiała, próbując jej udowodnić, jakie bzdury mówi. - No to Mikuś wymyślił - specjalnie zdrobniła jego imię, próbując ją przekonać, że tylko ją kocha. Udało jej się. Do oczu posterunkowej napływało coraz więcej łez. - Po za tym wspominał, że chce to zachować w tajemnicy przed tobą, bo jeszcze znowu byś go namawiała, że jestem nieodpowiednią osobą.
- Ja to rozumiem, nic takiego nie mówiłabym - wydusiła z siebie, ledwo powstrzymując łzy. 
- Wiesz, to jego decyzja, on zna ciebie lepiej niż ja. Przecież ja cię nawet nie znam, mamy na różne godziny pracy. Ja mam zwykle na popołudnia, a ty pewnie zawsze nocki masz, ciekawe co wtedy robisz - zaśmiała się z niej, a Ola wręcz musiała na to odpowiedzieć. To już nie była prawda, a ona nie pozwoli się obrażać.
- Tak się składa, że mam patrole na ósmą, a zwykle idę drogą przez park, którą dochodzę na komendę w kilkanaście minut, dlatego po prostu z domu wychodzę wcześniej. Jakbym chciała, to wychodziłabym później i jechała autobusem, ale tak się składa, że nie chce mieć takiej linii jak ty - pokazała na szczupłą sylwetkę Emilii, jednak wiedziała, że kobieta posiada delikatne kompleksy.
- Jak śmiesz! - wykrzyknęła zdenerwowana
- To chyba wszystko, dziękuję pani sierżant - powiedziała i energicznym ruchem wstała, zakładając jednocześnie na ramię torebkę i pomachała Emilii, która wydawała się spokojna.
- Cześć! - powiedziała i po chwili dodała cicho, ale jednak tak, żeby usłyszała - pewnie zaraz przyjdzie Mikołaj i wynagrodzi mi to wszystko.
Ola wybiegła z pokoju, po drodze natykając się na Mikołaja.
- Hej, twój ojciec mnie pytał o ciebie, powiedziałem, że jak skończymy to do niego pójdziesz - chciała go wyminąć, ale on złapał ją za rękę i zatrzymał - Co się stało? - spytał widząc jej zdenerwowanie.
- Nic, lepiej idź do swojej Emilii. A, przez resztę wolnego czasu nie odzywaj się do mnie - wyrwała się z jego uścisku
- Ale Ola...
- Widzimy się w pracy - odpowiedziała sucho, chociaż taki ton głosu bardzo wiele ją kosztował. Zostawiła go samego, a on po chwili wszedł do Emilia, która jak gdyby nigdy nic siedziała przy biurku i wypełniała papiery.
- Nie pytaj, była taka, od kiedy wyszedłeś - odpowiedziała przeczuwając jego zamiary, a on poszedł do pokoju obok, złapał się za głowę i próbował wymyślić, czym zdenerwował Olę. Uwierzył Emilii, że ona też nie ma pojęcia, co się stało.

Pokój komendanta
- Tato, już mi się nie chce tego powtarzać, wszystko jest na papierze.
- Ale powiedz córciu, kto to był? - Mówiąc to złapał ją za ręce.
- Szymon Napierski... - Szepnęła, a do jej oczu naleciały łzy - Przepraszam tato, porozmawiamy potem - powiedziała i wybiegła z pokoju. Wojciech wiedział, że wiele to kosztuje Olę, więc pozwolił jej uciec. Z dnia na dzień coraz bardziej dostrzegał, że nie zna jej jak dawniej i, że już nie ma na nią tak wielkiego wpływu jak kiedyś. Każdego dnia odsuwali się od siebie, budowali barierę, którą tak bardzo próbował kiedyś zburzyć. Jednak teraz nie czuł tak wielkiej potrzeby zniszczenia tego. Aleksandra była dorosła, a jego miejsce przejął inny mężczyzna. Musiał się z tym pogodzić.
Komendant wieczorem odwiedził córkę i pomagał jej znosić tak ciężkie chwile. Co chwilę do Oli dzwonił telefon, ale ona go wyłączyła pod pretekstem spędzenia czasu z ojcem, który praktycznie był dość mały. Kiedy wyszedł, Ola wzięła i włączyła telefon. Mikołaj, mogła się domyślić.
- Halo, Olu?
- Witam. Proszę mnie nie prześladować, gdyż jestem gotowa to zgłosić. Mogę wytrzymać z tobą dzień w pracy, ale przestań do mnie wydzwaniać - powiedziała z krzykiem i rozłączyła się.
Mikołaj spełnił jej prośbę. Mimo to Ola, czując, że musi z nim chociaż trochę pogadać, wzięła kartkę papieru i napisała do niego list, po czym szybko go schowała z powrotem, nie mając już potrzeby porozmawiania z nim. Postanowiła, że pozbędzie się tej chorej miłości do niego.
I tak minęły wszystkie dni, aż do dnia, kiedy wracali na służbę.
Nie pamiętam zbyt wiele z dzisiejszego dnia. Tak dawno nie widziałem Oli, że nie mogłem się na niczym skupić. Raz nawet odwiedziła mnie Emilia, ale ja szybko ją zbyłem. Ciągle wpatrywałem się w partnerkę, ale ona to ignorowała. Cały czas rozmawialiśmy o prowadzonych sprawach, zero prywaty. Uśmiechała się co chwilę, ale ja wiem, że to było sztuczne. Tylko raz posłała mi szczery uśmiech. Nigdy wcześniej tak się nie zachowywała. Muszę coś z tym zrobić. Właśnie skończyliśmy służbę, a ja wchodzę do pokoju. Niestety, nigdzie jej nie widzę. W szafce nie ma jej rzeczy, a na wieszaku jej ubrań. Muszę jej dzisiaj powiedzieć, co do niej czuję, to moja ostatnia szansa. Wybiegam z komendy, boję się, że zaraz potknę się o swoje nogi. Rozglądam się: wśród ciepłych barw jesieni dostrzegam ubraną na niebiesko osóbkę. To ona. Podbiegam do niej i łapię ją za rękę, odwracając ją do siebie. Teraz nie może uciec.
- Mikołaj? Co chcesz?
- Muszę ci wreszcie to powiedzieć. Kocham cię - dziwię się, z jaką łatwością to mówię, ale to chyba najwyższa pora na powiedzenie tego głośno. W jej oczach nie dostrzegam nic, poza smutkiem.
- Tak? To gdzie ty byłeś, gdy ja kochałam ciebie? - pyta z wyrzutem, a po jej policzku spływa pojedyncza łza. - Idzie twoja ukochana - dodaje smutna, a ja oglądam się za siebie. Na moje ramię rękę kładzie Emilka, całuje mnie po policzku i macha na pożegnanie Oli. Chcę zatrzymać ukochaną, odwracam się w jej stronę, ale jej już nie ma. Jakby się rozpłynęła...







Witam czytelników! Chciałam tą jednorazówkę dać z okazji 7000 wyświetleń, ale już jest ponad! Postaram się go dodać w tym tygodniu, ale nie obraźcie się, jeśli wyjdzie później. Przygotowania pełną parą!
A co do rozdziału, końcówka została dość dziwnie napisana, gdyż jest tam inny narrator (tym narratorem jest Mikołaj, jeśli ktoś się nie zorientował), dlatego też jest to wyróżnione. A, tak, żebyście nie zabijali mnie, to końcówkę wymyśliłam dzięki Marysi Przybyszewskiej! Pozdrawiam Marysiu :D
A teraz jedno pytanie do was: jak myślicie, co dalej?
Pozdrawiam wszystkich czytelników!
Nadia

wtorek, 16 czerwca 2015

17. Wizyta

Po służbie
- Cześć Mikołaj – powiedziała Emilia i chciała dać mu buziaka, ale ten się odsunął.
- Lepiej już idź – powiedział oschle a ona niechętnie opuściła pokój. Spojrzał jeszcze za nią, żeby upewnić się, że odeszła. Szybko wziął swoje rzeczy i kiedy zobaczył, że kobieta już odjechała, wybiegł z budynku, wcześniej biorąc torbę z szafki.

Szpital, 20:32
Mikołaj wszedł do sali z torbą, w której były owoce i ukryte słodycze. Zobaczył siedzącą na łóżku szpitalnym skuloną dziewczynę, która bezmyślnie wpatrywała się w księżyc za oknem. Nie musiał się domyślać, co myśli, gdyż już po chwili zaczęła swoją przemowę. Potrzebowała się komuś wygadać, więc Mikołaj usiadł i jej słuchał.
- Kiedy Julia umarła, myślałam, że gorzej być nie może. Byłam załamana, bo, mimo, że znałam ją tak krótko, bardzo polubiłam tą dziewczynkę – wytarła jedną z łez, która spływała jej po policzku. Jednak nie przestawała mówić – Była jeszcze niedojrzała, z kimkolwiek mnie zobaczyła łączyła mnie z nim – zaśmiała się gorzko. – Mimo to umiała pocieszać, rozweselać i podnosić na duchu. Kiedy ją zobaczyłam całą we krwi, coś we mnie umarło. Mała cząstka mnie, którą zdążyła zająć nastolatka. Nie wiem jak bym sobie poradziła bez ciebie – przez jej twarz przeszedł krótki uśmiech. – Jednak w liście, który przy niej znaleźliśmy, kazała mi być szczęśliwą przy człowieku, kto mnie kocha. Kilka dni przed śmiercią rozmawialiśmy o Szymonie – Mikołaj był zaniepokojony tą informacją, co zresztą dał po sobie poznać – Tak, o tym Szymonie mówię, podejrzanym o bójki. Miałam jego numer. Postanowiłam spełnić życzenie Julii i się z nim spotkać. Był miły, troskliwy, pomagał mi się uśmiechać. Na pierwszy rzut oka był naprawdę dobrym człowiekiem. Ale potem – Oli zaczęły napływać łzy na same wspomnienia dzisiejszych wydarzeń. Mikołaj bez słowa przysiadł się do niej i objął ramieniem, a ona, wreszcie czując się bezpieczna, zaczęła opowiadać załamującym się głosem, co było dalej. – Ale kiedy dowiedział się, że kocham kogoś innego, to znaczy go nie kocham – poprawiła się szybko – wpadł w jakiś szał. Powiedział, że miałam go kochać i wtedy się zaczęło. Na początku mnie ogłuszył, ale chciał, żebym cierpiała – nie wytrzymała, zaczęła płakać, a on bez słowa przytulił ją mocniej. Płakała przez kilka minut, nie umiejąc tego opanować. On tylko patrzył na nią, cały czas tuląc ją, wyobrażając sobie, co musiała przeżywać. Tak bardzo żałował, że wtedy nie było go przy niej. Chciałby być przy niej i ją obronić. Z zamyśleń wyrwał go jej głos – Mikołaj… - spytała niepewnie
- Słucham?
- Mogę cię o coś spytać?
- Jasne.
- Czy coś – zawahała się, trochę peszyła ją taka bliskość z przyjacielem, ale nie chciała jej za żadne skarbu przerywać – cię łączy z Emilią? – Mikołaj nie spodziewał się takiego pytania. Nie wiedział, co odpowiedzieć, nie chciał okłamywać Oli, ale też nie chciał jej mówić wszystkiego.
- Czemu pytasz? – odparł sucho, ale policjantka, pomimo półmroku, widziała, jak się zdenerwował tym pytaniem
- Ja byłam dzisiaj rano pod twoim blokiem – powiedziała niepewnie, widząc zakłopotanie Białacha.
- Ja… Po prostu ją przenocowałem – powiedział po chwili namysłu, ale widział, że niebieskooka nie uwierzyła mu do końca – Wczoraj zaprosiła mnie do kina, a widząc, jak jej na tym zależy, zgodziłem się. Potem weszła na kolację i poprosiła mnie, żebym ją przenocował. Jako, że już nie mieszkam z żoną, o czym pewnie wiesz, to się zgodziłem. – „Czyli nie jest z żoną” –  przeszło przez jej bladą główkę.
- Ale… - nie zdążyła dokończyć, bo jej Mikołaj przerwał.
- Ale nie jesteśmy razem – powiedział i przytulił ją mocniej. Ona znowu poczuła się nie komfortowo, jakby mówił „Nie zdradziłbym cię”, a nawet nie są razem. Po chwili spojrzeli w swoje oczy, a ich bliskość przestała jej przeszkadzać. Ola powoli przybliżyła się do twarzy Mikołaja, patrząc w jego, wydawałoby się, bezdenne tęczówki. Dojrzała w nich początkowo miłość, którą rozkoszowała się. Widząc po chwili jego zawahanie, zrezygnowała ze swe planu i dała mu całusa w policzek.
- Dziękuję – wyszeptała mu do ucha, wciąż się do niego przytulając. Odsunęła się i znowu spojrzała w jego oczy, jednak nie chcąc znowu dopuścić do krępującej sytuacji spojrzała na pielęgniarkę, która akurat przechodziła niedaleko. Kiedy z powrotem przeniosła wzrok na policjanta, siedział on już trochę dalej od niej, uniemożliwiając jej jakiekolwiek działania. Ucieszyła się, wiedząc, że nie będzie już wywoływać u niego negatywnych uczuć.
Mikołaj widząc zamiary Oli, niezmiernie się ucieszył, jednak przypominając sobie sytuację z Emilią, na jego twarz po prostu wkradło się zawahanie. Kobieta widząc to dała mu buziaka w policzek. Mężczyzna nie wiedział, czy chciała to zrobić od początku, czy może to przez jego zachowanie. Miał jednak nadzieję, że to jednak ta pierwsza opcja i, że nie zepsuł tej szansy, biorąc pod uwagę drugą opcję.
- A co jest w torbie? – spytała, próbując zmienić temat. Udało jej się.
- Trochę dobroci dla Ciebie – powiedział i uśmiechnął się.
Następną godzinę spędzili na rozmowach o głupotach, tematy same im się nasuwały na języki. Grali nawet w łapki, Ola wygrała.
- Powinieneś już iść. Odwiedź córki – powiedziała czule, przerywając ich rozmowę. On tylko się uśmiechnął, dał jej buziaka w policzek i wyszedł, zostawiając Olę trzymającą się za policzek.
Policjantka położyła się i rozpłynęła się w myślach. Mimo, że nie pocałowała Mikołaja, czuła przyjemne ciepło w środku, myśląc chociażby o ich przytuleniu. Była zadowolona, że Mikołaj, kiedy byli jeszcze w jej mieszkaniu, nie zamęczał jej pytaniami typu „kto to zrobił” jak i z tego, że mężczyzna nie zezłościł się na nią, kiedy odmówiła podróży karetką. Był bardzo wyrozumiały, taki, jakiego go znała i kochała.

Następny dzień, 9:35
Ola miała wychodzić ze szpitala na własne żądanie, jednak pomyślała, że skoro ma jechać na komendę, to dlaczego nie zadzwonić do Mikołaja? Wyciągnęła telefon i wybrała numer partnera.
- Halo, Mikołaj? – spytała, gdy odebrał.
- Ola? Cześć, jak się czujesz?
- Dobrze, co robisz?
- Jak na razie cisza, spokój. A co?
- Bo jestem w szpitalu i chciałabym pojechać na komendę, i zgłosić pobicie.
- Jasne, zaraz będziemy – Ola odłożyła telefon, jednak się nie rozłączyła. Usłyszała głosy, więc przyłożyła słuchawkę do ucha i zamarła.
- Znowu lecisz do swojej kochanki jak na skrzydłach? – Spytała kąśliwie Emilia.
- Przestań, wiesz, że to nie moja kochanka. – Ola słysząc to wiedziała, że nie może mieć mu tego za złe, jednak, mimo to, bolało.
- Jasne. Poza tym dalej będziesz udawał, że nic się nie stało? Jestem pewna, że się ucieszyłeś, kiedy ją zobaczyłeś we krwi, bo kochasz mnie, to ze mną się całowałeś, nie z nią! – Ola słysząc to natychmiast się rozłączyła i usiadła zapłakana na łóżko. Emilia i Mikołaj rozmawiali dalej, jednak niebieskooka nie słyszała tego.
- PRZESTAŃ – wykrzyczał zdenerwowany – Jesteś bezczelna! Po pierwsze: Ola jest moją przyjaciółką i nie cieszyłem się, kiedy ją zobaczyłem w takim stanie. Wręcz to mnie bolało. Po drugie: Przestań wygadywać o „nas”, bo nie ma żadnych NAS! – Wykrzyczał zły, a zdezorientowana kobieta nie raczyła się obdarzyć go nawet swoim spojrzeniem. W napiętej atmosferze dojechali do szpitala, a Ola czekała smutna przed budynkiem. Wsiadła do samochodu i bezmyślnie patrzyła się w okno.

Komenda 10:13
Na korytarzu Ola spotkała ojca. Ten zaniemówił na jej widok. Od razu w oczy rzuciły mu się bandaże na rękach i opatrunki na twarzy.
- Córeczko? Co się stało? – spytał po chwili przejęty.
- Tato… Nic takiego, później się z raportu dowiesz – powiedziała i już była w uścisku ojca.
- Ale jak się czujesz?
- Dobrze, ale chyba krew ze mnie wyciskasz – mówiła, ledwo łapiąc oddech. Wojciech puścił ją, a ona odetchnęła z ulgą – idę na przesłuchanie, odwiedź mnie po pracy, dobrze?
- Dobrze córeczko, idź.






I jak? Ostatnio naczytałam się romansów, nawet nie wiecie, jak mnie korciło, żeby ich teraz połączyć. Ale udało mi się powstrzymać. 
Mam jeszcze do was pytanie. Otóż ostatniego czasu mam bardzo dużo wyświetleń, i chciałabym to w jakiś sposób „uczcić”. Mam już pewien pomysł. otóż chcę napisać tzw. oneshota, lub, prościej, jednorazówkę, która byłaby kontynuacją do przedostatniego (79) odcinka serialu. Byłaby ona jednorazowa i nie miałaby wpływu na teraz prowadzoną historię. Chcielibyście przeczytać takie coś? 
Pozdrawiam
Nadia

wtorek, 9 czerwca 2015

16. Pomogę Ci

Ola leżała pod ścianą otumaniona. Wiedziała, że Szymona już nie ma, co ją uspokoiło, adrenalina opadała. Niestety z każdą chwilą ból był coraz silniejszy, a ona poczuła smak krwi na języku. Ból przeszywał jej ciało, ale ona się nie poddawała, powoli i ostrożnie podniosła rękę, żeby po chwili wesprzeć się na niej i usiąść opierając się o ścianę. Otworzyła niepewnie oczy, zrobiła to bardzo opornie. Rozejrzała się wokół. Na podłodze było mnóstwo krwi, tak jak na jej ciele. Od tego widoku zatrzęsła się, była przerażona. Czuła, jak z każdą chwilą ucieka z niej siła, jak staje się coraz słabsza. Przeczuwała, że to ostatni moment, w których może zawalczyć o swoje życie. Chciała krzyknąć, ale nie umiała. Nie mogła zawołać o pomoc. Wiedziała, że to są jej ostatnie chwile życia, ale po prostu nie mogła. Tak bardzo chciała, żeby był przy niej jej ojciec, który tak się ostatnio o nią martwił. Nie chciała sobie wyobrażać, co będzie czuł, gdy przyjdzie ją odwiedzić i zastanie ją martwą; zdawała sobie sprawę, że jako jedyny będzie o niej pamiętał. Może nie jako jedyny, jest jeszcze Mikołaj, który tak ją zranił. Mężczyzna był jej szczerym i oddanym przyjacielem, nie ważne, że miał inną. Straciła szanse na bycie z nim w związku, ale on nadal pozostał jej przyjacielem. Nigdy go nie zrani specjalnie, tak samo on. Cała ta sytuacja nie miała zranić Oli, kobieta była świadoma tego. Nie zamierzała wypominać mu tego. Gdyby on wiedział, co się teraz dzieje, na pewno nie pozwoliłby jej cierpieć.
- Gdyby wiedział... - wyszeptała, a jej oczy zaszkliły się. Po chwili podniosła wzrok i spojrzała na stół. Jej źrenice powiększyły się a na usta wkradł się kilkusekundowy uśmiech. Mimo coraz gorszego samopoczucia spróbowała wstać. Stanęła na jedną nogą, co wywołało skurcz, jednak po chwili dostawiła drugą, nie zwracając na to uwagi. Niestety plan zakończył się niepowodzeniem, upadła na podłogę i poczuła jeszcze ostrzejszy ból. Podniosła głowę w górę, widząc, że jest blisko postanowiła, że się nie podda. Zaczęła się czołgać pomimo bólu, pozostawiając czerwone ślady. Kiedy dotarła, wyprężyła się z całych sił i dosięgnęła telefonu. Oparła się o kanapę i wybrała ostatni numer, który próbował się z nią połączyć. Modliła się, żeby ten ktoś odebrał. Kiedy usłyszała głos Mikołaja, zamarła.
- Halo, Ola? Dzwoniłem, czemu nie odbierałaś. Ola? Jesteś? - Policjant był mocno zdenerwowany, odebrał na głośnomówiącym, gdyż prowadził - Jestem w pracy, nie rób sobie żartów.
Ola po chwili otrząsnęła się, ból sprowadził ją do rzeczywistości.
- Mikołaj - powiedziała Ola słabym i zapłakanym głosem. Mężczyzna mocno się przestraszył.
- Co się stało? Ola? - spytał, ale nie uzyskał odpowiedzi. - Gdzie jesteś?
- W domu - odpowiedziała i rozpłakała się do słuchawki, dodając po chwili wśród szlochu - Pomóż mi, błagam. 
Mikołaj zareagował błyskawicznie, zawiadomił dyżurnego, że jadą do mieszkania Oli, podając jej współrzędne. Nie zwracał uwagi na morderczy wzrok Emilii, która odezwała się, gdy mieli naprawdę dużą prędkość:
- Do każdego tak gnasz na zawołanie?
- Tak - Odpowiedział zły na nią - I nawet nie zaczynaj ze swoją gadką. - spojrzał na nią i zauważył, że była tak samo zła jak on. Chciała już coś powiedzieć, ale nie pozwolił jej - Jedziemy tam na sygnale, więc mogę jechać szybciej. Weź tego nie komentuj.
Mikołaj był zły niedawną sytuacją z Emilką, do tego jeszcze dochodzi niepewność, co zastanie w mieszkaniu Oli. Wychodziła z tego mieszanka wybuchowa, policjant nie chciał okazywać słabości, przez co przybrał maskę gniewu i niezadowolenia. Po dosłownie 5 minutach byli na miejscu. Mikołaj wbiegł do klatki, a Emilia niechętnie podreptała za nim, robiła to wolniej. 
- Pośpiesz się! - powiedział i dotarł do drzwi. Krew na klamce zdenerwowała go jeszcze mocniej, wyjął i odbezpieczył pistolet, Emilia postąpiła tak samo. Założył jeszcze szybko rękawiczki i otworzył drzwi, otwierając je na oścież. Pierwsze, co zobaczył, to pozrzucane ubrania z wieszaków. Ominął je i podążał dalej korytarzem, po chwili wchodząc do łazienki. Czysto. Szedł dalej i wtedy spostrzegł zakrwawioną podłogę i ścianę. Przyśpieszył krok i ruchem ręki kazał Emilii sprawdzić sypialnię, a sam ruszył w kierunku salonu. Po chwili minął ścianę i zobaczył przerażającą prawdę - Ola leżała zakrwawiona koło kanapy. Szybko sprawdził, czy nikogo nie ma w kuchni i podszedł do Oli, przystawiając palce do szyi. Czuł puls. Kobieta była bardzo blada, jednak otworzyła oczy.
- Mikołaj...
- Cichutko, nie mów nic - powiedział troskliwie, po czym powstał i zawołał - Emilia! Przynieś bandaże z szafki w łazience, a ja wezwę karetkę! - rozkazał i wykonał swoje zadanie. Znowu przykucnął koło Oli. Kobieta próbowała wejść na kanapę, wykorzystując resztkę sił. Mężczyzna znał ją i wiedział, że nie odpuści, więc bez słowa przeniósł ją na kanapę. Teraz dopiero dostrzegł jej całe poranione ciało, siniaki miała na całym ciele, krew również miała wszędzie, najwięcej leciało jej z brzucha, jednak nogi i ręce próbowały mu dorównać; jej twarz wyglądała naprawdę strasznie, nie tryskała tą radością co zwykle, była przecięta wzdłuż policzka i posiadała siniak pod okiem. Mikołaj dopiero wtedy zrozumiał, jak bardzo lubi jej uśmiech. Jej przerażona i blada twarz napawała go ogromnym lękiem o życie kobiety oraz złością na człowieka, który jej to zrobił. Emilia przyniosła wszystkie bandaże i gazy, które znalazła. Mikołaj podniósł jej koszulkę i sprawnie okrył go warstwą gazy, bo potem owinąć to bandażem. Emilia patrzyła na to zła, ale nie odzywała się. Policjant już obandażował jej ręce, więc zabrał się za nogi Oli, gdy usłyszał jej cichy głos:
- Nie chcę, karetki, dam radę.
Emilia zagotowała się w sobie, widząc jej nieodpowiedzialne zachowanie. Chciała się odezwać, ale Mikołaj przeczuł jej zamiar i ją uprzedził:
- Emilia idź przepytać sąsiadów, może coś widzieli - powiedział to tak stanowczo, że kobieta nawet nie pomyślała o odmowie. Posłusznie wyszła. Mikołaj skończył bandażować jej ostatnią nogę, przez co odczuł ulgę. Miał nadzieję, że ona również czuje ulgę. Znów przykucnął przy policjantce i złapał ją za rękę.
- Olu, te bandaże nic tu nie poradzą na dłuższą metę. Potrzebujesz fachowej pomocy lekarskiej - powiedział troskliwym tonem, ani przez chwilę nie był na nią zły.
- Ale ja nie jestem słaba - powiedziała ze łzami w oczach.
- Szpital nie jest oznaką słabości. Oznaką słabości jest odrzucenie pomocy, gdy się jej naprawdę potrzebuje - na te słowa Ola rozpłakała się.
- Ale to moja wina - wydusiła z siebie.
- To na pewno nie twoja wina - powiedział uspokajającym głosem. - Nie wiem do końca, co tu się stało, ale jestem pewna, że to nie twoja wina.
- Ale ja nie chcę - nadal płakała.
- Zrób to dla mnie - powiedział błagalnie - to naprawdę żaden wstyd.
- No dobrze - szepnęła i spojrzała w jego oczy pełne troski i żalu. Ścisnęła jego rękę mocniej - Dziękuję.
Mikołaj odpowiedział jej delikatnym uśmiechem, a ona z powrotem położyła głowę na kanapie i wpatrywała się w sufit.

Tymczasem, na klatce.
Emilia była bardzo zła na Mikołaja. Chwilę temu się całowali a on już jest przy innej. Nie rozumiała, co on widział w tej zakrwawionej lasce. Nie było jej żal Oli, uważała, że robi to specjalnie, żeby zbliżyć się do Mikołaja.
- Najlepiej by było, gdyby zdechła - powiedziała i weszła na piętro wyżej.
Na framudze jednych z drzwi była krew. Emilia zapukała pewnie.
- Słucham? - Spytała szatynka bardzo pewna siebie.
- Sierżant Emilia Drawska.
- Krystyna Zawada, słucham?
- Jestem tu w sprawie sąsiadki z dołu, słyszała pani może coś? - powiedziała beznamiętnie.
- Nie - odpowiedziała szybko i krótko.
- A ta krew? - Pokazała na framugę. Kobieta tylko stanęła jak wryta. - Jest u pani sprawca? - kobieta opuściła głowę i pomachała twierdząco głową. Czuła, że jest na przegranej pozycji. Emilia uśmiechnęła się i wyciągnęła chusteczkę, zmazując krew - Nikt nie musi wiedzieć - Wrzuciła chusteczkę do jej mieszkania, Zawada spojrzała na nią i zrozumiała, że ma przed sobą sojusznika. Uśmiechnęła się gdy zrozumiała, że wszystko idzie po jej myśli
- Chce pani wejść?
- Nie dziękuję, pewnie pani słyszy sygnał karetki, nie mogą mnie zobaczyć, ale proszę - podała jej wizytówkę z numer telefonu - niech pani zadzwoni dziś wieczorem. A teraz niech pani nie wychodzi za bardzo z domu, bo tu się zaraz będzie roić od policji. I proszę zmazać wszystkie ślady w domu - powiedziała stanowczo i wróciła na dół.
Kobieta uśmiechnęła się i wróciła do domu, zamykając je na klucz. Szymon stał na środku pokoju, formalności były za nimi.
- A więc teraz, panie Napierski, skoro już wiesz, że mojej rodziny tu już nie ma, to może ci wyjaśnię, dlaczego. Otóż to wszystko zaplanowała Ola - podsycała w nim nienawiść - wmawiała mojej córce, że jej nie kocham, a później sprawiła, że ta dziewczynka się zabiła. Chcę zemsty, tak samo jak ty. Ale teraz mamy ważniejsze sprawy na głowie - podeszła do szafki i wyjęła z niej ubrania - musimy zatuszować przestępstwo. Chodź za mną - kobieta poszła do łazienki i położyła ubrania na pralce - Masz się dokładnie wymyć z krwi, a twoje zabrudzone ubrania wrzuć do umywalki, ja się resztą później zajmę - powiedziała i wyszła zamykając za nim drzwi. - A! I jeszcze jedno. Dzisiaj nie wychodzisz dzisiaj z mojego domu.
Powiedziała i oddaliła się od łazienki.
Tymczasem, na dole
Emilia wsiadła do radiowozu, w którym czekał Mikołaj.
- Co tak długo?
- Wykonywałam powierzone mi zadanie - odpowiedziała i uśmiechnęła się nieszczerze.
- Musimy jechać do szpitala.
- Przestań. Ofiara - Mikołaj spojrzał na nią zły, że tak mówiła o Oli, ale ona się tym nie przejęła - jest na pewno wymęczona, być może straci przytomność. Nie warto, po za tym już skończyliśmy patrol a ja nie mam zamiaru brać nadgodzin - Ostatnie zdanie powiedziała chamsko. Mikołaj wiedział, że ona ma sporo racji, więc posłusznie pojechał na komendę. Był nawet zadowolony z faktu, że będzie mógł pogadać z Olą bez udziału Emilki.






A dzisiaj tytuł dwuznaczny, bo oznacza pomoc Emilia - Szymonowi i Mikołaj - Oli.
I jak rozdział? Były emocje? Nie mogę się doczekać waszych opinii. Plus pozdrawiam serdecznie Amelkę, która też prowadzi bloga, którego pewnie znacie!
Pozdrawiam czytelników
Nadia


Ps. Powodzenia na sprawdzianie Ruda :) Trochę późno, ale zawsze jest :)

wtorek, 2 czerwca 2015

15. To boli

Mikołaj podczas pocałunku czuł się bardzo nieswojo, od bardzo dawna nikt go nie całował, a Emilia była jego przyjaciółką. Już po kilku sekundach napełniła go złość i oderwał się od policjantki. 
- Co ty wyprawiasz? - spytał zdenerwowany
- Myślałam...
- Źle myślałaś - nawet nie dał jej dokończyć - Wczoraj był fajny, koleżeński wypad, żadna randka. - Powiedział i wziął głęboki oddech. - Boże, Emilia - powiedział i wysiadł z radiowozu, żeby pooddychać świeżym powietrzem. Emilia po chwili dołączyła do niego ze skruszoną miną, w środku była przeszczęśliwa, ale też wiedziała, że postąpiła nieodpowiednio. Białach miał ukrytą głowę w dłoniach, jednak gdy zobaczył ją stanął normalnie.
- Przepraszam cię Mikołaj. Ja naprawdę... - Mikołaj znowu jej przerwał.
- Dobrze, nie drążmy tematu. Tylko obiecaj, że nigdy tego nie powtórzysz.
- Obiecuję - Mikołaj wsiadł do radiowozu, a ona cicho dodała - Obiecuję, że nigdy cię pierwsza nie pocałuje, ale ja nie odbieram ci tego prawa. - Po tych słowach, których nikt nie usłyszał, wróciła na swoje miejsce. Mikołaj się do niej nie odzywał, a dla niej to nie była wielka udręka, gdyż powracała pamięcią do pocałunku. Wciąż czuła jego smak ust i zamierzała się tym rozkoszować przez długi czas, bo samo wspomnienie sprawiało, że w jej sercu pojawiało się dziwne szczęście. Nie było to typowe szczęście do takich sytuacji, czuła tylko szczęście takie samo, jak przy wygraniu nagrody.

Tymczasem, mieszkanie Oli.
Aleksandra była załamana porannym odkryciem. Nie rozumiała, co kieruje policjantem. W końcu wrócił do byłej żony, czy teraz ją zdradza? Mógł ją zostawić, ale jeśli tak jest, to dlaczego jej tego nie powiedział? Ola po długich rozmyślaniach na temat aspiranta i jego charakteru wyciągnęła parę wniosków. Pierwszy był taki, że Mikołaj nigdy nie zdradzi kobiety, z którą jest. Dlatego drugi nasuwał się już sam: Białach już nie jest z żoną. Trzeci dotyczył już Emilii: Mikołaj musiał ją kochać już dawno, on nie zakochuje się w kilka dni. Zanim się oświadczył Kamili musiał ją dobrze poznać, trwało to około roku. Zrozumienie tej prawdy było dla niej bardzo przykre, bo w sercu mężczyzny jest miejsce na tylko jedną kobietę, którą się kocha szczerze. U Mikołaja to miejsce jest już zajęte. Już było za późno na próby odzyskania go.
- Spóźniłam się - Ola leżała teraz na łóżku, całe uczucia nagromadzone przez ten dzień wreszcie wybuchły, nie były ograniczane jak wcześniej. Policjantka schowała głowę w poduszkę i zawyła żałośnie. Nie powstrzymywała łez, które gromadziły się w poduszce. Nie przejmowała się teraz niczym, czy ją ktoś usłyszy, czy zobaczy, posterunkowa po prostu chciała pozbyć się wszystkich emocji. Chyba jednak nie było jej to pisane. Ktoś zapukał do drzwi. Mikołaj jeszcze pracował, to nie mógł być on ani Wojciech. Wysocka nie chciała otwierać, jednak pukanie stawało się coraz agresywniejsze. Wytarła pospiesznie łzy, poprawiła ubranie i poszła otworzyć. Przed drzwiami stał Szymon. Zachowywał się dziwnie i głośno, dlatego Ola wpuściła go do środka. Usiadła żałośnie na kanapie i czekała, aż mężczyzna coś powie. Ruchy Napierskiego były gwałtowne i nieprzemyślane, dlatego kobieta zaczęła podejrzewać, że coś brał, on się domyślił jej podejrzeń, jednak milczał na ten temat. Widząc jej łzy od razu stwierdził, że to przez niego, przez co uśmiechnął się pod nosem.
- Co się stało? - spytał pod przykrywką troskliwości.
- Człowiek, którego kocham, kogoś ma - Szymon przewrócił oczami, przecież nikogo nie ma, jednak nie przerywał policjantce. - Widział go dzisiaj rano z inną - niezła aluzja, przecież był sam - On naprawdę kogoś ma, całowali się. Już nie ma dla mnie miejsca w sercu Mikołaja.
Kiedy Szymon usłyszał to imię popadł w ogromną złość. Cały czas myślał, że Ola go kocha i to o nim mówi, jednak się mylił. Już chciał ją zacząć przepraszać, że wziął narkotyki i wytłumaczyć jej przyczyny tego czynu, ale teraz ten stan tylko utwierdził go w przekonaniu, że musi się zemścić. Powoli podchodził do policjantki mówiąc: 
- Czyli sprawiłaś, że pokochałem cię, kiedy ty kochałaś innego? - jego słowa były przepełnione nienawiścią. Ola spojrzała przerażona w jego oczy, wstała, żeby mu się przeciwstawić, jednak nie miała siły, żeby cokolwiek powiedzieć. - Więc to prawda? Widzę, że go kochasz - w jego oczach wygasł ostatni promyk nadziei - Miałaś kochać mnie! - Szymon wpadł w szał, uderzył Olę w brzuch. Ona zgięła się w pół, więc uderzył ją pięścią w twarz, przez co padła na ziemię. Złapał ją za ręce tak mocno, że mógłby je wyrwać, przez co zostawił siniaki, żeby po chwili przycisnąć ją do ściany. Po jej twarzy spływała krew, policzek miała rozcięty, usta miała sine, w jej oczach było widać strach. Złapał ją za szyję, przez co ledwo łapała oddech. - Żałuj - powiedział i uderzył ją jeszcze kilka razy w brzuch, potem kopał ją po całym ciele. Nogi, ręce, klatka piersiowa, a nawet głowa - wszystko było w krwi. Dokończył mocnym uderzeniem w twarz, jednak ono tylko zamroczyła policjantkę, co dało efekt, na jaki oczekiwał Szymon - cierpiała. 

Wybiegł z mieszkania z krwią na rękach, jednak w pewnym stopniu opanowany. Usłyszał głosy przed klatką, przez co zatrzymał się skołowany. Wszystko mogło wyjść na jaw. Jednak poczuł, że ktoś go ciągnie za rękę na górę, do mieszkania. Nie sprzeciwiał się, bo wyczuł w tajemniczej szatynce swojego sprzymierzeńca.





Nie mam czasu na pisanie, już jutro przedstawienie :)
Jednak proszę, kolejny rozdział. Sądzę, że następny już będzie dłuższy. Czekam na wasze opinie.
Nadia