Co będzie po 79 odcinku serialu "Policjantki i Policjanci"? Czy coś będzie między Olą i Mikołajem? Co zrobią gangsterzy, żeby zachować to w tajemnicy? Czy posuną się do porwania, co dla nich będzie normą? Jeśli tak, to czy Ola da radę to przetrwać? Czy ktoś jej wtedy pomoże?
Na te pytania odpowiedzi znajdziemy po wakacjach. Ja jednak, jak parę innych osób, postanowiłam napisać opowiadanie dotyczącego tego. Na te pytania znajdziecie tu odpowiedź, w moim wydaniu.
Serdecznie zapraszam, ale od razu ostrzegam, że to opowiadanie do najkrótszych nie należy.
Fragment odcinka:
Aleksandra weszła do domu przeglądając listy, większość z nich to rachunki. Zapaliła jedną ręką światło i spojrzała na kanapę, na której siedział Wasyl. Chciała uciekać, ale Kubeł złapał ją za podbródek, drugą ręką trzymając jej ręce z tyłu.
- Gdzie? - Z rąk wypadły jej listy, a Kubeł wciąż jej rozkazywał - Siadaj! Siadaj!
- Tatuś? - pokazał jej zdjęcie ojca oprawione w ramkę. Odłożył ją i pokazał jej fotografie - Przyglądaj się! - pokazał je jeszcze raz - Kochaś?
- To nie jest mój kochaś! - powiedziała załamującym się głosem, była blisko płaczu, ale próbowała być twarda.
- Gówno mnie to obchodzi! Dzieci ma? - nie odpowiedziała - Słuchaj, wszyscy pójdą do wora, jeśli nie zaczniesz z nami gadać, rozumiesz?!
- Zwariowaliście, przecież ja jestem z policji! - wyjąkała przestraszona.
- Co ty... Co ty się, kur*a amerykańskich filmów naoglądałaś?! Co ty myślisz, że się zesramy, bo ty jesteś z policji?! - powiedział szyderczo - Dobra, puść ją!
- Czego chcecie? - spytała zapłakanym głosem, poprawiając grzywkę.
- Sytuacja się trochę skomplikowała! Rano, chcieliśmy tylko informacji, teraz chcemy czegoś więcej!
- Co? - spytała i spojrzała na drugiego gangstera.
- No, tak! Dzisiaj wpadło dwóch naszych kolegów, z koksem. Goście, którzy go mieli, byli od was z policji!
- I co?
- Jak to co? Pomożesz nam ich wyciągnąć z aresztu zanim trafią pod cele!
- Oszalałeś! - odpowiedziała, a Kubeł złapał ją za szyję. Ola zaczęła się kołysać, a strach przenikał przez nią coraz bardziej.
- Oszalejesz, to ty suko jak twój stary będzie leżał na dole z wapnem, a jedyne o czym będziesz marzyć to, to, żeby położyć się koło niego, rozumiesz? - W jej oczach pojawiły się łzy. - Dobra, idziemy! Pamiętaj, co ci mówiłem! - Powiedział Wasyl i wyszli z mieszkania, zostawiając ją samą.
Ola leżała na śnieżnobiałym łóżku. Dlaczego ten Wasyl i Kubeł musieli uczepić się akurat niej? Wiedziała, że to są bezwzględni gangsterzy, jednak dopiero teraz postanowiła coś zrobić. Myśl, że mogą coś zrobić Mikołajowi nie dawała jej spokoju. Jak najprędzej pobiegła po telefon i napisała jego numer, nie miała czasu na szukanie w kontaktach.
- Chwila, dlaczego ja znam jego numer na pamięć? - przeleciało przez jej bladą główkę, lecz już po chwili usłyszała męski głos.
- Halo, Ola? Co się stało? - jego głos drżał, gdyż było już późno, a ona przez to nie mogła normalnie powiedzieć niczego. Więc mówiła powoli smutnym głosem, który z wyrazu na wyraz załamywał się coraz bardziej.
- Mikołaj, ty żyjesz - pociągnęła nosem i kontynuowała - Proszę... Przyjedź do mojego mieszkania...
Mikołaj zabrał kurtkę i wyleciał z mieszkania, nie mówiąc swoim córkom gdzie idzie i za ile wraca.
- Ale Ola, co się stało? Ola? - kobieta nie odzywała się przez moment, by wydusić z siebie
- Wspominałam w pracy - powiedziała i rozłączyła się czując, że zaraz się rozpłacze. Mikołaj był zdezorientowany i przestraszony, ale gnał przed siebie. Od razu na myśl przyszli gangsterzy, a których pytała się właśnie w pracy. Miał jednak nadzieję, że się myli, bo nie chciał, żeby znalazła się w tak dużym niebezpieczeństwie. Nie chciał sobie wyobrażać, co się może stać, jeśli to jednak prawda. Wiedział, że są to bezwzględni bandyci i przed niczym się nie cofną, żeby dopiąć swego. Jego serce biło kilka razy szybciej niż normalnie, przez co napędzało jego nogi. Po chwili myślał już tylko "Dlaczego tak bardzo się o nią boję?". Przez jego głowę przechodziło tylko jedno racjonalne wyjaśnienie, dlaczego martwi się o nią o wiele bardziej niż o córki. Uświadomienie sobie, że ją kocha, wyjaśniło mu wiele w swoim zachowaniu, jednak wiedział, że to uczucie może zniszczyć ich przyjaźń, dlatego postanowił zatrzymać je dla siebie.
Ola z powrotem położyła się na łóżku. Rozmyślała o Mikołaju. Nie wiedziała, co by zrobiła, gdyby coś mu się stało. Ale właściwie dlaczego? Dlaczego pamięta jego numer telefonu, adres i w ogóle większość danych osobowych? Dlaczego tak się o niego martwi? Dlaczego byłaby gotowa oddać za niego życie? Po chwili namysłu zrozumiała, że właśnie z przyjaźni rodzi się prawdziwa miłość oraz, że dowodem miłości jest chęć oddania życia, żeby tej drugiej osobie żyło się lepiej. Przed dowiedzeniem się, że Mikołaj jest w niebezpieczeństwa chciała to skryć, ale teraz nie mogła pozwolić, żeby przez jej głupotę on stracił życie. Kobieta odwróciła się na bok i gorzko zapłakała.
Wtedy Mikołaj podszedł do mieszkania i miał zapukać, gdy usłyszał ten płacz. Poczuł ścisk w okolicach klatki piersiowej i wbiegł do mieszkania.
To co zastał początkowo go przeraziło. Policjantka leżała twarzą do ściany i delikatnie się trzęsła, szlochając, a po chwili leżąc w bezruchu. Wyglądało przerażająco, ale policjantka po prostu przestraszyła się, gdy usłyszała kroki, przez co znieruchomiała. Uspokoiła się kiedy poczuła zapach Mikołaja. Powoli przeniosła nogi na podłogę, podpierając się rękami. Bez wcześniejszych wstępów zaczynała opowiadać, o gangsterach, powiedziała mu również o porannym incydencie. Mikołaj zszokowany tym wszystkim przytulił kobietę i pocałował ją w czoło, a Ola poczuła, jak od miejsca, którego dotknęły usta partnera, rozchodzi się przyjemny dreszcz. Momentalnie zrobiło jej się gorąco, a na usta wkradł się mały uśmiech, który dość szybko zabiła szara rzeczywistość.
- Będzie dobrze. Po prostu ja to wiem. A teraz chodź, jedziemy na komendę, musimy to powiedzieć.
Ola bez słowa wstała i ruszyła do samochodu. Bała się, ale ufała mu.
Po przesłuchaniu 21:26
Kobieta powiedziała wszystko bez owijania w bawełnę. Teraz była w samochodzie i wpatrywała się w Mikołaja.
- Mikołaj, wiem że to dziwnie zabrzmi, ale proszę przenocuj dzisiaj u mnie. Ja się naprawdę boję, nie zniosę tego sama.
- Ale moje córki...
- Podjedziemy, powiesz, weźmiesz piżamę. Proszę, tylko na dzisiaj
- Dobrze - siłował się, żeby ton głosu wskazywał, że jest zawiedziony, choć w głębi duszy był szczęśliwy. Udało mu się, Ola patrząc na niego była zła na swoje tchórzostwo, ale było już za późno na wycofanie się. Po za tym bardzo chciała, by Mikołaj u niej został. Miała nadzieję, że jakoś mu się odwdzięczy, tylko jak? Postanowiła, że zrobi kolację. Po chwili byli pod blokiem Białacha, mężczyzna wszedł do środka, a policjantka postanowiła pójść do pobliskiego sklepu, żeby kupić coś na kolację. Nie powiadomiła go o tym, po prostu wyszła na chwilę z samochodu. Noc, która panowała wszędzie sprawiła, że przeszły ją ciarki. Czuła się obserwowana, ale ignorowała to, wmawiając sobie, że to tylko jej wyobraźnia. Po chwili wyszła ze sklepu i wróciła, całe szczęście przed Mikołajem. Położyła papierową torbę koło nóg, żeby ją schować, nie chciała jej dawać do bagażnika. Policjantowi się przedłużało, więc kobieta zaczęła "przeszukiwać" jego auto. Szybko znalazła fotografię jego rodziny, przyglądała się jego córkom, były takie podobne do niego. Po chwili przeniosła wzrok na Mikołaja. Już wtedy był umięśniony i miał dołeczki w policzkach. Na pierwszy rzut oka był uśmiechnięty, ale Ola patrząc w jego oczu ujrzała smutek. Widząc to pomyślała, że to dobrze, że się rozwiódł. Nie chciała, żeby nadal trwał w małżeństwie, które nie sprawia mu radości. Usłyszawszy trzask zamykanego bagażnika szybko odłożyła zdjęcie i usiadła jak gdyby nigdy nic. Mikołaj spojrzał na wyprostowaną i uśmiechniętą kobietę podejrzliwie, żeby po chwili bez słowa ruszyć z miejsca. Zatonął w myślach, co się kryje za dość nietypową prośbą policjantki. Znał ją i wiedział, że jest odważna, jednocześnie będąc nieśmiałą. Do jego głowy wpadła myśl, że Ola to po prostu zrobiła, żeby spędzić a nim czas. Spojrzał wtedy na posterunkową, która szybko odwróciła głowę. Wpatrywała się w niego, a kiedy to się wydało po prostu odwróciła wzrok. Czemu to zrobiła? Widocznie to, co robiła, uznawała za niestosowne. Czyżby ona TEŻ coś czuła?
Stop.
Nie powinien tak myśleć.
Są tylko przyjaciółmi, tak musi być.
Nie może tego zmienić.
W domu Oli 21:46
Mikołaj został jeszcze wyjąć swoje rzeczy, a Ola już stała przy kuchence. Pewnym ruchem wrzucała na patelnię świeże przyprawy, aby sos wyszedł jeszcze lepszy. Makaron już dochodził, policjantka trochę się zdziwiła, że nie ma jeszcze Mikołaja, więc zmniejszyła temperaturę i podeszła do okna. Wyjrzała za nie, wychylając się niebezpiecznie. Jej tułów był za oknem, a ona tęsknym wzrokiem patrzyła, gdzie się podział jej ukochany. Po chwili skupienia dostrzegła, że nie ma go przy samochodzie. Wyjrzała jeszcze mocniej, żeby zobaczyć, czy przypadkiem nie wchodzi już do klatki, kiedy poczuła czyjeś ręce biodrach. Gwałtownie się odwróciła i odetchnęła z ulgą, trzymał ją Mikołaj. Uśmiechnęła się do niego, a on to odwzajemnił.
- Zamierzałaś wyskoczyć? - spytał z zawadiackim uśmieszkiem.
- Za tobą? Zawsze - odpowiedziała i puściła mu oczko, dopiero po chwili uświadamiając sobie, co wyszło z jej ust. Szybko wyswobodziła się z jego objęć i skierowała się do kuchni, zostawiając go samego.
- Zaraz kolacja - powiedziała i cała zarumieniona schowała się za ścianą. Mikołaj bił się z myślami. Nie do końca wiedział, co to miała oznaczać. Czy powiedziała to pod wpływem emocji, czy może taka jest prawda? Może jednak ta drobna osóbka darzy go jakimś głębszym uczuciem?
Znowu się zapędzał, ale tym razem myślenie o tym sprawiało mu tak dużą przyjemność, że nie potrafił przestawać. Błądził myślami pośród wspomnień z policjantką. Teraz był zadowolony, że kiedy widziała go z Emilią to była zazdrosna. Miał nadzieję, że oznacza to, iż kobieta czuje do niego to samo, co on. Martwił się teraz o jej życie, przeogromnie się bał. Chciał, żeby była bezpieczna koło niego, żeby jej życiu nie zagrażało już niebezpieczeństwo. Momentalnie wyrwał się z myśli, gdyż usłyszał trzask tłuczonego szkła. Poszedł, wręcz pobiegł do kuchni, stojąc po chwili, z przerażeniem w oczach, w drzwiach. Z jego ciała uleciało większość napięcia, gdy zobaczył Olę nad potłuczonymi talerzami, całą i zdrową.
Spojrzała na niego swoim przerażonym spojrzeniem, po chwili szoku kucnęła i rękami zaczęła zbierać potłuczoną porcelanę.
- Ola - popatrzyła na niego swoimi szklistymi oczami, trzymając w rękach większe kawałki talerza. - Zostaw to - nie posłuchała. Przykucnął przy niej i delikatnie wyjął jej to z rąk. - Zostaw i chodź - pomógł jej wstać i zaprowadził ją do salonu, po chwili usadawiając ją na kanapie.
- Przepraszam - wyszeptała
- Nie przepraszaj - powiedział i pocałował ją w czoło, po czym szybko wrócił do kuchni posprzątać i nie dopuścić do spalenia kolacji.
Ola siedziała podpierając się rękami. Potrzebowała chwili, żeby zrozumieć, co się wydarzyło, ale kiedy to zrozumiała, wcale nie poczuła się lepiej. Wcisnęła głowę między poduszki i zaczęła płakać. Mikołaj w mgnieniu oka był w pokoju, niosąc dwa talerze pełne pożywienia. Odłożył na stół i usiadł koło Oli, kładąc rękę na jej plecach.
- Co się stało młoda? - spytał troskliwie i czule.
- Jestem beznadziejna, nic mi nie wychodzi - wydukała
- Ty jesteś beznadziejna? - spytał retorycznie, po chwili śmiejąc się serdecznie z tego, posterunkowa była trochę zdezorientowana - Olu, jesteś najwspanialszą kobietą jaką znam - powiedział, zanim zdążył to przemyśleć. Poczuł, jak Wysocka wtula się w niego, nadal roniąc łzy. Po chwili zaskoczenia przeszedł go przyjemny dreszcz, zachęcający do dalszych działań. Zaczął głaskać ją po plecach i mówił dalej. - To tylko zbity talerz, nic się nie stało. A teraz uśmiechnij się, bo przyodziewając się w uśmiech jesteś najpiękniejsza - kąciki ust kobiety momentalnie podniosły się w górę. Ola spojrzała wdzięcznie na Mikołaja, wycierając z policzków łzy
- Dziękuję
- Po to tu jestem. A teraz siadamy do kolacji. - poszli do stołu, mężczyzna odsunął jej krzesło, by mogła usiąść, nadal kontynuując rozmowę - Jestem pełen podziwu, że zrobiłaś spaghetti w tak krótkim czasie - na twarzy kobiety zagościł uśmiech, a jej oczy wracały do stanu normalności, po łzach już prawie nie było śladu.
- Ma się ten dar - powiedziała i obydwoje zaśmiali się - powinno być zjadliwe, trutka na szczury została w piwnicy - zły humor odszedł w zapomnienie, a dobry nie zamierzał jej opuszczać.
W takiej przyjemnej atmosferze spędzili kolację, a po zjedzeniu posiłku wciąż byli przy stole i rozmawiali. Zegarek wskazywał 1 w nocy. Musieli się ogarnąć i iść spać.
- To ja pójdę pierwsza, a potem ty, dobrze? - spytała się, a mężczyzna pokiwał twierdząco głową. Szybko wzięła ręcznik oraz piżamę z szafy i poszła się myć. Mikołaj w tym czasie do porządku posprzątał okruchy porcelany z kuchni, pozmywał, zdążył nawet pogadać z córkami. Kiedy jego zawodowa partnerka wyszła z łazienki, wziął swoją torbę do łazienki, żeby nie robić zbędnego zamieszania. Ola w tym czasie wyjęła wszystkie koce i kołdry, otulając nimi kanapę. Wyglądało to dość śmiesznie, trochę jak "księżniczka na ziarnku grochu". Dała na to wszystko poduszkę i udała się do swojego pokoju. Czuła się bezpieczna i szczęśliwa, mimo tak ciężkiej sytuacji nie była smutna, obecność tego człowieka pozwoliła jej odetchnąć z ulgą. Nie obawiała się już przestępców, jej serce było zbyt radosne, żeby w ogóle o tym pomyśleć. Znowu miała możliwość spędzenia z nim nocy w jednym mieszkaniu. Niby nic, a ją przyprawiało o szybsze bicie serca.
Ola usłyszała otwieranie drzwi, więc delikatnie wyjrzała z pokoju. Mikołaj patrzył na swe łoże zszokowany, uśmiechając się pod nosem.
- Co za kobieta - wyszeptał. Ola zaczęła cicho podchodzić do jego pleców z zamiarem pocałowania go w policzek, jednak postanowiła wcześniej się zdradzić.
- Dałam tylko tyle, żeby było ci wygodnie - była wystarczająco blisko, więc wychyliła się i przez ramię chciała mu dać tego buziaka, jednak on się odwrócił tak szybko, że nawet nie zdążyła zareagować, pocałowała go w usta. Mikołaj pod wpływem emocji odwzajemnił pocałunek, dopiero po chwili zrozumiał, że był to wypadek. Jednak było już za późno. Ola szybko otrząsnęła się z szoku, gdy zrozumiała, że on to odwzajemnił wpiła się w ciepłe usta ukochanego. Zrozumieli się bez słów, ich najmniejszy pocałunek mówił za nich. Miłość w sekundę wytrysnęła z ich serc, przez co zmniejszyli jeszcze bardziej dystans między sobą. Dłonie mężczyzny błądziły w krótkich włosach kobiety, a ona zarzuciła swoje ręce za jego szyję, jakby nie chciała, żeby choć na chwilę się odsunął. Nie przestając go całować powoli ruszyła w stronę sypialni, czując jak z każdą sekundą zakochuje się od nowa. Pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne, a oni wyrażali w nim wszystkie emocje, które w nich buzowały, od stóp do głów. Wreszcie nie musieli ukrywać swoich uczuć, które dopiero dziś znalazły upust. Jednak ich miłość napotkała problem - drzwi. Ola jednak nie zamierzała przerywać tej chwili, wciąż wpijając się w usta ukochanego zaczęła szybko lecz delikatnie zdejmować rękę z jego szyi, przez co druga też spadła, tylko, że na jego koszulę. Złapała skrawek materiału, czując, że musi coś trzymać. Wolną ręką zaczęła szukać klamki, jednak najmniejszy dotyk Mikołaja sprawiał, że było to niewykonalne, a teraz dotykała go o wiele bardziej i mocniej niż na co dzień. Policjant przesunął swe ręce na jej biodra, ona aż zadrżała. Ostrożnie podniósł ją, delikatnie przyciskając do drzwi, powodując u niej przyjemne mrowienie w okolicach brzucha, a sam był zadowolony z możliwości bezgranicznego obdarzania pocałunkami partnerki. Ola wreszcie otworzyła drzwi, sprawiając, że oboje polecieli na łóżko. Kobieta, leżąc pod mężczyzną znowu wpiła się w jego usta, a on zaczął je coraz łapczywiej odbierać, jakby bał się, że za chwilę to się skończy. Mikołaj nie wiedział, co myśli teraz Ola, ale z jej pocałunków łatwo wyczytał, że jest w nim bezgranicznie zakochana i to od dawna. Jej ręką odpięła już kilka guzików jego koszuli, kiedy on delikatnie złapał ją za nią i, z wielkim trudem pokonując pożądanie, oddalił się od jej ust. Spojrzała na niego swoimi niebieskimi, pełnymi miłości, ale jednocześnie też zdezorientowanymi, oczami.
- Jeszcze to dokończymy. Już późno, śpij dobrze skarbie - powiedział, skradł jej ostatni pocałunek i wstał, zostawiając ją całą zarumienioną. Zegarek wskazywał już 2:32, czyli trwało to bardzo długo, Mikołaj jednak nie poczuł upływającego czasu. Wydawało mu się, że każdy pocałunek trwał tylko chwilę, moment, który zapamięta na zawsze. Jeszcze dzisiejszego ranka wiedział, że zrobiłby dla Oli wszystko, był jej przyjacielem, a dosłownie kilka godzin temu zrozumiał, jak wielkim uczuciem ją darzy. To uczucie rozwijało się w nim od dawna, ale dopiero dzisiaj ujawniło się ze swojej kryjówki. Ciągle błądził myślami wokół wydarzeń, które przed chwilą miały miejsce, będąc coraz bardziej złym na siebie, że to przerwał. Znał jednak Olę i wiedział, że byłby to jej pierwszy raz, a ona na pewno nie chciałaby, żeby to był spontan. Trochę był na siebie zły, że wziął akurat piżamę, która jest rozpinana na guziki. Może gdyby wziął normalną, to nie zaszłoby to tak daleko i nie musiałby wytężać wszystkich sił, żeby się od niej odsunąć, i może by tak bardzo tego nie przeżywał. Położył się na łóżku i próbował zasnąć.
Ola opierała się o ścianę. Ciągle była w szoku po tych wszystkich wydarzeniach. Wpatrywała się w drzwi, mając nadzieję, że Mikołaj zaraz wróci. Była w pełni świadoma co robi; chciała zasnąć i obudzić się w jego ramionach. Kochała go, a po tej pięknej scenie zrozumiała, że on odwzajemnia te uczucia. Może rzeczywiście było za późno na takie igraszki, w końcu jutro muszą iść do pracy. Kobieta po chwili takich przemyśleń zdecydowała, że się położy, w końcu, gdyby miał wrócić, to już wróciłby. Sprawnie poprawiła piżamę i ułożyła się na wielkim łóżku.
5:27
Mikołaj otworzył oczy i spojrzał zaskoczony na zegarek. Nie czuł zmęczenia, coś po prostu kazało mu się obudzić, więc wstał i rozciągnął się, przy akompaniamencie strzelania kości. Przez chwilę wydawało mu się, że to wszystko to był jeden wielki, piękny sen. Rozejrzał się wokół i zrozumiał, że nadal przebywa u posterunkowej. Na paluszkach poszedł do jej pokoju. Na skutek wcześniejszych wydarzeń jedna z poduszek wciąż leżała na podłodze. Podniósł ją i dał niedaleko głowy Oli, gdyż ona leżała na innej. Kobieta wtulała się w kołdrę, a na jej twarzy gościł błogi uśmiech, widocznie śniło jej się coś przyjemnego. Mikołaj uśmiechnął się na ten widok, już chciał wychodzić, kiedy usłyszał swoje imię.
- Mikołaj - powiedziała cicho i niewyraźnie. Odwrócił się w jej stronę, ciągle miała zamknięte oczy. Przybliżył się do jej posłania, a na jej twarzy dojrzał grymas smutku i przerażenia. Przykucnął przy niej i pogłaskał ją po głowie. Zbliżył się do jej policzka i pocałował ją, po chwili mówiąc:
- Jestem przy tobie, wszystko będzie dobrze - Kobieta na skutek tych działań uspokoiła się, a na jej twarzy znowu zagościł uśmiech.
- Kocham cię - szepnęła tak samo niewyraźnie, a Mikołaj poczuł przyjemne ciepło w środku.
Mężczyzna ostatni raz dotknął jej miękkich włosów i wstał, patrząc jak kobieta przyciska do siebie kołdrę. Mógł tylko przypuszczać, że w jej śnie to on jest tym "biednym człowiekiem, którego dusi". Tak szczerze to byłby z tego bardzo zadowolony.
Policjant poszedł do kuchni, żeby nalać sobie szklankę wody. Usłyszał wtedy, że ktoś coś robi przy zamku od drzwi. Pomyślał, że to ten sąsiad, co "lubi popić", który znowu pomylił mieszkania. Jednak po chwili usłyszał, że otwierają się na oścież. Było to jednak stosunkowo ciche, widocznie ci ludzie nie chcieli, żeby ktoś wiedział, że są w środku. Mikołaj szybko sięgnął po komórkę i wysłał wiadomość do Jacka, który funkcjonował w tym momencie jako dyżurny.
"W domu Oli są jacyś włamywacze. Podaję adres: *********. Nie dzwoń, bo odkryją, że ktoś jeszcze tu jest"
Mikołaj wyjrzał zza jasnopomarańczowej ściany i przypatrzył się im. Było ich dwóch, więc raczej da radę sam przeciwko nim, a Ola pewnie mu pomoże, jak się obudzi. Chciał już wyjść ze swojej kryjówki, kiedy oni wyjęli broń. Musiał się powstrzymać, uświadomił sobie, jak to może się skończyć. Wyjął telefon i napisał kolejnego SMSa
"Mają broń"
Wysłał i włożył telefon do kieszeni. Znowu delikatnie się wychylił. Przestępcy zapalili światło - to był Wasyl i Kubeł. Aspirantowi przyśpieszyło tętno, chciał coś zrobić, ale nie mógł. Modlił się, żeby Wysocka przeżyła ich wizytę, został na miejscu i nasłuchiwał.
- Wstawaj księżniczko - powiedzieli szyderczo i szturchnęli ją w bok, po czym wymierzyli w nią bronią. Ola rozciągnęła się uśmiechnięta, jeszcze nie była niczego świadoma, nie rozpoznała głosu gangsterów.
- O, widzę, że komuś dopisuje humorek - Dopiero teraz rozpoznała ten głos, spojrzała na nich przerażona i natychmiast podciągnęła kołdrę, która zakrywała całe ciało, oprócz głowy. Była ubrana, ale jej piżama była dość krótka.
- Nie no, widzę, że ktoś tu się wstydzi - powiedział Wasyl, a Kubeł uśmiechnął się i zrzucił z niej kołdrę. Kobieta nerwowo przybliżyła się do ściany.
- Przy nas nie masz się czego bać, no chyba, że nas - powiedział szyderczo doświadczony gangster. Mikołaj się wściekł, ale nie mógł nic zrobić. Trzymał się stołu, żeby przypadkiem nie wybiec do nich. - A teraz chodź lala! - dodał grożąc jej bronią.
- Ale dlaczego, przecież ja miałam się dopiero wywiązać z umowy! - powiedziała śmiało, chociaż była przerażona tą sytuacją.
- Ta, jasne! Trzeba była nas nie sprzedawać na psiarnie! A teraz poczujesz nasz gniew - przyłożył jej broń do głowy - No chodź!
Ola wstała, jej ręce się trzęsły, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Widząc to Kubeł pomógł jej wstać, wywołując u niej odruchy wymiotne. Wyrwała się z jego objęć, wiedząc, że tego człowieka nie stać na ani odrobinę człowieczeństwa. Robił to dla własnych korzyści, żeby zaskrabić jej zaufanie, ale ona doskonale znała te zagrywki. Mieli już wychodzić, ale Wasyl kazał jeszcze Oli założyć kurtkę, żeby nie wyglądało to zbyt podejrzanie. Wtedy zobaczyła Mikołaja, który ruchami rąk próbował ją uspokoić. Uśmiechnęła się blado do niego, żeby po chwili ruszyć za nimi.
Policjant zabrał z mieszkania kluczyki do samochodu i wybiegł za nimi, śledząc ich. Kiedy zobaczył, że już jadą, poleciał jak szalony do auta. Dwa razu próbował ruszyć, a emocje ani trochę nie pomagały. Dopiero za trzecim razem mu się udało, wyłączył światło i ruszył w odpowiedniej odległości za nimi. Całe szczęście była to biała furgonetka, która była doskonale widoczna w blasku księżyca. Była zima, ale całe szczęście nie było śniegu, który na pewno maskowałby przestępców. Po kilku minutach śledzenia ich odezwał się jego telefon.
- Halo!? - odebrał zdenerwowany. To była Monika.
- Halo, Mikołaj? Przyjechaliśmy na to zgłoszenie, ale mieszkanie jest puste.
- Wiem, bo ją porwali! - powiedział zdenerwowany, a jego rozmówczynię zamurowało. - To Wasyl i Kubeł, pewnie ich znasz. Teraz śledze tych gnojów, zadzwonię do ciebie później i powiem, gdzie się zatrzymali, a teraz zabezpiecz mieszkanie! - wykrzyczał zdenerwowany do słuchawki i rozłączył się. Po dwudziestu minutach dojechali na jakieś odludzie, tylko był jeden zniszczony budynek. Mikołaj stanął parenaście metrów od nich, żeby go nie zauważyli. Zadzwonił do Moniki.
- Halo, Monika?
- No, jestem, mieszkanie zabezpieczone. A ty gdzie jesteś?
- Jestem niedaleko ulicy *******, tutaj jest taki opuszczony budynek. Przyślił antyterrorystów, ja nie mam czasu.
- Mikołaj! - Wykrzyczała - Nie wchódź tam! Słyszysz?
- Ale... - powiedział zdezorientowany
- Nie ma żadnego "ale"! Czekaj na antyterrorystów!
- Dobra - powiedział zły i rozłączył się. Wiedział, że Monika ma rację, żeby tam nie wchodzić, w końcu w żaden sposób jej nie pomoże. Mimo to ciągnęło go do środka, wiedział, do czego zdolni są przestępcy, a myśl, że od nich zależy życie Oli, przyprawiało go o dreszcze. Mimo to cicho podszedł do ściany budynku, żeby nasłuchiwać, czy przypadkiem nie słychać strzału.
Tymczasem, W środku budynku
Ola była na celowniku przestępców, dlatego szła najspokojniej, jak tylko mogła. Ufała Mikołajowi, wierzyła, że ją uratuje.
- Dobra, zajmij się nią, idę do zielonego, tylko pamiętaj o czym gadaliśmy - powiedział i wyszedł. Nie mógł za sobą nic zamknąć, bo nie było drzwi. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Wyglądało na opuszczone, nie było w nim nic, co jest używane na co dzień; zauważyła tylko mały kominek, który był rozpalony od jakiegoś czasu. Ściany nie były niczym pokryte, było widać cegły, z którego budynek został zbudowany, a na suficie rzażyła się żarówka. Spojrzała na człowieka, który stał obok niej, celując do niej z broni.
- Ściąganij tą kurtkę. - powiedział przyjemnym głosem, a Ola zawahała się. Widząc jednak broń posłusznie ją zdjęła. - Przecież jest ciepło - przybliżył się do źródła ciepła, robiąc coś przy nim, a potem wziął składane krzesło, które stało za kominkiem. Postawił je na środku pokoju i pokazał jej gestem rąk, że ma usiąść. Policjantka zrobiła to powoli, czuła, jak z każdą sekundą jest coraz bardziej przerażona. Kubeł odłożył broń na kominek - Porozmawiajmy przyjemniej. Po co się denerwować?
- Czego chcecie? - spytała naiwnie.
- Czego chcemy? - powtórzył i zaśmiał się, w ciągu paru sekund zbliżył się do jej krzesła, będąc blisko jej twarzy. Kobieta czuła jego oddech i coraz bardziej się bała. - Powiedz mi, kto nie uwolnił nasz kolegów? Kto zgłosił to wszystko na psiarnie - mówił to z takim gniewem, że Ola w akcie desperacji odepchnęła go i chciała uciekać, jednak on złapał ją za ręke i zatrzymał ją, popychając na ścianę. - Co uciekasz?
- Bo jesteście bez serca! - wymsknęło się jej, a mężczyzna był widocznie zdenerwowany
- My? Przecież pomagamy naszym kolegom! - powiedział szyderczo
- Idiota - nie zdążyła ugryść się w język, a zirytowany gangster uderzył ją w twarz, aż krzyknęła.
- Nie przeginaj - powiedział ostro, a ona czując, że to jej koniec, postanowiła umrzeć z honorem.
- Właśnie potwierdziłeś moją teorię - mężczyzna się wściekł, uderzył ją kilka razy w brzuch, żeby poczuła, co to znaczy przeciwstawić się im. Po jej policzku zaczęła spływać coraz większa ilość łez, dlatego zamknęła oczy. Przestępca odszedł od niej, jednak ona czuła zbyt upokorzona, żeby wstać z miejsca. Usłyszała jednak, że ktoś uderza o ścianę. Otworzyła oczy i zobaczyła Mikołaja, który okładał pięściami gangstera. Ola szybko podbiegła do policjanta i odsunęła go od pobitego, żeby się w niego wtulić.
- Dziękuję - wyszeptała, a Białach podał jej kurtkę z ziemi. Kobieta ucieszyła się, bo w pokoju, pomimo kominka, było chłodno. Zarzuciła mu ręce na szyję i zaczęła całować. Mężczyzna początkowo opierał się, chciał uciekać jak najszybciej się dało, jednak po chwili zatopił się w gorących ustach ukochanej. Przysunął ją bliżej, jednak wciąż nie zapominał, gdzie się znajdują, jednak kobieta sprawiała, że przestał zwracać na to uwagę. Oddawał każdy pocałunek z taką samą namiejętnością, dopóki nie usłyszał czyjegoś chrząknięcia. Oboje oderwali się od siebie i spojrzeli w tamtą stronę, Wasyl pomagał stać lekko zakrwawionemu koledze. Mikołaj instyntkownie schował za siebie Olę, stojąc z nimi twarzą w twarz. Wasyl wyciągnął pistolet.
- A miałem dla ciebie Olu taki fajny burdel na wschodzie, ale ty znowu nas okłamałaś. Podobno to nie jest twój kochaś, tak? Jak zwykle kłamiesz! - powiedział i zaśmiał się. Mikołaj chciał go wyśmiać, gdyż widział dużą grupę antyterrorystów, zbliżającą się do nich żwawo, jednak powstrzymał się. - Teraz pora zapłacić za grzechy! - wymierzył w nich bronią, jednak on sam poczuł zimny pistolet przyłożony do skroni. Antyterroryści, wkorzystując chwilę jego zdezorientowania, wtrącili mu broń z ręki. Gangsterzy podnieśli ręce, a policjanci ich wyprowadzili. Po tym do pokoju wszedł patrol 06.
- Mikołaj, nic ci nie jest - odetchnęła z ulgą Monika - Ale gdzie Ola? - obejrzała się dookoła, jednak nie ujrzała, że policjantka ukrywa się za nim. Ola cichutkim i smutnym głosem szepnęła
- Proszę, niech Krzysiek wyjdzie
Krzysztof spojrzał zdezorientowany na Monikę, jednak ona tylko pokiwała głową na znak, że ma opuścić pokój. Mikołaj wskazał gestem, gdzie jest Wysocka. Sierżant zaczęła powoli podchodzić.
- Olu, już Krzysztofa nie ma, co się stało? - obeszła aspiranta i zobaczyła, jak o jego plecy opiera się przestraszoną ciemnowłosa. Stała w kurtce, a spod niej wystawał malutki kawałek spodenek. Mikołaj odwrócił się do partnerki, a ona się w niego wtuliła.
- Te gnoje ją chciały wywieźć za granicę - powiedział, a kobieta zaczęła płakać i szlochać w jego ramionach. Monika spojrzała na nią, współczuła jej, nie wiedziała, co przeżyła, ale rzeczywiście teraz wyglądała strasznie.
- Dacie radę złożyć zeznania? - spytała delikatnie.
- Tak - niebieskooka wyprzedziła mężczyznę w odpowiedzi.
- Dobrze, zawieziemy was. Tak przy okazji, Olu, w bagażniku mam dresy, więc jeśli byś chciała...
- Bardzo chętnie, dziękuję Monika - powiedziała i słabo uśmiechnęła się do niej. Ola ubrała tylko spodnie, a bluzką zadowoliła się własną, od piżamy.
Na komendzie
Ola była na przesłuchaniu. Cudem wywalczyła przesłuchanie razem z Mikołajem, ale teraz wtulała się w niego i z płaczem opowiadała, co się stało. Potem przyszła pora na Mikołaja. Ola uważnie go słuchała i w każdym słowie dostrzegała, jak bardzo się o nią bał. Najuważniej słuchała moment, kiedy ona niemal nie została zgwałcona
- Kazałaś mi czekać, ale coś mi kazało wejść. Musiałem się mocno opierać. Całe moje ciało mnie tam ciągnęło, ale nie ulegałem. Dopiero ten krzyk sprawił, że wyrwałem się ze swoich własnych objęć. Strach zaczął napędzać mnie do działania, mimo to potrzebowałem trochę czasu, żeby odnaleźć odpowiedni pokój, byłem na odpowiednim piętrze, ale ten - odkaszlnął - ją ogłuszył, więc nie wiedziałem do końca, gdzie mam iść. W końcu posłuchałem serca i trafiłem na odpowiednie drzwi. Kiedy widziałem, jak ją uderza w brzuch, coś we mnie pękło. Rzuciłem nim o ścianę, parę razy uderzyłem, żeby go ogłuszyć. Potem poszedłem sprawdzić, co z Olą. Przytuliłem ją na pocieszenie i znowu zjawili się oni. Wtedy chcieli nas zabić, ale całe szczęście przyszliście wy.
- Dziękujemy - powiedzieli razem, Wysocka z Białachem.
- Od tego jesteśmy. A na dzisiaj jesteście wolni. Odwieźć was?
- Mam samochód, Krzysiek nim prowadził nawet, bo ja siedziałem przy Oli - szturchnął ją, a ona się uśmiechnęła.
- A no tak. To cześć.
- Do widzenia - pożegnała się nieśmiało posterunkowa, a Mikołaj odsunął jej krzesło i pomogł wstać - jutro ci oddam ten dres.
- Nie oddawaj, najlepiej go spal, bo i tak będzie mi o najgorszym przypominał - Dziewczyny uśmiechnęła się w swoją stronę.
Ola złapała Mikołaja za rękę i wyszli z komendy.
- Mikołaj, dziękuję ci...
- Cichutko, nie masz za co, za bardzo cię kocham, żebym mógł cię zostawić.
- Ja też cię kocham - powiedziała i pocałowała go w usta. Odwzajemnił pocałunek, po chwili biorąc ją na ręce. - Będziemy na zawsze razem?
- Póki śmierć nas nie rozłączy - powiedział i obdarował jej usta jeszcze jednym pocałunkiem.
The End
Od autorki:
Pracowałam nad tym kilka dni, dlatego mam nadzieję, że wam się spodoba. Naprawdę ciężko mi się to pisało, a przy niektórych momentach chciałam przestać. Jednak pisałam dalej, dla was. Jestem świadoma, że jest możliwość kontynuowania tego, jednak mam pomysł na swoje opowiadanie, a to tylko taki dodatek.
Proszę o nie kopiowanie go bez mojej zgody, gdyż będę musiała wyciągnąć z tego konsekwencje. Dziękuję.
Mój blog ma ostatnio bardzo wiele wyświetleń, ostatnio nawet wbiło mi 200 komentarzy! Dlatego serdecznie pozdrawiam Patrycję Kociaczek, która właśnie skomentowała jako 200. Dziękuję :D
Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytelników
Nadia