Mikołaj przystanął przed jej salą i spojrzał jeszcze raz na posterunkową. Kobieta obróciła się na prawy bok i momentalnie zasnęła. Musiała być bardzo zmęczona, mimo to nie wyprosiła go z sali. Tak niewinnie wyglądała, kiedy spała. Jakby nigdy nie doznała żadnej krzywdy, ale on chyba najlepiej wiedział, że to nie była prawda. Przeszła tak dużo w życiu, że w niektóre trudno było uwierzyć, że pech jej nie opuszcza. Utrata matki, lata niedogadywania się z ojcem, nigdy nie zaznała prawdziwej i długotrwałej miłości, do tego dochodzą wydarzenia z przed kilku tygodni, takich jak ucieczka w lesie przed bandytami, śmierć Julii, zemsta Szymona i Krystyny, a on jej też ostatnio sprawiał dużo przykrości. Dlatego był szczęśliwy, iż mu wybaczyła i, że ma możliwość naprawienia błędów, które popełnił. Przynajmniej w jego odczuciu mocno zranił przyjaciółkę swoją znajomością z Emilią, wiedział, że on najmniej zawinił w tej znajomości, ale powinien bardziej dbać o Olę. W tym przypadku to tylko jego przyjaciółka i nie ma obowiązku spowiadania jej się, ale skoro chciał być dla niej kimś więcej, to na pewno powinien być z nią szczery. "Tylko przyjaciółka", mężczyzna był wdzięczny za tą piękną, łączącą ich więź, jednak wiedział, że to nie zobowiązuje do tak wielu rzeczy jak związek oparty na miłości. Właściwie mógłby stworzyć z nią taki związek, ale nawet nie wie, czy ona coś czuje do niego. No tak, znowu się powtarza, że najlepszym sposobem na rozwianie wątpliwości jest rozmowa. Ale on nie chciał jej jeszcze zaczynać. Wiedział, że to może odmienić całe ich życie, a ona na pewno nie chciałaby, żeby wyznanie miłości wyszła przez użalanie się nad nią, bądź spontanicznie. Właściwie nie wiedział tego, ale on nie chciałby, żeby to tak się wydarzyło. Bał się, jak zareaguje, dlatego powie jej w innym momencie życia. Wszystko zaplanuje i powie jej, że koło niej serce mu szybciej bije, na usta wkrada się uśmiech i tylko ona mu siedzi w głowie, nie tylko gdy jest blisko. Wtedy robi mu się cieplej, ma ochotę wziąć ją w swoje ramiona i nigdy nie wypuszczać, zapewnić jej bezpieczeństwo do końca dni. Chciałby jej to powiedzieć, wykrzyczeć, że mu na niej cholernie zależy i, że ją kocha, ale boi się.
Po prostu się boi.
Odrzucenia?
A może własnych uczuć?
- Panie Mikołaju, czemu pan tak tu stoi? - spytała lekarka, która szła skontrolować stan Oli. Znała go, ponieważ nie raz był w tym szpitalu przesłuchiwać różnego rodzaju pacjentów.
- Już idę, do widzenia, miłego wieczoru - powiedział i odwrócił się na pięcie, idąc w stronę wyjścia.
- Do widzenia - szepnęła za śpieszącym się mężczyzną. Na służbie był zawsze niewzruszony, nie ważne, jak bardzo tkliwa była historia, on nie pokazywał emocji, przynajmniej nie te skrajne. Czasem na jego twarzy gościło współczucie, jednak nie tak silne jak przed chwilą. Widziała, jak był mocno zamyślony, raz na jego usta wkradał się uśmiech, a raz przeżywał dogłębny smutek. Patrzył na tę kobietę tkliwym wzrokiem, jakim zwykle patrzyły nowe pielęgniarki na pacjentów. Mikołaj zaintrygował lekarkę, to trzeba było przyznać. Pod tą grubą skórą kryło się wrażliwy człowiek. Przynajmniej wobec tych, których przynajmniej darzył szacunkiem.
Kobieta weszła do sali, na której leżała jej pacjentka.
- Dzień dobry, pani doktor Anno - przywitała ją pielęgniarka, ze spuszczoną głową
- Uczysz się. - powiedziała z wyraźną wyższością. - A teraz powiedz, jak się czuje pani Ola? - przeszła do konkretów, nie miała najmniejszej ochoty na pogaduszki. Pielęgniarka zagarnęła swoje ognistorude włosy za ucho, spoglądając na Olę.
- Na nic się nie skarżyła, ale kiedy ostatnio szła do łazienki to się chwiała. - odpowiedziała głosem, jakby szła na skazanie.
- Sama to zobaczyłaś? - Spojrzała podejrzliwie swoimi zielonymi oczami, ale rudowłosa na to nie patrzyła.
- Pani doktor, kazała mi pani uważnie się przyglądać pacjentom, więc tak robię - na twarzy jej rozmówczyni pojawił się mały uśmiech.
- Bardzo dobrze Elżbieto - pochwaliła ją ciepło, jednak po chwili jej ton głosu znów stał się zimny - jakby skarżyła się na ból mięśni i głowy, to podaj jej aspirynę. Jakby coś więcej się działo, wzywać mnie. Do tego proszę mnie zawołać, gdy się obudzi. A teraz do widzenia - powiedziała i odwróciła się, a jej blond włosy, które były związane w kucyk, uderzyły w jej twarz. Przetarła swój blady policzek, równym i zdecydowanym krokiem wychodząc z sali. Kiedy doktor wyszła, pielęgniarka odetchnęła z ulgą. Znowu przyjęła swoją wcześniejszą pozę, przestała się prostować i zabrała się za swoją robotę.
Następny dzień, szpital, 7:46
Na salę ponownie weszła 36-letnia lekarka, dzisiaj jej głowę zdobił warkocz. Wzięła kartki, które miały jej pomóc coś zdiagnozować, szybko przeczytała, przy okazji analizując je. Teraz przystanęła przy Oli, przykładając wyniki do piersi. Pacjentka siedziała na łóżku i patrzyła na nią pytająco, od wczoraj nie mówiła o jej zdrowiu nic innego jak "stabilny" bądź "dopóki nie będziemy mieć wyników, będziemy musieli leczyć objawowo". A teraz miała przy sobie wyniki, dlatego mogła wreszcie powiedzieć coś więcej.
- Otóż pani Aleksandro - mówiła przyjemnym, ciepłym głosem, zupełnie innym, niż do pielęgniarki. Mimo to policjantka jej przerwała.
- Ola, niech mi pani mówi Ola - uśmiechnęła się do kobiety, lekarka wyciągnęła dłoń, więc ją uścisnęła.
- Anna - nie miała zwyczaju przechodzić z pacjentami na "ty", jednak to nie była zwykła pacjentka. Musiała zaskarbić sobie jej zaufanie. - Otóż Olu, wyniki nie wykazują żadnych nieprawidłowości, jednak potrzymamy cię jeszcze jeden dzień. Jak przyjdzie pielęgniarka, to podłączy ci kroplówkę, a teraz chciałabym cię jeszcze osłuchać - powiedziała, ściągając stetoskop z szyi. - Musimy się upewnić, czy narkotyki nie uszkodziły twojego serca.
- No dobrze - rzekła niechętnie, miała już powoli dosyć tego całego szpitala.
- Podnieś bluzkę - kobieta zaczęła osłuchiwać ją. Po skończonym badaniu powiedziała - Nie słyszę nic niepokojącego. Jednak powinien się ktoś tobą teraz zaopiekować, chociażby ze względu na przeżyte wydarzenia.
- Tak wiem - skomentowała zmarnowana, - spokojnie, poradzę sobie.
- Pewnie pomoże ci ten chłopak, co go tu wczoraj widziałam - wymusiła uśmiech na swej twarzy, a pojedynczy kosmyk włosów uwolnił się z uwięzi i opadał na jej twarz.
- Mikołaj? - spytała z niedowierzaniem, a rozmówczyni pomachała twierdząco głową - To mój przyjaciel. - spuściła głowę, chcąc ukryć smutek, który zagościł na jej twarzy. Nie cieszyła się, że nie odgrywała w jego życiu żadnej szczególnej roli, jednak powinna się cieszyć z tego, że w ogóle jakąś odgrywa. Jest jego przyjaciółką i powinna być z tego szczęśliwa. Ze słabym uśmiechem na ustach powróciła wzrokiem na Annę
- Jasne - uśmiechnęła się pod nosem.
- No tak! - próbowała brzmieć przekonująco, ale każde słowo o ich relacji sprawiało jej ból. - Poznaliśmy się w pracy, a jako, że spędzamy przez to dużo czasu, zaprzyjaźniliśmy się - prawdą jest, że chciałaby, żeby coś więcej z tego wynikło, jednak nie miała prawa okłamywać ludzi, że są razem. Podniosła rękę na wysokość swoich kolan i przeskakiwała drugą dłonią po swoich palcach, delikatne dotykanie opuszków było jednym z je j rytuałów, gdy się denerwowała. Spojrzała z powrotem na lekarkę, widząc jej szeroki uśmiech poprawiła swoją grzywkę, która bezwiednie opadła na jej twarz. Kobieta postąpiła podobnie ze swoim kosmykiem włosów. Odwróciła się na pięcie i odeszła, uzyskała tą informację, którą chciała. A więc Mikołaj jest wolny...
18:32
- Proszę, oto twój wypis - powiedziała lekarka. - Olu, mógłby ktoś po ciebie przyjechać? - spytała, a w jej oczach dało się ujrzeć błysk nadziei.
- Mogę zadzwonić po Mikołaja - powiedziała po chwili zastanowienia - Może już skończył pracę.
- Mogę zadzwonić po Mikołaja - powiedziała po chwili zastanowienia - Może już skończył pracę.
- To zadzwoń do niego, powrotu do zdrowia życzę - powiedziała i wyszła z sali.
Kobieta poprawiała swą plakietkę, na której było napisane
"lekarz
Anna Kukawska
Kobieta poprawiała swą plakietkę, na której było napisane
"lekarz
Anna Kukawska
specjalista chirurg"
Była dumna z tego, że poświęciła kilka lat życia na uzyskanie tego. To był naprawdę ciężki okres w jej życiu, ale teraz miała to, co oczekiwała: dobrze płatną pracę, kilka podporządkowanych jej osób i mogła pomagać ludziom, co było w tym najmniej ważne. Do tego brakowało tylko jednego: mężczyzny, którego pokochałaby całym swym sercem, a on oddałby jej to uczucie.
Kobieta pochłonięta w rozmyślaniach nie zauważyła idącego na przeciwko niej mężczyzny. Tupot momentalnie ustał, gdyż zderzyli się ze sobą, obydwoje byli tak samo zamyśleni. On wstał przed nią i wyciągnął do niej rękę.
- Przepraszam pani Aniu - powiedział Mikołaj, a kobieta złapała jego dłoń, podnosząc się z podłogi - Zamyśliłem się
- Nic się nie stało - posłała mu jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów, ukazując rząd idealnie prostych zębów. - Poza tym mów mi po imieniu. Ania.
- Mikołaj - uśmiechnął się i zmarszczył czoło, próbując odnaleźć powód jej zachowania. Jednak w jego głowie siedziała tylko jedna, niebieskooka kobieta - Gdzie leży Olka?
Kobieta zaklęła w myślach i odpowiedziała mu uprzejmym głosem
- Właśnie wychodzi ze szpitala, a leży tam gdzie wcześniej. Wiesz Mikołaj, myślałam, że moglibyśmy się spotkać... - podniosła z powrotem wzrok na niego, jednak dostrzegła tylko jego oddalającą się sylwetkę.
- Kiedyś się zmówimy! - krzyknął za nią i dosłownie pobiegł na salę.
Ola kucała przy szafce, przed chwilą wyciągnęła z niej swój telefon, który teraz miała przy uchu. Z kieszeni Białacha wydobył się dźwięk dzwonka. Kobieta wstała gwałtownie i ujrzała przed sobą postawnego mężczyznę. Jej serce mocniej zabiło, a w brzuchu poczuła łaskotanie. Uśmiechnęła się do obiektu westchnień, widząc, że wyciągnął telefon rozłączyła się i zaczęła mówić.
- Dzwoniłam do ciebie... - nie umiała wymyślić niczego mądrzejszego, w jej głowie był kompletny chaos, który próbowała uspokoić - Chciałam prosić cię... Czy wróciłeś z pracy - plątała się - i czy mógłbyś mnie odwieźć - odetchnęła z ulgą, zadowolona, że skończyła mówić.
- No jasne - uśmiechnął się. Spojrzał na nią, sięgała jeszcze po coś do szafki. Teraz albo nigdy. - Olu... - zaczął chcąc, żeby na niego spojrzała. Ta wciąż szukała czegoś w szafce.
- Tak Mikołaj? - spytała, łatwiej jej się z nim rozmawiało, gdy nie patrzyła w jego piękne oczy. Mężczyzna zawahał się. Widział przed sobą piękną kobietę o niezwykłym charakterze, która jest jego przyjaciółką. Nie mógł tego zniszczyć.
- Jak się czujesz? - jego głos był troskliwy i radosny, napawał Olę lepszym nastrojem.
- Dobrze - odpowiedziała i wstała, wpatrując się w podłogę. - Idziemy?
- Tak - ruszył przodem, po drodze mijając się z zazdrosnym spojrzeniem lekarki, której jednak nie zauważył ze względu idącą za nim Wysocką. Jej obecność sprawiała, że trudniej było mu się skupić na otoczeniu.
Była dumna z tego, że poświęciła kilka lat życia na uzyskanie tego. To był naprawdę ciężki okres w jej życiu, ale teraz miała to, co oczekiwała: dobrze płatną pracę, kilka podporządkowanych jej osób i mogła pomagać ludziom, co było w tym najmniej ważne. Do tego brakowało tylko jednego: mężczyzny, którego pokochałaby całym swym sercem, a on oddałby jej to uczucie.
Kobieta pochłonięta w rozmyślaniach nie zauważyła idącego na przeciwko niej mężczyzny. Tupot momentalnie ustał, gdyż zderzyli się ze sobą, obydwoje byli tak samo zamyśleni. On wstał przed nią i wyciągnął do niej rękę.
- Przepraszam pani Aniu - powiedział Mikołaj, a kobieta złapała jego dłoń, podnosząc się z podłogi - Zamyśliłem się
- Nic się nie stało - posłała mu jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów, ukazując rząd idealnie prostych zębów. - Poza tym mów mi po imieniu. Ania.
- Mikołaj - uśmiechnął się i zmarszczył czoło, próbując odnaleźć powód jej zachowania. Jednak w jego głowie siedziała tylko jedna, niebieskooka kobieta - Gdzie leży Olka?
Kobieta zaklęła w myślach i odpowiedziała mu uprzejmym głosem
- Właśnie wychodzi ze szpitala, a leży tam gdzie wcześniej. Wiesz Mikołaj, myślałam, że moglibyśmy się spotkać... - podniosła z powrotem wzrok na niego, jednak dostrzegła tylko jego oddalającą się sylwetkę.
- Kiedyś się zmówimy! - krzyknął za nią i dosłownie pobiegł na salę.
Ola kucała przy szafce, przed chwilą wyciągnęła z niej swój telefon, który teraz miała przy uchu. Z kieszeni Białacha wydobył się dźwięk dzwonka. Kobieta wstała gwałtownie i ujrzała przed sobą postawnego mężczyznę. Jej serce mocniej zabiło, a w brzuchu poczuła łaskotanie. Uśmiechnęła się do obiektu westchnień, widząc, że wyciągnął telefon rozłączyła się i zaczęła mówić.
- Dzwoniłam do ciebie... - nie umiała wymyślić niczego mądrzejszego, w jej głowie był kompletny chaos, który próbowała uspokoić - Chciałam prosić cię... Czy wróciłeś z pracy - plątała się - i czy mógłbyś mnie odwieźć - odetchnęła z ulgą, zadowolona, że skończyła mówić.
- No jasne - uśmiechnął się. Spojrzał na nią, sięgała jeszcze po coś do szafki. Teraz albo nigdy. - Olu... - zaczął chcąc, żeby na niego spojrzała. Ta wciąż szukała czegoś w szafce.
- Tak Mikołaj? - spytała, łatwiej jej się z nim rozmawiało, gdy nie patrzyła w jego piękne oczy. Mężczyzna zawahał się. Widział przed sobą piękną kobietę o niezwykłym charakterze, która jest jego przyjaciółką. Nie mógł tego zniszczyć.
- Jak się czujesz? - jego głos był troskliwy i radosny, napawał Olę lepszym nastrojem.
- Dobrze - odpowiedziała i wstała, wpatrując się w podłogę. - Idziemy?
- Tak - ruszył przodem, po drodze mijając się z zazdrosnym spojrzeniem lekarki, której jednak nie zauważył ze względu idącą za nim Wysocką. Jej obecność sprawiała, że trudniej było mu się skupić na otoczeniu.
Strasznie przepraszam, że nie było ostatnio rozdziału, ale naprawdę nie mogłam go dodać, bo go nie miałam.
Pytania do was:
1. Co sądzicie o postaci Anny?
2. Czy Annie uda się zdobyć serce Mikołaja, odbierające je tym samym Oli?
3. Znowu Mikołaj stchórzył... Macie coś na ten temat do powiedzenia?
Nie zapominajcie, że pytania są opcjonalne i nie musicie na nie odpowiadać, będę zadowolona ze zwykłego komentarza "Przeczytałam", Nawet z anonimka.Pozdrawiam,
Nadia