Samochód 14:23
Ola cały czas
myślała o tym, co się wydarzyło. Nie mogła w to uwierzyć. Chciała z kimś o tym
pogadać, ale nie z Mikołajem. Wyjęła telefon i próbowała go włączyć. Nic. Chyba
się rozładował. Mikołaja nie będzie prosić, jakby pisała z kimś to on by to
przeczytał, a gadanie przez telefon nie wchodziło w rachubę. Zresztą Mikołaj
zostawił komórkę w bagażniku razem z ubraniami, w które miał się przebrać. Więc
policjantce nie zostało nic innego jak wpatrywanie się w okno. Nie chciała
spojrzeć na Mikołaja, bo mogła w ten sposób rozpocząć rozmowę. Nie chciała. Po prostu
nie dzisiaj.
Patrol 05
jechał na zgłoszenie. Krew na drzwiach, tak jak ostatnio. Policjanci powoli
wkraczali do mieszkania sprawdzając każde pomieszczenie. Nie było to duże
mieszkanie. W kuchni został znaleziony martwy człowiek. Ktoś dźgnął go w serce
nożem. Tak jak ostatnio. Nie było żadnych śladów. Mimo znikomych szans na
jakikolwiek postęp w śledztwie, kryminalni solidnie zajmowali się swoją robotą.
Okazało się, że ich wysiłki nie są na marne. Lampa ultrafioletowa pokazała
ślady krwi, które ktoś wytarł. Idąc do przedpokoju znaleźli niezmazaną
kropelkę. Szybko pobrali materiał genetyczny. Być może występował w ich bazie.
Do Mikołaja podszedł śledczy.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.
- Podobno ty
byłeś tu pierwszy.
- Tak, razem z posterunkową
Wysocką.
- Co tu się
stało? Kogo podejrzewacie? Jestem nowy, nie zdążyłem przejrzeć papierów, a
reszta nie chce mi nic powiedzieć
- Prawdopodobnie
kolejna ofiara seryjnego zabójcy. Tylko to wygląda tak, jakby wchodził sobie do
losowych domów i ludzi tam zabijał. Żadnych połączeń.
- Aha, dzięki
stary - odszedł w stronę jednego z policjantów i razem wyszli. Chyba
rzeczywiście byli nowy, Mikołaj ich nigdy nie widział.
Ola była przez
cały czas bardzo zmyślona. Gdy śledczy kończyli swoją robotę, ona poprosiła
Mikołaja na stronę. Poszli przed budynek.
- Mikołaj, tak
sobie myślę - zaczęła niepewnie. - Pamiętasz, co powiedziała twoja żona?
- Przepraszam
cię za nią.
- Nie o to
chodzi. Powiedziała, że kogoś wynajmie by mnie zabił.
- Ona wtedy nie
była sobą.
- Wiem, wiem -
rzuciła od niechcenia - ale chodzi o to, że każda ofiara ma wroga, który alibi.
Tak jakby wiedział, co się ma stać.
- Do czego
dążysz?
- Przecież oni
mogli kogoś wynająć!
- Racja. -
Policjanci spojrzeli przez okno, w środku nikogo nie było.
- Powiadomimy ich przez radio! Dobra robota młoda.
Policjanci
podeszli do radiowozu. Słychać było wtedy strzał z pistoletu. Chcieli zbadać sprawę,
coś im tu nie grało. Odbezpieczyli broń i poszli na poszukiwania. Nie był to
dobry pomysł. Dwójka przestępców podbiegła do nich od tyłu i wyrwała broń i
przy okazji uszkodzili radio. Teraz oni mieli ich na muszce. Z krzaków wyszło
jeszcze kilka przestępców. Droga do samochodu nadal pozostawała pusta.
- Musimy pobiec
do samochodu - szepnęła policjantka. Nie ociągali się z wykonaniem planu. Kiedy
bandyci zrozumieli co się dzieje, zaczęli strzelać. Nie trafiali, bo biegali
ukosem. Po za tym nie mieli dobrego cela. Wsiedli do samochodu. Mikołaj ruszył
jak z kopyta i włączył sygnały. Radio w samochodzie też nie działało. Już po
chwili jazdy Ola poczuła ostry ból w ramieniu. Spojrzała na nie. Było całe we
krwi. Podniosła rękaw. Uznała, że nie warto tym martwić Mikołaja. Otworzyła
szufladę. Znajdowało się tam dużo papierów. Wśród tego wszystkiego Ola znalazła
sznurek. Obwiązała nim sobie ramię i szybko zapisała na kartce papieru co się
stało. Czuła, że to mogą być jej ostatnie chwile życia. Bardzo długo uciekali.
Niestety bez skutku. Drogi do komend były blokowane. Nie był możliwości by
skręcić bez zatrzymywania się. A jakby skręcili to byłoby pozamiatane. Więc
jechali przed siebie. Po długim czasie ucieczki, który ciągle się ciągnął, byli
już przy górach. Ola nie wytrzymała i przytuliła się do Mikołaja. Po chwili
zrobiła się jej wstyd tego i zapięła mu pasy. Zawsze były w tym jakieś
korzyści. Kończyło im się paliwo. Mikołaj wyłączył sygnały i wjechał w las.
Obydwoje odetchnęli z ulgą, gdy nie słychać było nikogo za nimi.
- Przeżyjemy! -
Krzyknęła rozradowana Ola - Powoli przestawała w to wierzyć.
Jednak ich
szczęście było bezpodstawne. Po chwili znów można było usłyszeć pisk opon.
Mikołaj spanikował, za mocno wcisnął pedał gazu i wjechał w drzewo. Ola
spojrzała na nieprzytomnego partnera. Nie wiedziała, co ma zrobić.
Kolejny rozdział gotowy! Trochę się nad nim napracowałam, chciałam, że by jednak był wiarygodny. Jeśli chodzi o długość, to racja, trochę krótki. Ale poprawię się. Następny będzie dłuższy. Ale już nie przynudzam, dziękuję za przeczytanie.
Nadia
Trochę mało realne, Rozbrojeni policjanci, bandyci co nie umieją strzelać jak należy, ucieczka pod ostrzałem i pudłowanie... ej, ej, trochę realności by się przydało, naprawdę.
OdpowiedzUsuńdariusz-tychon.blogspot.com
No tą akcją to mnie akurat nie kupiłaś. Trochę taka... jak z jakiegoś tandetnego filmu sensacyjnego, w którym realności i naturalności nie ma za grosz i bazuje jedynie na przystojnych aktorach, powabnych aktorkach i ich pięknych ciałach albo mięśniach. No ale czytałam twoje wyjaśnienie, że to początki i że dalej powinno być lepiej, więc się nie zrażam i ruszam dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:
sie-nie-zdarza.blogspot.com
prawdziwa-legenda.blogspot.com