wtorek, 17 marca 2015

4. Wypadek

Przez jej umysł przechodziły najgorsze scenariusze. Ale starała się opanować. Słychać było zbliżanie się innego samochodu. Nagle wpadła na pomysł, który mógł ich uratować.
- Może jak zobaczą, że nie żyjemy, to dadzą sobie spokój?
Ola odpięła sobie i Mikołajowi pasy. Jej partner bardziej wyglądał na nieżywego. Miała nadzieję, że tylko udaje. Ściągnęła sobie sznurek z ręki, ból znowu dał się we znaki a krew nie zamierzała dłużej pozostawać w ręce policjantki. Ułożyła się tak jak po wypadku i starała się jak najmniej widocznie oddychać. Usłyszała pisk zatrzymywanych opon
- Hehe, patrz, co za policjanci, wjechali se w drzewo. - powiedział jeden z zabójców.
- Nie potrzebnie się pchali, żeby rozwiązać te sprawę. Nie pomyśleli, że mamy tam swoich.
- A więc stąd wiedzieli - pomyślała Ola
- Dobra dawaj, zastrzelimy ich
Wyciągnął pistolet. Chciał do nich strzelić, ale drugi krzyknął
- Stój! - zdziwiony bandyta opuścił broń. Plan Oli zaczął się udawać.
- O co ci chodzi?
- Stary popatrz. Jak ich postrzelimy to psiarnia zacznie coś podejrzewać i grzebać. Na pewno znajdą świadków, i może jakieś inne ślady. Jak ich tak zostawimy to sobie pomyślą, że oszaleli i wpadli w drzewo. A tak co? Domyślą się, że uciekali i nie dali rady. Nie strzelajmy do nich. Przecież wjechali z prędkością około 150 w drzewo. Patrz, nie mają zapiętych pasów. Nie da rady.
- Słyszałeś, że przezorny zawsze ubezpieczony? Ale może masz racje. Ale weź popilnujmy ich jeszcze przy wyjściach z lasu, żeby do domku nie wrócili przypadkiem.
- Dobra. Dzwonie do chłopaków. A ty przeszukaj auto. - Jeden z nich przeszukał tylne siedzenia i bagażnik.
Samochód odjechał. Ola nie ruszała się jeszcze przez chwilę. Spojrzała drogę, którą przyjechali. Nie było już ich widać. Wyszła z radiowozu. Naprawdę ich nie było. Wtedy zaczęła analizować ich ostatnie słowa. Oni obstawili las od strony miasta. Reszta prowadzi w góry, myśleli, że tam nie pójdą.
- Chwila, skoro oni tak myślą, to czemu nie? - myślała głośno Ola.
Delikatnie potrząsnęła Mikołajem. Oddychał, ale stracił przytomność. Poszła po apteczkę i opatrzyła jego rany. Kucnęła przy jego siedzeniu. Przyłożyła jego rękę do swojej głowy, jakby to miała pomóc jej myśleć. Kucała w bezruchu. Po jej ciele przechodziły dreszcze. Policjantka próbowała ponownie unormować oddech i powrotem przywrócić sobie władzę nad całym swoim ciałem. Teraz jej umysł zaprzątało jedno pytanie - co zrobić? Wiedziała, że nie mogą zostać, ale nie wiedziała, co zrobić. Oni obstawili ten las, a nie mogli zostać tu kilka dni bez picia i jedzenia. Przecież zginęliby. Muszą uciekać w góry. Ale jak? Kobiecie nawet przez myśl nie przyszło, żeby zostawić Mikołaja. Wstała i zaczęła się rozglądać. Niedaleko stała jakaś szopa. Udała się w jej kierunku. W środku nikogo nie było, ale za to był wózek. Posiadał trzy koła, bo jedno odpadło, był drewniany i miał pasy, które chyba służyły do przywiązywania kłód drewna. No cóż, dziś będą miały inne zastosowanie. Przeciągnęła go do radiowozu i zaczęła kombinować. Za pomocą prostych narzędzi, które również znajdowały się w szopie, wykręciła koło z samochodu i przymocowała do wózka. Po godzinie pracy zaczęła zbierać miękkie i długie trawy, żeby położyć je na dno wózka. Potem wzięła inną linę i przywiązała ją w taki sposób, by można było go łatwo ciągnąć. Postanowiła odpocząć przed ucieczką. Położyła się na tylnych fotelach. Szybko zasnęła, ale długo niestety nie spała. Po 3 godzinach snu obudziła się zapłakana. Miała koszmar. Śniło jej się, że tamci mordercy zabijają Mikołaja, a ona jest związana i nie może nic zrobić.
Postanowiła uciekać. Wysiadła gwałtownie z samochodu. Przed wzięciem wózka spojrzała na księżyc. Poczuła się wtedy dziwnie. Sama nie wiedziała dlaczego przypomniał jej się ojciec. Pomyślała, co on teraz przeżywał. Gdyby tylko mogła się z nim skontaktować.
-Chwila, Mikołaj ma telefon w bagażniku!
Podbiegła do radiowozu i zaczęła szukać. Nic nie znalazła. Przeszukała cały bagażnik i nic nie było. No tak! Ci bandyci przed odjazdem spoglądali do bagażnika. Wtedy pewnie zabrali. Poddała się w tej sprawie. Już nic się nie dało zrobić. Postanowiła zaniechać plan skomunikowania się z ojcem i powrócić do wcześniejszego. Otworzyła drzwi kierowcy i podprowadziła wózek. Delikatnie przeniosła Mikołaja, zrobiła to ostrożnie, jakby każdy gwałtowny ruch miał go zabić. Poszło jej to ciężko.
- Chyba wytrzyma. Mikołaj, ty też wytrzymaj. 

Ola znowu kucnęła i złapała go za rękę. Nie wiedziała, co by zrobiła gdyby on zginął. Ale zaczęła myśleć o nadziei, która w niej cały czas rosła. Nie mogła się poddać. Dla Mikołaja. Wstała i ostrożnie zawiązała mu pasy z liny. Nie chciała, żeby zleciał. Przywiązała sobie linę przez biodro i zaczęła ciągnąć. Po godzinie istnej męki i katorgi przewróciła się. Mogła uznać to za znak i tam zostać. Ale tak nie postąpiła. Mimo, że nie miała już siły ani chęci, po prostu nie mogła. Widok Mikołaja dodawał jej siły. Chciała go przytulić, ale nie było czasu. Kontynuowała więc dalej swój marsz. Teraz jechała po równej powierzchni, więc mogła się wreszcie skupić na samym lesie, a nie na tym, żeby Mikołaj nie spadł. Drzewa były naprawdę piękne. Wszystkie liście miały ostrą, zieloną barwę, a ich pnie były pokryte mchem. Piękne kwiaty rosły naokoło w różnych kolorach: białe, żółte, czerwone. Czasem nawet zajączek wyskoczył jej przed drogę. Było tam wspaniale, świeże powietrze, natura, ale nie mogła się tym do końca cieszyć. Każdy krok przypominał jej o Mikołaju. W końcu go za sobą ciągnęła. Po bardzo długim dla niej marszu, ale już nie tak męczącym, zatrzymała się. Mimo ułatwionemu zadaniu i tak nie miała siły. Dopiero teraz poczuła wielkie zmęczenie. Wszystkie wyboje musiała pokonywać sama, za sobą ciągnąc Mikołaja. Usiadła koło wózka i, sama nie wiedząc kiedy, zasnęła.






Kolejny rozdział! Czy ktoś to w ogóle czyta? E tam, nie ważne, pisać i tak będę. Pozdrawiam was
Nadia

5 komentarzy:

  1. Super opowiadanie. Czuć dreszczyk

    OdpowiedzUsuń
  2. Super opowiadanie. Czuć dreszczyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Ale nie musiałaś wysyłać podwójnie tego komentarza ;)
      Pozdrawiam
      Nadia

      Usuń
  3. I ona dała radę go tak ciągnąć? No okay, niech będzie, że dała radę. Jednak czy nie byłoby lepiej go tam zostawić, ukryć w bezpiecznym miejscu i samej ruszyć by sprowadzić pomoc? Tak by było logiczniej i chyba wtedy mieliby większe szanse.
    Co do stylu, to taki szybki, sprawozdawczy, skupiony przede wszystkim na akcji nawet mi się podoba, ale stanowczo więcej opisu uczuć i emocji. Czasami lepiej uczucia opisać niż je nazwać (choćby zmęczenie, można je opisać, nie trzeba nazywać).

    dariusz-tychon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nadal umyka realność na rzecz jakiś brawurowych akcji, rodem z filmów amerykańskich. Brak opisów, stanowczo, najbardziej brak mi opisów i to takich, które wprowadziłyby mnie nie tylko w świat bohatera, ale także w sferę jego uczuć.

    Pozdrawiam:
    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń