Przez jej umysł
przechodziły najgorsze scenariusze. Ale starała się opanować. Słychać było
zbliżanie się innego samochodu. Nagle wpadła na pomysł, który mógł ich uratować.
- Może jak
zobaczą, że nie żyjemy, to dadzą sobie spokój?
Ola odpięła
sobie i Mikołajowi pasy. Jej partner bardziej wyglądał na nieżywego. Miała
nadzieję, że tylko udaje. Ściągnęła sobie sznurek z ręki, ból znowu dał się we
znaki a krew nie zamierzała dłużej pozostawać w ręce policjantki. Ułożyła się
tak jak po wypadku i starała się jak najmniej widocznie oddychać. Usłyszała
pisk zatrzymywanych opon
- Hehe, patrz,
co za policjanci, wjechali se w drzewo. - powiedział jeden z zabójców.
- Nie
potrzebnie się pchali, żeby rozwiązać te sprawę. Nie pomyśleli, że mamy tam swoich.
- A więc stąd
wiedzieli - pomyślała Ola
- Dobra dawaj,
zastrzelimy ich
Wyciągnął
pistolet. Chciał do nich strzelić, ale drugi krzyknął
- Stój! -
zdziwiony bandyta opuścił broń. Plan Oli zaczął się udawać.
- O co ci
chodzi?
- Stary
popatrz. Jak ich postrzelimy to psiarnia zacznie coś podejrzewać i grzebać. Na
pewno znajdą świadków, i może jakieś inne ślady. Jak ich tak zostawimy to sobie
pomyślą, że oszaleli i wpadli w drzewo. A tak co? Domyślą się, że uciekali i
nie dali rady. Nie strzelajmy do nich. Przecież wjechali z prędkością około 150
w drzewo. Patrz, nie mają zapiętych pasów. Nie da rady.
- Słyszałeś, że
przezorny zawsze ubezpieczony? Ale może masz racje. Ale weź popilnujmy ich
jeszcze przy wyjściach z lasu, żeby do domku nie wrócili przypadkiem.
- Dobra.
Dzwonie do chłopaków. A ty przeszukaj auto. - Jeden z nich przeszukał tylne
siedzenia i bagażnik.
Samochód
odjechał. Ola nie ruszała się jeszcze przez chwilę. Spojrzała drogę, którą
przyjechali. Nie było już ich widać. Wyszła z radiowozu. Naprawdę ich nie było.
Wtedy zaczęła analizować ich ostatnie słowa. Oni obstawili las od strony
miasta. Reszta prowadzi w góry, myśleli, że tam nie pójdą.
- Chwila, skoro
oni tak myślą, to czemu nie? - myślała głośno Ola.
Delikatnie
potrząsnęła Mikołajem. Oddychał, ale stracił przytomność. Poszła po apteczkę i
opatrzyła jego rany. Kucnęła przy jego siedzeniu. Przyłożyła jego rękę do
swojej głowy, jakby to miała pomóc jej myśleć. Kucała w bezruchu. Po jej ciele
przechodziły dreszcze. Policjantka próbowała ponownie unormować oddech i powrotem
przywrócić sobie władzę nad całym swoim ciałem. Teraz jej umysł zaprzątało jedno
pytanie - co zrobić? Wiedziała, że nie mogą zostać, ale nie wiedziała, co
zrobić. Oni obstawili ten las, a nie mogli zostać tu kilka dni bez picia i
jedzenia. Przecież zginęliby. Muszą uciekać w góry. Ale jak? Kobiecie nawet
przez myśl nie przyszło, żeby zostawić Mikołaja. Wstała i zaczęła się
rozglądać. Niedaleko stała jakaś szopa. Udała się w jej kierunku. W środku
nikogo nie było, ale za to był wózek. Posiadał trzy koła, bo jedno odpadło, był
drewniany i miał pasy, które chyba służyły do przywiązywania kłód drewna. No
cóż, dziś będą miały inne zastosowanie. Przeciągnęła go do radiowozu i zaczęła
kombinować. Za pomocą prostych narzędzi, które również znajdowały się w szopie,
wykręciła koło z samochodu i przymocowała do wózka. Po godzinie pracy zaczęła
zbierać miękkie i długie trawy, żeby położyć je na dno wózka. Potem wzięła inną
linę i przywiązała ją w taki sposób, by można było go łatwo ciągnąć.
Postanowiła odpocząć przed ucieczką. Położyła się na tylnych fotelach. Szybko
zasnęła, ale długo niestety nie spała. Po 3 godzinach snu obudziła się
zapłakana. Miała koszmar. Śniło jej się, że tamci mordercy zabijają Mikołaja, a
ona jest związana i nie może nic zrobić.
Postanowiła
uciekać. Wysiadła gwałtownie z samochodu. Przed wzięciem wózka spojrzała na
księżyc. Poczuła się wtedy dziwnie. Sama nie wiedziała dlaczego przypomniał jej
się ojciec. Pomyślała, co on teraz przeżywał. Gdyby tylko mogła się z nim
skontaktować.
-Chwila,
Mikołaj ma telefon w bagażniku!
Podbiegła do
radiowozu i zaczęła szukać. Nic nie znalazła. Przeszukała cały bagażnik i nic
nie było. No tak! Ci bandyci przed odjazdem spoglądali do bagażnika. Wtedy
pewnie zabrali. Poddała się w tej sprawie. Już nic się nie dało zrobić.
Postanowiła zaniechać plan skomunikowania się z ojcem i powrócić do
wcześniejszego. Otworzyła drzwi kierowcy i podprowadziła wózek. Delikatnie
przeniosła Mikołaja, zrobiła to ostrożnie, jakby każdy gwałtowny ruch miał go
zabić. Poszło jej to ciężko.
- Chyba
wytrzyma. Mikołaj, ty też wytrzymaj.
Ola znowu
kucnęła i złapała go za rękę. Nie wiedziała, co by zrobiła gdyby on zginął. Ale
zaczęła myśleć o nadziei, która w niej cały czas rosła. Nie mogła się poddać.
Dla Mikołaja. Wstała i ostrożnie zawiązała mu pasy z liny. Nie chciała, żeby
zleciał. Przywiązała sobie linę przez biodro i zaczęła ciągnąć. Po godzinie istnej
męki i katorgi przewróciła się. Mogła uznać to za znak i tam zostać. Ale tak
nie postąpiła. Mimo, że nie miała już siły ani chęci, po prostu nie mogła.
Widok Mikołaja dodawał jej siły. Chciała go przytulić, ale nie było czasu. Kontynuowała
więc dalej swój marsz. Teraz jechała po równej powierzchni, więc mogła się
wreszcie skupić na samym lesie, a nie na tym, żeby Mikołaj nie spadł. Drzewa
były naprawdę piękne. Wszystkie liście miały ostrą, zieloną barwę, a ich pnie
były pokryte mchem. Piękne kwiaty rosły naokoło w różnych kolorach: białe, żółte,
czerwone. Czasem nawet zajączek wyskoczył jej przed drogę. Było tam wspaniale,
świeże powietrze, natura, ale nie mogła się tym do końca cieszyć. Każdy krok
przypominał jej o Mikołaju. W końcu go za sobą ciągnęła. Po bardzo długim dla
niej marszu, ale już nie tak męczącym, zatrzymała się. Mimo ułatwionemu zadaniu
i tak nie miała siły. Dopiero teraz poczuła wielkie zmęczenie. Wszystkie wyboje
musiała pokonywać sama, za sobą ciągnąc Mikołaja. Usiadła koło wózka i, sama
nie wiedząc kiedy, zasnęła.
Kolejny rozdział! Czy ktoś to w ogóle czyta? E tam, nie ważne, pisać i tak będę. Pozdrawiam was
Nadia
Super opowiadanie. Czuć dreszczyk
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie. Czuć dreszczyk
OdpowiedzUsuńDziękuję. Ale nie musiałaś wysyłać podwójnie tego komentarza ;)
UsuńPozdrawiam
Nadia
I ona dała radę go tak ciągnąć? No okay, niech będzie, że dała radę. Jednak czy nie byłoby lepiej go tam zostawić, ukryć w bezpiecznym miejscu i samej ruszyć by sprowadzić pomoc? Tak by było logiczniej i chyba wtedy mieliby większe szanse.
OdpowiedzUsuńCo do stylu, to taki szybki, sprawozdawczy, skupiony przede wszystkim na akcji nawet mi się podoba, ale stanowczo więcej opisu uczuć i emocji. Czasami lepiej uczucia opisać niż je nazwać (choćby zmęczenie, można je opisać, nie trzeba nazywać).
dariusz-tychon.blogspot.com
Nadal umyka realność na rzecz jakiś brawurowych akcji, rodem z filmów amerykańskich. Brak opisów, stanowczo, najbardziej brak mi opisów i to takich, które wprowadziłyby mnie nie tylko w świat bohatera, ale także w sferę jego uczuć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:
sie-nie-zdarza.blogspot.com
prawdziwa-legenda.blogspot.com