Ostatnie dni ciągnęły się niewyobrażalnie dla Oli. W pierwszy dzień powrotu do pracy przyszła z godzinnym wyprzedzeniem. Nie mogła spać. Była na siebie zła, potraktowała Mikołaja niesprawiedliwie. Jej uczucie nie mogło przeszkadzać jej w pracy. Jednak bardziej zależało jej na utrzymaniu dobrych stosunków ze swoim przyjacielem, niż na pracy. Skoro kiedyś byli przyjaciółmi i nic do niego nie czuła, to chyba nie jest to trudne do przywrócenia? Chciała spojrzeć na niego jak na kolegę, nie jak wymarzonego męża. To wszystko zaczęło ją męczyć, skrywanie miłości nie jest łatwe, tym bardziej, jak się spędza z ukochanym tyle czasu. Próbowała zatrzymać to uczucie, rozum jej mówił, że powinna przestać, jednak miłość do niego nieustannie rosła. Wszystko wbrew jej samej. Mimo to musiała nad tym zapanować i spróbować odwrócić to, co zepsuła. Posterunkowa zeszła po kawę. Zegarek wskazywał, że zaczyna patrol za 40 minut.
Mikołaj jechał na komendę. Jego żona pożegnała go z pogodnym uśmiechem i zaproponowała kolację w restauracji. Zgodził się. Niby czemu miał odmówić? Aspirant najchętniej w ogóle nie poszedłby do pracy. Nie chciał widzieć Oli, bał się, że znów się pokłócą. Zależało mu na niej, dlatego przyrzekł sobie, że nie dopuści do tego. Do tego był na nią zły, przecież chciał z nią tylko porozmawiać, a ona się zachowała nieuprzejmie. Mimo to płakała po jego wyjściu. Musiało ją to w równym stopniu zranić. Mikołaj nie wiedział, co zrobić. Postanowił więc poczekać i zobaczyć, jak wszystko się potoczy. Zaparkował na parkingu. Szybko wszedł po schodach, więc już po chwili był w pokoju. Nie było tam Aleksandry, jednak na jej biurku spoczywała paczka do połowy zużytych chusteczek. Wziął mundur i poszedł się przebrać.
W tym czasie Ola wróciła do pokoju. Była pewna, że ma jeszcze dużo czasu do spotkania z Mikołajem, jednak już od samego progu zrozumiała, że on tu był. Do jej nozdrzy doszedł ten niepowtarzalny zapach policjanta, a wzrok policjantki utkwił w miejscu, gdzie wisiała jego bluza. Z każdym dniem zaczynało się robić coraz chłodniej, a Mikołajowi zawsze było zimno. Wzięła chusteczki z nadzieją, że mężczyzna jeszcze ich nie zobaczył. Kiedy chowała je do torebki, poczuła dotyk na ramieniu. Energicznie się odwróciła, a gdy zobaczyła aspiranta poczuła się słabo i oparła się o szafki. Spojrzała w tęczówki Mikołaja, nie umiała oderwać od nich wzroki. Jednak patrząc tylko w jego oczy zrozumiała, że jest smutny i przygnębiony. Ola wiedziała, że to przez nią. Przełknęła ślinę i zaczęła mówić:
- Przez tą cała sytuację byłam na wszystkich zła, a na tobie się wyżyłam. Przepraszam, to było nieodpowiednie - jej oczy zaszły łzami. Policjant widząc to delikatnie ją do siebie przysunął i przytulił. Posterunkowa kolejny raz płakała w ramionach Mikołaja. Wiedziała, że jest bezpieczna, więc jej serce rozpierała radość. Niebieskooka już dawno przestała ronić łzy, jednak oni nadal trwali w objęciu. W końcu odsunęli się od siebie. Mikołaj ruszył w stronę swojego biurka. Ola przetarła oczy, na jej rękawach zostały czarne ślady. Zegarek wskazywał, że za 10 minut zaczynają służbę.
- Nie płacz, bo ja też jestem smutny.
- Postaram się - spojrzała na brudne rękawy. - Lecę się ogarnąć.
- Tylko szybko
Za pięć minut wróciła. Wyjęła z szafki torebkę, a z torebki wyciągnęła kosmetyki.
- Ola nie mamy czasu.
- Tylko sobie rzęsy poprawie.
Białach patrzył jak jego partnerka sprawnie maluje sobie oczy. Po chwili zamknęła lusterko, odłożyła do torebki, a torebkę do szafki.
- Gotowa.
- Jeszcze dwie minuty.
- Dobra chodźmy już.
Tego dnia na patrolu nie było więcej słów. Właśnie jedli dość późny obiad, bo zwykle jedli o 12, a teraz była 15.
- Ciężki dzień za nami. A jeszcze 3 godziny służby - skomentował zmęczony Mikołaj.
- Damy radę - Ola mimo wielkiego głodu jadła powoli hot-doga.
- Mam do ciebie pytanie - kobieta spojrzała pytająco na partnera - Kim jest Julia?
- Przecież ci o niej nie mówiłam - odpowiedziała zdziwiona policjantka.
- Jak cię odwiedziłem to powiedziałaś do mnie 'Julia'.
- To moja sąsiadka. Była przy mnie, gdy ciebie nie było - odparła smutno policjantka. Po chwili zawstydzona dodała - I mojego ojca.
Mikołaj nie poczuł się tym urażony. Wręcz przeciwnie, poczuł się winny. Nigdy nie pomyślał, co czuła wtedy Ola, jak bardzo musiała się bać.
- Przepraszam - wyszeptał.
- Nie przepraszaj. Po prostu o tym zapomnijmy, dobrze? - spytała błagalnie Ola.
- No dobrze.
16:21
Policjanci właśnie jechali na sygnale do budynku, w którym mieszka Ola. Kiedy dostali to zgłoszenie kilka razy upewnili się, czy dobrze usłyszeli. Jednak wszystko się zgadzało, oprócz mieszkania. Mimo to Ola czuła presję. Nie wiedziała, jak się zachować w obecności sąsiadów. Postanowiła zostawić wszystko Mikołajowi, a on się temu nie sprzeciwiał. Rozumiał, że to niekomfortowa sytuacja dla posterunkowej, kiedyś też takie miał.
Patrol 05 dotarł na miejsce. Już na klatce schodowej było słychać kłótnie kobiety i mężczyzny. Mikołaj zapukał w drzwi, jednak gdy to nie poskutkowała zaczął w nie jeszcze głośniej uderzać i krzyczeć, że jest z policji. Po chwili otwarł mocno zdenerwowany mężczyzna, lat około 40, twarz miał wyraźnie zmęczoną a ubranie potargane.
- Aspirant Białach, posterunkowa Wysocka. Co tu się wyrabia?
- Niech państwo wejdą - Mieszkanie było małe, mimo to miało w tym pokoju dwa łóżka i stół. Na środku pokoju stała szatynka o niebieskich oczach, była wyraźnie rozjuszona. Patrzyła raz na mężczyznę, raz na stłuczone talerze i zniszczonego laptopa, które leżały pod jej nogami.
- Nadal czekamy na odpowiedź - powiedział po chwili ciszy aspirant.
- Trochę się posprzeczaliśmy z żoną. Ale wszystko dobrze.
- Trochę? Ty chamie i prostaku, rozwaliłeś mi laptopa! - Fuknęła na męża zezłoszczona. Oli od razu zrobiło się żal męża, podejrzewała, że kobieta jest uzależniona.
- Proszę o spokój - nalegał Mikołaj.
- Nikt mi we własnym domu nie będzie rozkazywać! - Szatynka wybiegła z mieszkania, pomimo starań policjantów.
- Przepraszam, Krystyna jest czasem nerwowa.
- Jak się pan nazywa? - Spytała Ola. Po raz pierwszy na tej interwencji poczuła się pewniej.
- Mariusz Zawada, a to była moja żona.
- Mogę zobaczyć dokumenty?
- Tak, proszę - podał kobiecie dokumenty. Wysocka oddaliła się do przedpokoju.
- Podobna kłótnia trwa od godziny.
- Trochę to już trwa, żona jest uzależniona, zdenerwowałem się, rzuciłem laptopem o ziemię, a ona zaczęła tłuc talerze. Potem mnie trochę poszarpała i zaczęła się wymiana zdań - odpowiedział załamany mężczyzna.
- Pokłóciliście się?
- Ja naprawdę chciałem jej pomóc, ale ona jest taka uparta.
- Wszystko dobrze - wcięła się w rozmowę Ola - Podobno ma pan córki? Gdzie one są?
- Sara jest u koleżanki, a Julia w drugim pokoju - Ola zamarła jak usłyszała to imię.
- A pani Krystyna jest jej prawdziwą matką?
- Nie, jest jej macochą.
- Możemy ją zobaczyć? - Mówiła coraz bardziej zdenerwowana posterunkowa. Nie sądziła, że Julia ma tak ciężko w życiu.
- Tak, proszę.
Chcieli wejść do pokoju, ale drzwi były zamknięte. Mariusz nalegał, by wyważyć drzwi. Już po chwili byli w środku. Po prawej strony szafy, a po lewej krzesło i dwupiętrowa łóżku. Gdy zapali światło zobaczyli krew spływającą z góry łóżka.
- O Boże, Julia - krzyknęła Ola gdy zobaczyła krew. Weszła na jeden szczebel drabinki, by zobaczyć brutalną prawdę. Leżała tam Julia z podciętymi żyłami. Mikołaj odciągnął ją na ziemię, gdy upewnił się, że nie żyje kazał wyjść ojcu. Zawołał przez radio posiłki i objął Olę ramieniem. Kobieta szybko mu się wyrwała, przetarła łzy, założyła rękawiczki i podniosła list.
"Dla Oli"
Ola szybko otworzyła kopertę, próbowała nie płakać ale nie potrafiła. Łzy spływały jej po policzkach, a ona się tym nie przejmowała.
"Kochana Olu.
Wiem, że to ty przeczytasz ten list, gdyż nikomu innemu na mnie nie zależy. Byłaś jedyną osobą, która mnie rozumiała. Pewnie będziecie dociekać, dlaczego to zrobiłam. Tu akurat nie chodzi o ciebie, Olu. Przypominasz mi matkę, dodawałaś mi sił. Ale nie mogę. Moja rodzin mnie nie kocha, a ja nie dam rady żyć bez ich miłości. Macocha mnie obraża, nie chce mnie nigdy zrozumieć. Mówi, że jestem małą szmatą i że nie powinno mnie tu być. Więc pójdę jej na rękę. Te krzyki obok, oni się kłócą o laptopa! To niedorzeczne. Oni... Nigdy się mną nie interesowali i nigdy nie zainteresują. I ty mi dałaś zainteresowanie moim życiem, Olu. Dziękuję ci, ale już się poddaje. Nie mam sił.
Przepraszam, jeśli cię ranię, ale inaczej nie potrafię. I proszę, uśmiechaj się częściej przy kimś, kto cię będzie kochał.
Żegnaj już na zawsze,
Julia"
Po przeczytaniu listu wypuściła go z rąk, nie mogła w to uwierzyć. Mikołaj podniósł go z ziemi, i zaczął czytać, a drugą ręką objął policjantkę. Kiedy skojarzył fakty, przytulił ją jeszcze mocniej. Do mieszkania przyjechali śledczy. Policjant dał im wszystkie znaleziono dowody, w tym list, i pojechał z Olą na komendę. Odwiózł ją do domu i ruszył do swojego. Tam czekała na niego żona.
- Mieliśmy iść do restauracji. Przepadła nam rezerwacja.
- Przepraszam, miałem ciężki dzień.
- Ta sama wymówka! Zawsze tak mówiłeś, jesteś nie czuły!
- Dosyć tego - Białach próbował być spokojny - wiedziałem, że tak będzie. Wyprowadzam się.
Mikołaj szybko wziął walizkę, z której się do końca nie wypakował i wrzucił wszystkie swoje rzeczy. Dobrze, że jeszcze trzymał tamto mieszkanie, bo musiałby iść u kogoś przenocować.
- Ty zawsze uciekałeś od problemów.
- Ja zawsze uciekałem od ciebie. Gdyby nie te wyrzuty kochałbym cię, ale już za późno, pokazałaś co potrafisz zrobić. Żegnam.
Mikołaj szybkim krokiem wyszedł z mieszkania. Słyszał, jak Kamila za nim woła, ale nie reagował. Pojechał do swojego mieszkania z myślą, jak czuje się Ola.
Strasznie przeprasza za tak późną datę i w ogóle godzinę, ale byłam w szpitalu.
Chciałabym oficjalnie powiedzieć, że moją pośredniczką na przykład na facebook'u zostaje moja przyjaciółka, Marysia Przybyszewska. Pozdrawiam cię :*
Pozdrawiam wszystkich czytelników, jeszcze raz przepraszam
Nadia
Cześć nie masz za co przepraszać. A wogule dlaczego byłaś w szpitalu? A ten rozdział był super tylko szkoda, że Julia podcięła sobie żyły. Super, że Mikołaj się od żony wyprowadził i dał Kamili do zrozumienia, że do siebie już nie wrócą!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny rozdział. :D
Powód bycia w szpitalu zostawię dla siebie, ale spokojnie, czuję się dobrze.
UsuńA Julia noe wytrzymała psychicznie tego wszystkiego, bez pomocy musiało do tego dojść.
Dziękuję za komentarz, pozdrawiam
Nadia
Ile akcji :0
OdpowiedzUsuńMega szybko się wszystko potoczyło (mowie o Julii) ale w sumie to się cieszę, że ją zlikwidowalas :p
noo i bardzo mi się podoba końcówka, niech Kamila znika z życia Mikołaja :*
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział
powodzenia :*
Julia nie musiała zostać zlikwidowana, jednak ta śmierć wpłynie na Olę w pewnym stopniu. Dlatego, zgodnie z przeznaczniem, umarła.
UsuńDziękuję za opinię, pozdrawiam
Nadia
bardzo zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem! Nie sądziłam, że masz w zamiarze uśmiercenie Julki i to jeszcze tak szybko! Polubiłam tą dziewczynkę, choć byłam zdziwiona łatwością z jaką mówiła o swoich uczuciach. A teraz wiadomo, że po prostu potrzebowała miłości. Żal mi trochę jej ojca... O ile macocha rzeczywiście jest wredna to ojciec nie sprawiał takiego wrażenia (przynajmniej na razie). Obawiam się, że on może cierpieć.
OdpowiedzUsuńCzyżby Mikołaj ra na zawsze wyrzucił byłą żonę ze swojego życia? Mam nadzieję. Mam tylko nadzieje, że nie zacznie szukać pocieszenia w ramionach Oli. Nie mam nic przeciwko by byli razem, kibicuję im nawet, ale nie chciałabym, żeby ją skrzywdził. Na pewno nie teraz! ;)
Czekam na kolejny rozdział! ;*
A jeśli masz ochotę to u mnie nowość ;)
Mikołaj jest twardy i zawsze próbuje poradzić sobie sam. Małe szanse na szukanie pocieszenia u Oli, raczej na odwrót ;)
UsuńA ja miałam nadzieję, że wzbudzę dużo emocji zabijając Julię, ale chyba się nie udało. No cóż, trzeba próbować dalej, może czymś was wzruszę. A odnośnie ojca, kochał ją mocno i szczerze, tylko okazać jej tego nie potrafił.
Dziękuję za komentarz, a twój rozdział już przeczytany :-)
Pozdrawiam
Nadia
Ale mnie zaskoczyłaś tą Julką!
OdpowiedzUsuńAż się łezka w oku zakręciła.
Jak zawsze świetny rozdział i czekam na następne!
Wzruszyłam kogoś Julką? Ojej, jakie to miłe :3
UsuńDziękuję, a twój blog jest również świetny!
Pozdrawiam cię
Nadia
byłąm zaskoczona tą julką popłyneły mi łzy serio
OdpowiedzUsuńczekamy na następne
Cieszę się, że kogoś wzruszyłam.
UsuńPozdrawiam,
Nadia
Hejo ;-) wyruszyła mnie śmierć Julii :'(
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie piszesz ;-) nie mogę się doczekać następnych notek ;-) życzę weny :-D
Czyli jednak śmierć Julii była wzruszająca.
UsuńDziękuję, pozdrawiam
Nadia
Bardzo udana część. Myślałem, że Julka odegra jakąś większą rolę w życiu Oli - być może nawet tak będzie, lekko zaskoczyła mnie jej śmierć - ciekawe jak Olka sobie z tym spróbuje poradzić i czy jej się uda. Czułem wzruszenie czytając list. Fanem O&M nie jestem, ale masz swój pomysł i może twoja wiza tych dwojga mnie przekona - Olę u ciebie lubię bardziej niż w serialu.Pozdrawiam cieplutko, Dawid.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że cię do nich przekonam. A Julka jej namieszała, sprowadzi na nią kłopoty, a raczej sprawi, że Ola sama pójdzie w ich stronę.
UsuńPozdrawiam
Nadia
hej super rozdział :) szkoda że uśmierciłaś Julke, jak czytałam ten rozdział to łezki mi leciały.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne opowiadania mam nadzieje że Ola i Mikołaj wkońcu zostaną parą.
Pozdrawiam Weronika
Mi samej chciało się płakać, gdy to pisałam.
UsuńDziękuję za komentarz. Pozdrawiam cię Weroniko
Nadia
Czemu dziewczyna się zabiła? Bo rodzice się kłócili, a macocha była uzależniona od komputera? Bo nikt się nią nie interesował? Bezsensu! Dzieci mają gorzej w życiu i jakoś żyją. Miała co jeść, gdzie spać, nie byłą już takim małym dzieckiem by potrzebować głaskania po główce. Macochę też mogła obrazić, spróbować pogadać z ojcem, walczyć! Życie jest brutalne, a Polska to państwo dla silnych ludzi. Może lepiej, że się zabiła teraz niż potem, jak już by miała męża i dzieci i by np szef jej dowalał, a mąż nie rozumiał. Nie szkoda mi dziewczynki, bo moim zdaniem głupia była i tyle, no i też się z nią nie zdążyłem zżyć. Może gdyby to było inaczej przedstawione, jakoś opisane, tak bym poczuł emocje i uczucia, to może bym i współczuł, ale tak, to nie...
OdpowiedzUsuńdariusz-tychon.blogspot.com
No bez przesady panie Darku, to jednak było dziecko. Tysiu, miej serce, miej litość, nie trzeba być od razu twardym. Choć muszę się zgodzić, że w bólu, zamęcie i przeciwnościach rodzą się prawdziwe charaktery, a w życiu które jest chodzeniem na łatwiznę i jest z serii tych usłanych różami wychodzą takie pokraczne osobowości jak Mikołaj lub Ola. Naprawdę te postacie mają taki charakter, że są jak dzieci, dosłownie chwilami są jak dzieci. Zgodzę się jednak z Tysiem, że ja też nie odczułam śmierci tej dziewczynki, bo za mało jej było i za mało o niej było, opis nawet ten zawarty w tym rozdziale mnie nie wzruszył. Ja nie mówię, że on musi być jakiś wyniośle poetycki, bo może być prostacki i pisany słownictwem potocznym, normalnym, bez jakiś homerowskich porównań, ale brakuje mi w twoim tekście wrażliwości, uczuciowości, realności i przez to też Julii śmierć mnie obeszła tyle co zeszłoroczny śnieg. Przyjaźni tej dziewczynki z Olką też nie mogłam kupić, była taka... z palca wyssana.
UsuńPozdrawiam:
sie-nie-zdarza.blogspot.com
prawdziwa-legenda.blogspot.com